sobota, czerwca 12, 2010

Koniec pewnego etapu misji w Doncaster


Z końcem kwietnia br. dobiegła końca misja wśród Polaków w Doncaster i okolicach prowadzona przez Bogusię Polak.

Jak dzisiaj pamiętam mój pierwszy wyjazd do Doncaster, wtedy jeszcze samodzielnie, na którym poznałem pastora Graysona, ludzi z International City Church i Bogusię (historia naszych misji w tym mieście znajdziecie w zakładce "Doncaster"). Od tego czasu powstało wiele pięknych przyjaźni. Jestem Bogu za to bardzo wdzięczny, jak dobrze przetrwały one próbę czasu i odległości.

Mam nadzieję, że już niedługo Bogusia również podsumuje swój pobyt tam, może w ramach ostatniego odcinka "Kajetów"? Któż to wie?

Ja natomiast mogę napisać jedno: chwała Bogu za każdą osobę, której mogliśmy zwiastować ewangelię, do której życia mogliśmy wnieść odrobinę nadziei, zachęty, wiary w lepsze jutro. Jestem wdzięczny za każde spotkanie, koncert, wycieczkę, wszystkie okazje do rozmów na ulicach i w pomieszczeniach, za wszystkie wspólne modlitwy z i w intencji naszych rodaków. Mam nadzieję, że spotkania z nami zachęciły Was do zwrócenia się do Jezusa Chrystusa, który jest odpowiedzią na każde pytanie i potrzebę człowieka.

Jestem również nieodmiennie dumny z każdego naszego zespołu misyjnego, z którym działaliśmy w Doncaster. Mam pewność - bo sami o tym mówiliście - że Bóg odmienił Wasze życie przez udział w jednym z tych wyjazdów.

Kościół ICCD będzie nadal prowadził misje wśród różnych narodowości zamieszkujących Doncaster, z tym, że nie będzie to na razie w żaden sposób misja "profilowana" na Polaków, tak jak było to do tej pory. Ponieważ jednak jestem w stałym kontakcie z pastorem Graysonem, na pewno dostanę informację, gdyby pojawiło się coś nowego, w czym będziemy mogli pomóc.

Bardzo dziękuję za te trzy lata!

Etykiety: , ,

środa, marca 31, 2010

Z Kajetu Bogusi (17)

Witajcie kochani,

Patrząc na swoje życie, chociażby tylko w ostatnim roku, zauważam, że co rusz pojawiają się nowe etapy, sezony. Zarówno w moim osobistym życiu, jak i w służbie.

Zacytuję znany fragment z Biblii: “Wszystko ma swoj czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę” (Kazn.Sal. 3:1). Tak to już jest, że jedne drzwi się otwierają, inne zamykają. Wiem, że zawsze mogę ufać Jezusowi, że dzieje się tak w najlepszym czasie dla mnie. A najlepszy czas, to Boży czas!

Chciałabym podzielić się super-nowiną: we wrześniu wychodzę za mąż! J I to jest etap, który rozpoczyna coś nowego i pięknego w naszym wspólnym życiu z Łukaszem.

Natomiast z końcem kwietnia kończy się inny, bardzo ważny etap mojego życia. Moja misja w Doncaster dobiega końca. Ci, którzy śledzą bloga na bieżąco, wiedzą, że planujemy kolejne Dni Polskie w Doncaster w dniach 22-26 kwietnia, 2010 r. Będą one odmienne od tych, które organizowaliśmy wcześniej. Z wielką radością wyczekuję przyjazdu Hani, Ady i Oliwii ze Świecia.

Wspolnie z dziewczynami planujemy w tym czasie odwiedziny u zaprzyjaźnionych Polaków z Donka. Pewnie wypijemy niejedną kawkę J. Planujemy też piknik i wycieczkę do Chatsworth dla zainteresowanych Polaków. Znajduje się tam piękna posiadłość, ogrody, atrakcje dla dzieci. Z całego serca wierzymy, że będzie to piękny czas rozmów z naszymi przyjaciółmi z Donka.

W trakcie Dni Polskich będziemy gościć w Doncaster Arka Krzywodajcia, który jest pastorem kościoła “Filadelfia” w Wodzisławiu Śląśkim, z którego też pochodzę J. Pastor Arek będzie mial kazanie w języku polskim w International City Church w Doncaster 25 kwietnia br. o godz.10.30.

Po Dniach Polskich chciałabym podsumować także tutaj na blogu moją służbę w Doncaster. Już teraz mogę powiedzieć, że to miejsce zawsze będzie ważną cześcią mojego życia. Przede wszystkim, ze względu na osoby, które Bóg postawił tutaj na mojej drodze. Chociaż dla mnie misja w Donku dobiega końca, to nigdy nie zakończy się ona dla Boga. Proszę módlmy się nadal o to miejsce. Wyznawajmy z wiarą, że Pan ma plan dla Polaków, wykraczający poza nasze zrozumienie.

Do uslyszenia!

BogusiaJ

Etykiety: ,

poniedziałek, stycznia 11, 2010

Z Kajetu Bogusi i Zapiski Ani

Jeśli chcemy jeszcze kiedykolwiek poczytać na blogu coś z Kajetu Bogusi albo wyciąg z Zapisków Ani, to może musimy dać dziewczynom znać, że tęsknimy za ich twórczością? :)

Komentarze stoją otworem :).

Etykiety: ,

czwartek, czerwca 18, 2009

Z Kajetu Bogusi (16)

Oj wyczekaliśmy się na kolejny odcinek kajetu dzielnej misjonarki (poprzedni był chyba w listopadzie)! Ale jak się tyle pracuje co Bogusia, to nie ma wiele czasu na pisanie...

Może dlatego dzisiejszy odcinek też bardziej w formie zdjęć - ale lepiej tak, niż wcale :).


Uroczystość w kościele w Gorsley, gdzie nasza droga Ania przybliżyła wszystkim pracę misyjną, której podjela sie 3 miesiące temu. Po nabożeństwie był czas na relacje i rozmowy, a także serwowano polskie potrawy. To był super czas!


Tego dnia świętowaliśmy urodziny Ani. A wszystko to w przemilym
gronie:Moniki z Radomia (przyjaciółki Ani), a także Leszka
i Doroty z Londynu. Solenizantkę i mnie znacie ;).


Ekipa zwiedza zamek :). [a gdzie ten zamek się mieści,
bo jakoś mi umknęło? - przyp. Harry]


Wypróbowaliśmy też dostępną na zamku broń!

Przeważnie jesteśmy obie z Anią jednak pokojowo nastawione! :)

Pośród kwiecia w dzikich ogrodach

A teraz my - wszyscy czytelnicy Kajetu Bogusi - spodziewamy się już pełnoprawnego, tekstowego odcinka Kajetu, prawda?

Użyję frazy klucza: pierwszy i ostatni raz w życiu: "Kto czeka na kolejne odcinki, wpisywać się na blogaska!"

;)))))

Etykiety:

piątek, listopada 14, 2008

Z kajetu Bogusi (15)

W dzisiejszym odcinku opowiem o wyjątkowym spotkaniu ekipy z Donka z ekipą z Da-Du-Na :) (Darlington-Durham-Newton Aycliffe).


Pewnego wczesnego poranku, wraz z Sylwkiem i Jackiem, wyruszyliśmy w podroż w tak zachwalane przez Anię z Darlo okolice. Towarzyszyły nam dobre humory i przekonanie, że to będzie piękny dzień. Po raz kolejny „nasza” Arka (samochód Sylwka) spisała się na medal ;). Wzruszyłam się, kiedy na niebie pojawiła się tęcza - była jak Boży uśmiech w naszą stronę, mówiący: "Zaplanowałem dla was superdzień...”.

Po niespełna dwóch godzinach dotarliśmy do Darlington, gdzie czekała na nas uśmiechnięta Ania wraz z obiadem na śniadanie ;). Tak tak, to nie pomyłka. Nasza zapobiegliwa gospodyni wiedziała, że czeka nas długi dzień i zaserwowała obiad o 10.00 rano. Poza tym, mogliśmy przekonać się o kulinarnym talencie Ani, która przyrządziła dla nas odlotową w smaku i wyglądzie zupę pt. rosół-krem oraz pieczone ziemniaki, kurczaka i surówkę. Pycha! A na deser: bananowiec!

Kolejnym punktem programu był ślub pewnej pary z kościoła Xcel Church, gdzie jest zaangażowana nasza Ania. Cieszę się, że mogłam tam być i poznać miejsce i ludzi, których znałam z licznych opowiadań Ani i Harrego.


Po ślubie wyruszyliśmy na podbój Durham. Cudne miejsce, które architekturą i atmosferą przypomina York. Miałam wrażenie, że ponownie czas się dla nas zatrzymał. Postanowiliśmy wdrapać się na wieżę zabytkowej katedry. Widok wynagrodził nam wszelkie trudy tej wspinaczki. Żartowałyśmy z Anią, że misjonarki mają życie pełne niespodzianek. Muszą być przygotowane na różne ewentualności w ciągu dnia, tj. ślub, a potem wspinaczka po stromych i wąskich schodach katedry i to na obcasach ;).

Miałam wrażenie, że cała nasza czwórka rozkoszowała się każdą chwilą. Tego dnia była piękna pogoda i mogliśmy spacerować w słonku, pośród pięknych jesiennych pejzaży. Każdy z nas miał aparat fotograficzny, zrobiliśmy więc wiele pięknych zdjęć. Są jednak też pewne zdjęcia, które robię tylko sercem. Mają one dla mnie wyjątkową wartość. Często przywołuję je w swojej pamięci. Wówczas uśmiecham się do siebie i czuje się szcześliwa, że mam tyle powodów, aby być wdzięczną Bogu. Czy to nie jest piękne, że tak naprawde to te "małe" powody stanowią o naszym szcześciu?!

Ciesze się, że mogliśmy też poznać Łukasza i Mariusza, którzy są częścią polskiej ekipy zamieszkującej Darlington i okolice, a o których słyszałam wiele z opowiadań Ani. Fajnie, że znajomości, relacje są „flexible” - podobnie jak misjonarskie życie ;). I że wcale nie muszą ograniczać się do miejsca, w którym mieszkamy.

Po zwiedzaniu uroczego Durham gdzie też zjedliśmy posiłek, udaliśmy się na wieczorny podbój Darlo. W centrum miasta przywitały nas fajerwerki :). Z charakterystycznym dla nas humorem i pozytywnym nastawieniem nie mieliśmy wątpliwości, że to rownież nie przypadek. Zachęceni i podniesieni na duchu udaliśmy się do „Dolphin Centre”, gdzie przy dobrej kawie podsumowaliśmy nasz wspólny dzień. Powiem tylko, że można było czuć się wzruszonym. Ja ze swojej strony bardzo moim przyjaciołom dziękuję! To byl kolejny wyjątkowy dzień! Wierzę, że to nasze spotkanie zapoczątkowało fajną przyjaźń między Donkiem a Darlo :).

Etykiety:

czwartek, października 30, 2008

Z kajetu Bogusi (14)

Kiedy myślę o ostatniej misji przychodzą mi na myśl cztery słowa: WIERNOŚĆ, UWIELBIENIE, WIARA i CUDA!

WIERNOŚĆ...
Tygodnie poprzedzające Dni Polskie nie należaly do łatwych pod wieloma względami. Myślę, że było tak dla wielu osób z grupy misyjnej. Na dwa dni przed ich przyjazdem czułam jak Bóg zacheca mnie, aby wszystko "wypuścic z rąk". Wiedzialam, że po ludzku nie byłam w stanie zrobić już nic więcej. Moja część została już wykonana. Myśle tu głównie o sprawach organizacyjnych i modlitwie. Pozostało tylko zaufać Mu! Bóg okazał się wierny po raz kolejny. Owoce Jego wierności oglądaliśmy każdego dnia podczas tej misji. Wiedzieliśmy, że to był Bozy czas. Pięknie było na to patrzeć :).

UWIELBIENIE...
Wypływalo ono z naszego zaufania Bogu. Śpiewaliśmy na Jego chwałę podczas porannych społeczności i kiedy wracaliśmy z różnych spotkań i działań. Uwielbienie dawało nam siły i rozweselało serce i ducha. A jednocześnie zrzucało z nas odpowiedzialność, że cos jest w naszych rękach. Wręcz przeciwnie, upewniało nas, że Jezus jest Panem kazdej sytuacji.

WIARA...
Myślę, że Bog oczekiwał od nas prostego zaufania i wiary, jaką ma dziecko względem kochającego rodzica. Nasze modlitwy podczas tej misji były proste i konkretne. Modliliśmy się o słońce, o punktualne przychodzenie Polaków na sobotnią ucztę, etc.

"Wiara jest pewnością tego, czego nie widzimy, ale się spodziewamy...". A my spodziewaliśmy się po prostu, że Bóg będzie działał swoimi sposobami. Myślę, że wiara ściśle łączy się z bezwarunkowym zaufaniem. To co mozemy zrobić, to podjąć decyzję, że będziemy ufać Panu, który godzien jest wszelkiego zaufania. I robić swoje! Wiara i działanie bez względu na okoliczności!

CUDA...
Cały ten czas był otoczony cudami, małymi i duzymi, jak np. piekna, słoneczna pogoda podczas naszej wycieczki do Brodsworth Hall & Gardens oraz Cusworth. Ten pogodowy cud stał się dla nas uśmiechem Pana Boga :). Spędziliśmy piękny dzień w towarzystwie naszych przyjaciół z Doncaster. Spacerowaliśmy pośród ładnych widoków rozmawiając o zyciu, Bogu, celu, do którego warto zdązać...

Była tez okazja do konwersacji po angielsku, poniewaz była z nami Marie, zaangażowana w dzialalność misyjną w ICCD. Wiem, że zależy jej na poznaniu polskiej społeczności w Doncaster. Przyglądajać się temu z boku, byłam dumna z Polaków, którzy "przełamywali lody", mówiąc po angielsku. A przecież nie jest to takie łatwe. Natomiast Marie starała się zapamiętać imiona wszystkich uczestników wycieczki. Była bardzo dzielna :). Uważam, że dla każdego z nas to był super czas.

Podsumowując całą misję, uważam, że odbyła się ona pod hasłem: EWANGELIZACJA.
Miałam wrażenie, że Bóg sam podsyłał nam ludzi, którzy potrzebują zmian w swoim życiu. On sam aranżował spotkania z nimi. Obserwowaliśmy to każdego dnia, zarówno w Polskiej Restauracji, podczas wycieczki, sobotniej uczty czy niedzielnego nabożenstwa.

U Boga nigdy nie ma przypadków! Kiedy spędzamy czas z ludźmi, słuchając ich życiowych historii, wielokrotnie czujemy ludzką bezradność. Prawdą jest, że my nie zmienimy ich trudnych okoliczności, nie rozwiążemy problemów. Ale znamy Kogoś, Kto jest w stanie to uczynić. To Jezus Chrystus! Dla każdego z nas, to On stał się źródłem zmian w naszym życiu, poglądach, etc. To On nadał jedyny i prawdziwy sens naszemu życiu. I to On sprawił, że chcemy dzielić się tą Dobrą Nowiną z innymi.

Wszelka działalność społeczna byłaby dla nas niepełna i niewystarczająca. Ponieważ to Bóg jest motorem wszelkich naszych działań. Naszym celem nie było i nie jest przekonywanie ludzi, że inny kościół może zmienić ich życie i okoliczności. To może uczynić wyłącznie Jezus Chrystus, wiara w Niego i relacja z Nim.

Prawdą jest, że chętnie zapraszam Polaków do uczestniczenia w różnych spotkaniach w ICCD. Dlaczego? Ponieważ jest to przyjazne miejsce dla wszystkich ludzi, bez względu na to, z jakim kościołem się utożsamiają. Jednym z ważnych przesłań tego kościoła jest: "You are more than welcome!" Bedac tu od roku, wiem, że nie jest to tylko slogan, ale szczera prawda.

Dziękuje moim przyjaciołom z Polski, że byliście otwartymi i gotowymi do użycia Bożymi naczyniami. Każdy z Was, bez wyjątku, wniósł coś wyjątkowego w relacje i atmosferę tych dni. Dziekuje Wam również za czas żartów, wspólnego gotowania, śpiewania i bycia ze sobą. Super było usłyszeć, że każdy z nas otrzymał więcej, niż dał podczas tej misji. No cóż, na tym właśnie polega Boża ekonomia! :). Cieszę się, że Bóg ciągle powiększa nasz zespół. Dziękuje Sylwkowi i Jackowi za ich wsparcie w przygotowaniach do Dni Polskich i za to, ze są blisko :). Do usłyszenia niebawem...

Etykiety: ,

piątek, września 05, 2008

Z Kajetu Bogusi (13)


Fot: Dorota

Uśmiałam się ostatnio, kiedy jeden z przyjaciół z Donka – Sylwek - zażartował: „Ciekawe, co można dać Bogusi w prezencie urodzinowym?” Nikt nie miał wątpliwości, że może to być np. kajet. I rzeczywiście, dostałam tego roku kilka zeszytów, notatników a do tego różnokolorowe dlugopisy. Stwierdziłam, że z łatwością można mnie scharakteryzować po otrzymywanych prezentach urodzinowych ;).


Obiecałam Wam w ostatnim odcinku kajetu opowieść o pewnej wyjątkowej osobie - Dorocie...


Poznałyśmy się z Dorotką podczas spotkania wigilijnego w ICCD dla Polek. Pomyślałam wówczas: ”Cóż za ciepła osoba”. Przyszłość pokazała, że pierwsze wrażenie było bardzo trafne. A dziś mogę dodać, że to niezwykle odważna i dzielna kobieta. Podobnie jak ja, przyjechala do Doncaster rok temu.

Będąc tutaj niemalże sama, Dorota postanowiła nawiązac nowe kontakty. Czytając polski magazyn w Doncaster i artykuł napisany przez Karolinę, postanowiła się z nią skontaktować. Okazało się to ”strzałem w 10” ponieważ Karolcia zaprosiła bohaterkę tego odcinka kajetu na wigilijne spotkanie. Stało się ono okazją do nawiązania fajnych i cennych relacji przez Dorotę.

Po podjęciu pracy w jednym z tutejszych zakładów, Dorota postanowiła zrobić kolejny odważny krok, który ułatwi jej funkcjonowanie na Wyspach. Rozpoczęła kurs angielskiego, nie mając wcześniej żadnej styczności z tym językiem. Idąc za ciosem, stwierdziła, że czas na kolejne wyzwania. Tym razem kupiła samochód, by zmierzyć się z ruchem lewostronnym w Anglii. I świetnie sobie radzi za kierownicą :).

Dorota jest osobą, która chętnie pomaga innym. Często w sytuacjach awaryjnych nie rozkłada bezradnie rąk. Wiem co mówię, kochani. Kojarzę ją też z wieloma przygodami i ze spontanicznymi wypadami. Wówczas w ciągu kilku minut potrafi zaopatrzyć się w prowiant, nawet komplet filiżanek, abyśmy mogli zrobić sobie piknik. Kiedy ostatniej niedzieli wraz z ekipą przyjaciół, postanowiliśmy wybrać się do Cleethorpes nad morze - padał deszcz. Dorota stwierdziła, że to żaden problem, a poza tym przyjęła wiarą, że w końcu przestanie padać. Wtórował jej Sylwek, który pomodlił się szczerą i konkretną modlitwą w tej sprawie. Jeszcze podczas jazdy zacinał deszcz, ale kiedy dojechaliśmy na miejsce przestało padać. Zrobiliśmy sobie piknik nad morzem! Oprócz fajnych wspomnień, mamy też kilka zdjęć, które robił nam Jacek. Mamy szczęście, bo fotografia to jego hobby.


Cenię Dorotę za wiele rzeczy; m.in.za jej wrażliwe serce, optymizm, niezwykłe poczucie humoru. Mogę na nią liczyć. Cieszę się z każdej okazji, gdy możemy się spotkać. Poza tym jest nieliczną osobą, z którą mogę napić sie parzonej kawy, takiej tradycyjnej polskiej „plujki”. Z zaciekawieniem przyglądam się Dorocie i jej kolejnym ważnym życiowym etapom i przełomom. Choć wiele z nich jest za nią, wierzę, że jeszcze całe ich mnóstwo przed nią. Cieszę się, że mogę być tego swiadkiem. Dla niej jestem prezesikiem lub promyczkiem - tak mnie nazywa.

Dorotka, a Ty jesteś moim słonkiem i cieszę się, że Ciebie mam! Dziękuję, że jesteś! Czy świat nie wydaje się Wam bardziej kolorowy z takimi ludźmi wokół nas?!

Etykiety:

środa, sierpnia 27, 2008

Kajet Bogusi (12)


Po powrocie z wakacji moja misyjna praca w Doncaster ruszyła znów na pełnych obrotach. Już w pierwszym tygodniu udało mi się spotkać z wieloma osobami. Między innymi z Gosią i Beatą (to siostry!). Na miejsce naszego spotkania wybrałyśmy polską restaurację, która istnieje w Donku od maja tego roku. Przyznaję, że byłam tam dopiero pierwszy raz.

Gosia pracuje w sklepie Josefiny, gdzie zawsze wieszamy plakaty informujące o Dniach Polskich. Poznałyśmy się z Gosią prawie rok temu. Kiedy wracałam z wakacji w Polsce, będąc już na lotnisku w Katowicach poznałam Beatę. Zaczęłyśmy rozmawiać... I tak dowiedzialam się, że wybiera się w odwiedziny do siostry, do Doncaster. Zażartowałam, że może ją znam :). I rzeczywiście...Czyż życie nie jest pełne niespodzianek?!

Jest, przekonuję się o tym wielokrotnie. Kolejną taką niespodzianką było spotkanie z Jackiem, który mieszka w Donku od kilku lat. Jacek przeczytał na blogu o tym, co dzieje się w Doncaster i odezwał się do Harrego. Potem ja skontaktowałam się z nim i tak oto doszło do naszego późniejszego spotkania. Podczas rozmowy pojawiło się wiele tematów do "przegadania”. Pozdrowienia dla Jacka!

Poza tym, odbyło się Spotkanie Polek, pierwsze po wakacyjnej przerwie. Jak fajnie zobaczyć znów te uśmiechnięte buzie, stęskniłam się za nimi :). Opowiedziałam historię dziewczynki uratowanej z pożaru. Czytając tę historię wcześniej, przyszła mi myśl, że podobnie jak pewien człowiek uratował przed śmiercią w ogniu naszą bohaterkę, tak Jezus uratował nas przed ogniem piekielnym. Nawiązałam do tego na spotkaniu. Przecież ofiara Jezusa Chrystusa na krzyżu dokonała się za każdego człowieka!

Kilka dni temu obejrzałam po raz kolejny film „Pasja”, który przypomniał mi, jak wielką ofiarę poniósł Jezus za moje grzechy. Jego śmierć stała się najpiękniejszym wyznaniem miłości wobec każdego człowieka. Czymś, wobec czego nie można pozostać obojętnym. Grzech jest jedyną rzeczą, która oddziela człowieka od Boga i relacji z Nim. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa stały sie jak nowy pomost w tej relacji. Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że gdyby Jezus tego nie zrobił, bylibyśmy oddzieleni od Boga na zawsze?!

Podczas spotkania rozmawiałyśmy o tym, że naszą odpowiedzią na ten doskonały akt miłości jest osobista pokuta. To ona odbudowuje zerwaną wcześniej więź z Jezusem. W Biblii jest napisane, że: "Jezus jest jedyna Droga, Prawda i Życiem”. Chciałabym zapytać, drogi czytelniku: Czy jest tak również dla Ciebie?

Niedzielne popołudnie spędziłam w gronie bliskich mi ludzi z Donka. Wybraliśmy się do Cusworth, pięknego miejsca, w którym z łatwością można przenieść się w odległe czasy. Ach, lubię tak czasami, "przenieść się w czasie". A takie miejsca jak Cusworth bardzo mi to uławiają :).

Poznaję w Doncaster coraz to nowe osoby. Ale czasem muszę też z kimś się pożegnać. Tak jak z Gosią, którą poznałam na kursie angielskiego w „Women’s Centre”. Gosia wraca do Polski. Przegadałyśmy razem wiele godzin. I, choć taka kolej rzeczy, to będzie mi jej brakować. Zarówno jej życiowych mądrości jak i uroczego śmiechu. Dzielna z niej osóbka. Pozdrawiam Cię, Gosiu :).

W następnym odcinku opowiem Wam o Dorocie - nasze losy ”splotły”się w grudniu zeszłego roku. Niezwykła z niej kobieta, ale o tym już następnym razem...

Etykiety:

poniedziałek, sierpnia 18, 2008

Z Kajetu Bogusi (11)

Idąc dziś rano do pracy, przyszedł mi na myśl werset biblijny: "Szukajcie, a znajdziecie...". I pomyślałam o szukaniu powodów do wdzięczności. Moim dzisiejszym powodem, by podziękować Bogu jest piękna, słoneczna pogoda w Doncaster. Jeśli wczoraj padało niemalże cały dzień, to zapewniam was, to dzisiejsze słonko jest rarytasem :). Postanowiłam też uśmiechać się do ludzi, których mijałam po drodze. Dlaczego? Bo może mój uśmiech jest odpowiedzią na czyjąś modlitwe?! Może ktoś westchnął do Boga: "Boże, jeśli istniejesz, spraw, aby ktoś nieznajomy uśmiechnął się do mnie"? Nasza pogodna twarz, uśmiech to niewielki koszt, a dla kogoś może być jak słonko w pochmurny dzień. Oto co mówi Biblia na ten temat: "Pogodne spojrzenie rozwesela serce, a dobra nowina krzepi kości" (Przyp.Sal. 15:30).

Kiedy tak rozmyślałam dalej nad szukaniem powodów do wdzięcznosci, odkryłam, że jest ich niezliczona ilość. I tak np. kilka tygodni temu odwiedziła mnie przyjaciółka z Polski - Marysia :).
Od samego początku towarzyszyły nam różne przygody: opóźniony lot o kilka godzin, poszukiwania Marysi, która nie znając okolicy i nie mając komórki traciła mi się z oczu wielokrotnie:), zgubiona parasolka w autobusie, etc. To wszystko nie miało znaczenia, bo jej pobyt był dla mnie wyjątkowym i pięknym czasem. Pozdrawiam Cię, Maryniu :). Jeszcze raz dziękuję Ci za ten czas. Dziękuje Ci również za to, że, w naszej przyjazni odległość nie ma znaczenia.

Kolejny powód do wdzięczności to moje wakacje w Polsce, gdzie między innymi udało mi się wyjechać z siostrą i jej córkami nad ukochane polskie morze :). Myślę, że przede wszystkim był to czas relacji, udało mi się spędzić ten czas z wieloma osobami, których nie widuję zbyt czesto. Odwiedziłam przyjaciół z Gdańska, którzy przyjeżdzają na misje do Doncaster. Kochani, dziękuję za ten cudny czas. To byla uczta, pod kazdym wzgledem :).

Ten wakacyjny czas spedziłam nie tylko na wypoczynku. Przede wszystkim na spotkaniach z ludźmi, którzy są bliscy memu sercu: rodzice, przyjaciele. Nie jestem w stanie wymienić ich wszystkich z imienia. Daguniu, mocne uściski dla Ciebie i twojej rodzinki. Ekstra buziak dla Juleczki od cioci Boduni :). A swojej wyjątkowej siostrze, Joli i jej córkom: Anusi i Martuni dziekuję za ten wspólny czas wakacji. Tulę Was mocno do serca :).

Wypoczęta i ze świeżym zapałem wróciłam do Donka - mojego obecnego miejsca na ziemi, do ludzi mi bliskich i cennych. W następnym odcinku mojego kajeciku opowiem wam, co wydarzylo się w pierwszym tygodniu, po powrocie z Polski.

Zachęcam wszystkich, by zatrzymali się choć na chwilkę nad wspomnianym na początku wersetem: "Szukajcie, a znajdziecie..." Werset ten pokazuje mi, że to my musimy zadać sobie trud poszukania powodu do wdzięczności. Czasem nie trzeba szukać daleko, bo znajduje się on na wyciągnięcie ręki :). A może ktoś napisze do mnie o tym? Zachecam i czekam :). Pozdrawiam cieplo :).

Etykiety:

poniedziałek, czerwca 23, 2008

Z kajetu Bogusi (10)

I znow sie działo! Obchodzilismy m.in. "Tydzień Uchodźcy". W poniedziałek byłam na spotkaniu kobiet z burmistrzem Doncaster w "Women's Centre". Była więc okazja, by poznać troszke włodarza miasta, w którym obecnie mieszkam. Tym bardziej, że kobiety ze wszystkich mniejszości narodowych obecne na spotkaniu mogły przedstawić burmistrzowi, co jest dla nich problemem, z czym się zmagają, jakie mają pomysły na działania w Doncaster, etc. Dla mnie było to nowe doświadczenie i możliwość nawiązania nowych, ciekawych relacji :).

Następnego dnia, również w "Women's Centre", Polki miały szansę zaprezentować polskie przysmaki. Dzielna brygada naszych rodaczek pod dowództwem Karoliny wkroczyła do kuchni. Upłynęło kilka godzin, a na pięknie przystrojonych półmiskach pojawiły się: ruskie pierogi, pierogi z serem (na slodko), różne rodzaje sałatek i ciacho, a dokładnie - sernik z truskawkami i galaretka.

Gdy wszystko było gotowe, odbyła się degustacja! Kobiety z różnych krajów miały okazję popróbować naszych rodzimych przysmaków! Sądząc po kolejce po dokładki, zapewne smakowało :). Fajnie było patrzeć na to z boku, gdy np. babeczki z Indii, "rozbierały" na czynniki pierwsze pieroga, patrząc ze zdumieniem, co tam jest w srodku :).

Tego samego dnia, po południu, miałyśmy też nasze kobiece spotkanie w ICCD. A temat był ciekawy: Zdrowy duch-dusza-cialo. Można było posłuchać jak Polki dbają o swoje zdrowie, kondycję i jak odżywiają swoje dusze i ducha :). Każda z dziewczyn obecnych na spotkaniu otrzymała ode mnie upominek, "coś" dla duszy. Jest to książeczka, zawierajaca ciekawe rozmyślania, historie z "życia wzięte" oraz cytat biblijny na każdy dzień. Jeden z cytatów, przytoczony na spotkaniu, który bardzo nam się spodobał, brzmi tak:

"Przypadek to tylko pseudonim nadawany przez Boga
tym szczegolnym wydarzeniom, do ktorych On sam
otwarcie nie chce sie przyznac"
:)

A Ty, drogi przyjacielu, wierzysz, że Twoim życiem rządzą przypadki?

Dwa dni wcześniej kilka Polek wzięło udział w ciekawym spotkaniu kobiet, zorganizowanym przez ICCD. Można było nawiązać fajne relacje, pokonwersować po angielsku, przegryźć coś nie coś i po prostu spędzić przyjemne popołudnie. Ciesze się, że nasze dziewczyny przełamują się i integrują z innymi. Bo chociaż mieszkamy teraz w Anglii, jest możliwe, by czasem o tym zapomniec, prawda? A propos rodaków w Donku, pozdrawiam serdecznie! Do uslyszenia niebawem :).

Etykiety:

środa, czerwca 04, 2008

Z kajetu Bogusi (9)

Ostatnie spotkanie dla Polek poświęciłyśmy na wspomnienia... Jak pewnie większość z was pamieta, niedawno obchodziliśmy Dzień Mamy. Tamtego wieczoru odbyłyśmy razem piekną podróż w nasze dzieciństwo, młodość i chwile zapamiętane przez nas z rodzinnych domów. Sama mam wiele wyjątkowych wspomnień, np. robione, domowym sposobem, przez moja ukochana Mame, w czasach kryzysu, słodycze, tj. blok czekoladowy, krówki,itp. Mama lubiła angażować mnie do pieczenia, gotowania - dzięki niej, stało się to moją pasją. Nigdy nie plotkowała, ani narzekała. Sprawiała, że moje koleżanki czuły się w naszym domu jak "u siebie". Nie wyrzucała do kosza mnóstwa polnych kwiatów, które znosiłyśmy jej hurtowo wraz z siostrą Jolą :).

Uświadomiłam sobie jak bardzo moja mama miała i ma wpływ na to, kim jestem dziś! Dzieli nas wiele kilometrów: ona w Polsce na Slasku, ja - w Anglii w Doncaster, ale myśl o niej sprawia, że się uśmiecham :). Tęsknię za nią, za jej ciepłem, wrażliwością, pogodą ducha i przepyszną kuchnią. Jest moim autorytetem w wielu dziedzinach. Kocham Cię, Mamuś i dziekuję Ci, za to że jesteś! Dziękuje Ci, za to kim ja jestem również dzięki Tobie!

Ostatni tydzień poświęciłam na prywatne odwiedziny zaprzyjaźnionych Polaków. Uświadomiły mi one m.in. to jak ważne jest mieć taki czas, gdy można się zatrzymać, „pobyć” ze sobą. Dzisiejszy świat pędzi jak szalony, ulegając temu można pogubić tyle wartościowych rzeczy po drodze.Każda relacja: Bóg-człowiek, mąż-żona, rodzice-dzieci, przyjaciele - opiera się na rozmowie. W każdej relacji ważna jest umiejetność sluchania. Trzeba zadać sobie trud, by poznać tę drugą osobe, dowiedzieć się czegoś więcej o niej niż tylko to, co widzą nasze oczy. O ileż stajemy się wtedy bogatsi i zdolni do zdrowych kompromisów.

Myślę, że każdemu z nas zdarzyło się ocenić kogoś po pozorach. Jakże może być to krzywdzące dla innych, prawda?! Podobnie jest z plotką, która wywołuje mnóstwo zamieszania, przekręca fakty, krzywdzi ludzi. Mam w sobie taki ostrzegawczy sygnał, by nie plotkować, ale zachować swoje usta czystymi od obmowy. Bo lepszą rzeczą jest skupiać się na tym, co pozytywne u innych. Przynosi to dużo więcej pożytku i zachęty.

Najlepszym przykładem dla chrześcijanina jest Jezus, który miał wiele okazji, by krytykować swoich uczniow. Piotr zaparł się Go trzykrotnie, Judasz Go zdradził,etc. A jednak z Jego ust nie popłynęła krytyka. Powiedzial natomiast: „Miluj blizniego swego, jak siebie samego”. Moje zrozumienie jest takie, że jeśli kochamy Boga, będziemy kochać również ludzi. Prawdą jest, że z miłości do Zbawiciela wypływa miłość do innych, nawet, jeśli popełniają błędy. To Boża zasada! Miłość jest bardzo praktyczna, o niej nie tylko się mówi, miłość się pokazuje. Można to uczynić na wiele sposobów. Można ugotować obiad albo upiec ciasto. Można zabrać kogoś na spacer albo podarować kwiaty. Jeśli kogoś kochamy, wiemy, co sprawi mu radość i przyjemność, wiemy co lubi i co będzie dla niego niespodzianką :).

Etykiety:

środa, maja 28, 2008

Z kajetu Bogusi (8)

Każdy przyjazd grupy misyjnej z Polski jest inny, nieporównywalny - podobnie jak Dni Polskie w Doncaster.
To, co łączy wszystkich, którzy przyjeżdzają, to pasja do Boga i ludzi oraz gotowość do służenia innym, w każdy możliwy sposób. I nie ważne, że często jest to sposób szalony :).

Pełną gotowości postawę widać już w momencie, gdy odbieramy kolejne grupy z lotniska. Fajnie jest widzieć ten błysk w oku, mówiący "możemy działać, choćby zaraz!" I co ciekawe - nie trzeba się znać od wielu lat, aby stanowić zgraną drużynę. Miłość i pasja do Boga i ludzi, otwarte i gotowe serce oraz posłuszeństwo Bożemu powołaniu to jest KLUCZ!

Każdy dzień był niezwykły, dawał nam możliwość pokazania, że kochamy Jezusa, czego owocem jest miłość do ludzi. I że Bóg kocha każdego i pragnie bliskiej relacji z człowiekiem. To jest jedyny powód i motywacja dla tego, co robimy w Donku! A działo się naprawdę dużo... Wykonywaliśmy m.in. prace ogrodowe u naszych przyjaciół: Żanety, Marcina i Hubercika, co sprawiło nam mnóstwo frajdy. Zostaliśmy ugoszczeni przez gospodarzy pysznym, domowym obiadkiem. Ogromne dzięki:)

Wieczór SPA zgromadził znów dużo Polek. Był to czas relaksu, pogawędek o drobiazgach, ale i ważnych, życiowych i duchowych sprawach. W tym czasie chłopaki z grupy misyjnej mieli okazję rozmawiać z Polakami o tym, co najcenniejsze dla chrześcijanina: o Bogu, wieczności, etc.

Sobotnia uczta polska zgromadziła wielu Polaków, z którymi mamy już bliskie relacje, ale pojawili się też nowi, m.in. sympatyczna Pani Halina z polskiego sklepu "U Haliny", która jest mamą równie sympatycznego i pomocnego Kamila. On wie o co chodzi - dziękujemy bardzo :). Z mamą Kamila były dwie Panie, które mieszkają w Doncaster już od wielu lat. Cieszę się, że je poznałam...

Oprócz dobrego polskiego jedzonka, przygotowywanego pod dowództwem niesamowitej Grażynki, mieliśmy wiele atrakcji, tj. prezentację o psach, którą po mistrzowsku wykonał Łukasz. Wielkie dzieki :). Było też spotkanie z przedstawicielami Policji w Doncaster (dziękujemy, Majka!), ciekawe zajęcia dla dzieci, prowadzone przez nasze dzielne dziewczyny: Adę, Anię i Dorotkę. Spisały się na medal. Przedstawiliśmy również pantomimy, których treść dotykała serc obecnych tego dnia naszych rodaków. No i oczywiscie mieliśmy mnóstwo pieknych rozmow na tematy duchowe, a trzy nowe osoby postanowiły radykalnie podporządkować swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Chwalę Ciebie, Panie!

W niedzielę mieliśmy okazję wziąć udział w nabożeństwie polsko-angielskim w ICCD, gdzie obecnych bylo ok.12 Polakow i młoda, dzielna Słowaczka. Pozdrawiam Cię, Jana ;). Pięknie było usłyszeć świadectwo Karoliny, która szukała Boga od wielu lat na różne sposoby. I Bóg dał jej się znaleźć, bo w Biblii napisane jest "że ten, kto Go szuka - znajduje!"

Popołudniowe spotkanie zgromadziło zaprzyjaźnione z nami Polki z Doncaster. To był dobry czas: ważnych rozmów i dzielenia się osobistymi świadectwami osób, których życie zostało zmienione przez Boga. Rozmawialiśmy o nadziei w Bogu, Jego miłości i planach wobec tych, którzy chcą być Jego naśladowcami. A do tego wszystkiego chłopaki z "misyjnej brygady" dbali o to, by panie czuły się jak księżniczki. Serwowali napoje, nawet czekoladę na goraco, według specjalnej receptury :). Ciekawe, czy pamietają ją jeszcze? Chłopaki - prawdziwe z was zuchy!

W ostatnim dniu wybraliśmy się na wycieczkę do pięknych ogrodów w dość pokaźnym, miedzynarodowym gronie. Wybrały się z nami osoby z Polski, Anglii, Słowacji i Węgier. Myślę, że wszyscy byli zadowoleni, bo kiedy się żegnaliśmy, trudno było się nam rozstać ze sobą.

Podsumowując ten czas jestem wdzięczna Bogu za Jego przychylność, którą mogliśmy zobaczyć na wiele sposobów. Przez cały ten czas była piekna, słoneczna pogoda. Co w przypadku "kapryśnej" angielskiej aury bylo istnym cudem :). Dziękuję za ludzi, z którymi mogłam działać. Byli wierni w małych i dużych sprawach. Kochani - dziękuję Wam z całego serducha!!!! Pamietajcie, jesteście ZWYCZAJNI-NIEZWYCZAJNI :).

Cieszę się, że grono naszych przyjaciół w Donku powiększa się. Im też dziękuję, bo są dowodem na to, że wspaniały z nas naród: ciepły i życzliwy! Zapewniam Was, że nie patrzę na Polaków przez "różowe okulary" - my naprawdę takich ludzi spotykamy...

Etykiety: ,

czwartek, maja 08, 2008

Z kajetu Bogusi (7)

Ta notka została napisana jeszcze przed naszym ostatnim pobytem w Doncaster. Mam nadzieję, że już niedługo usłyszymy opinię Bogusi na temat majowych Dni Polskich :).

"JEZUS CHCE WSZYSTKO"! Właśnie taką wieść usłyszeliśmy podczas polsko-angielskiego nabożenstwa w ICCD. Tego dnia kazaniem Słowa Bożego usługiwał Arek Krzywodajć - pastor z "Filadelfii", mojego kościoła w Wodzisławiu Śl. Mówił o tym, że Bóg jest zainteresowany każdą dziedziną naszego życia, każdym momentem, szczegółem... On nie ma zamiaru nas ubezwłasnowolnić i unieszczęśliwić. Poleganie na Nim we wszystkim sprawia, że nie musimy obawiać się o cokolwiek! Bóg pragnie uczyć nas bezwzględnego zaufania Jego planom w naszym życiu.

Bycie niedzielnym chrześcijaninem nie jest Bożym planem dla ludzi, nie daje nam wystarczającej satysfakcji. Niemalże każdego dnia podejmujemy różne decyzje, które mają wpływ na nasze życie lub zmagamy się z trudnościami. Nie mając więzi z Jezusem, czujemy, że problemy często nas przerastają, czujemy się w nich osamotnieni. Chciałabym zadać Wam pytanie: czy zaprosileś/-aś już Jezusa do łodzi swojego życia? To najważniejsza decyzja, która odmienia nasze życie, myślenie, przewartościowuje nasze priorytety.

Uświadomienie sobie, że Jezus umarł za moje grzechy, sprawiło, że nie mogłam tej myśli pozostawić bez reakcji. Poczułam pragnienie, by przeprosić Boga za to, co było grzechem i złym postępowaniem. Wiedziałam, że ta decyzja stanowiła zaproszenie Boga do mojego serca i każdej dziedziny życia. Zrobiłam to w prostej modlitwie, własnymi słowami, tak jak rozmawia się z najbliższym przyjacielem, który zna mnie doskonale. 15 lat temu zaprosiłam Jezusa do łodzi swojego życia i od tego dnia, "żeglujemy" już razem :).

Podczas tego międzynarodowego nabożeństwa gościliśmy 9 osób z Polski i 3 ze Słowacji. Osoby, które tam były, mówily o "wyjątkowej" Bożej atmosferze. Niektóre nie mogły powstrzymać łez. Na ostatnim spotkaniu dla Polek, jedna z dziewczyn powiedziała: "Czułabym tą wyjątkową atmosferę, nawet gdyby nie było polskiego tłumaczenia".Wzruszyłam się, bo uświadomiłam sobie, że Bóg jest ponad wszystkie bariery, również językowe.

Nasze ostatnie spotkanie Polek było poświęcone wspomnieniom z poprzednich spotkań, m.in. Wigilii, która odbyła się w ICCD w grudniu ub. r. Były zdjęcia, opowieści, etc. Pojawił się też pomysł doncasteriańskiej kroniki... Super, będzie ślad dla potomnych. Spotkanie było połączone z degustacją pysznych sałatek, czyli znowu było bardzo zdrowo :). No i pojawiły się nowe dziewczyny, z czego bardzo się cieszymy :).

Etykiety:

sobota, kwietnia 19, 2008

Z kajetu Bogusi (6)

Pod koniec marca br. odwiedziłam moją rodzinę i przyjaciół z Wodzisławia. Była to dwutygodniowa wizyta, grafik odwiedzin „pękał w szwach". Ponownie mogłam przybliżyć wszystkim, jak przebiega praca misyjna w Doncaster. Mogłabym o tym opowiadać bez końca :). Żałuję tylko, że nie udało mi się zobaczyć ze wszystkimi bliskimi mi osobami z Wodzisławia :(.


Mój rodzimy kościół „Filadelfia" był ciekawy jakie odczucia towarzyszyły Polakom z Donka po koncertach zespołu muzycznego i nabożeństwie polsko-angielskim w ICCD. Cieszę się, że stoją za mną i służbą, którą wykonuję. Dziękuje im za modlitwy, zainteresowanie i nieustający doping przez e-maile i smsy. Oni wiedzą, że tego potrzebuję :).


Podczas pobytu w Polsce odwiedziła mnie Renata, która pochodzi z Czech. Poznałyśmy się podczas wolontariatu w Anglii w Centrum „Wycliffa". Cieszę się ogromnie, że mogłam pokazać Reni, to o czym tak wiele jej opowiadałam, a przede wszystkim poznać ją z bliskimi mi ludźmi: rodzicami oraz przyjaciółmi z „Filadelfii", którzy bardzo ciepło przyjęli moją przyjaciółkę :). Renata pracuje dla Misji Tłumaczy Biblii im.Wycliffa w Czechach. Ma przepiękny głos i razem ze swoimi przyjaciółmi nagrywa płyty. Jej serce jest pełne pasji dla Jezusa i służby dla Niego. Wiem, że jej pragnieniem jest służyć wśród młodego pokolenia. Wierzę, że tak się stanie, bo jej serce mocno bije dla młodych ludzi. Reniu, jeszcze raz dziękuję za wspólny czas! Uściski dla rodzinki i podziękowania dla Babci za cieplutkie, ręcznie robione skarpetki. Ciągle się przydają w deszczowej i chłodnej Anglii :).


Spędziłam w Polsce piękny czas z rodziną i przyjaciółmi, ale też chętnie wróciłam do mojego kochanego Doncaster. I nie myślę tu o mieście, ale przede wszystkim o nowych znajomych i przyjaciołach. Kiedy dostawałam od nich sms-y, że czekają na mnie, robiło mi się ciepło na sercu. Wróciłam z zapasem świeżych sił, by kontynuować pracę wśród moich rodaków na Wyspach. Ze zdumieniem uświadomiłam sobie, że minęło już sześć miesięcy mojej misyjnej pracy w Donku...


Moim pragnieniem jest świadczyć o miłości Jezusa, która przemienia całkowicie człowieka, sprawia, że jego życie ma niepowtarzalny smak i sens! Chcę o tej miłości nie tylko mówić... Chcę pokazywać ją w swoim codziennym życiu, pośród ludzi, którzy są teraz moim drugim domem!

Etykiety:

piątek, kwietnia 11, 2008

Z kajetu Bogusi (5)

Z początkiem lutego czekala na mnie kolejna niespodzianka - przyjazd Ani, mojej „pokrewnej duszy". Pamiętacie „flexible missionary” z Radomia? :). Przyjechala na dwa tygodnie i znów przegadałyśmy wiele godzin, odwiedzałyśmy też razem znajomych Polaków w Donku. Ania zawitała również na jedno z naszych kobiecych spotkań, opowiadając o wspomnianych w poprzednim odcinku kajetu „dziurach w sercu”, czyli o potrzebie kochania i bycia kochanym. Zdradzę wam w sekrecie, że robi wyśmienite soki ze swieżych owoców i pyszne sałatki. Często eksperymentuje, na szczęście skutecznie! Dużo się uczę od Ani, która była misjonarką w Ameryce, ma wiele ciekawych doswiadczeń i talentów. I nie tylko kulinarnych :). Ale przede wszystkim, całym sercem kocha Boga i ludzi, którym pragnie opowiadać o cudownej Bożej miłości. Aniu, pozdrawiam Cię cieplutko!


W marcu zorganizowałam polski weekend w Doncaster. Ogromne dzięki dla dziewczyn z wtorkowych spotkań i Sylwka, którzy pomogli w akcji informacyjno-plakatowej :). Przyjechali do nas moi przyjaciele z rodzinnego miasta Wodzisławia Śląskiego - chrześcijański zespół muzyczny „Filadelfia”. To były niezwykłe dwa dni. W sobotę, 15 marca w ICCD odbyły się dwa koncerty współczesnej muzyki chrześcijańskiej dla Polaków.


Mieliśmy okazję posłuchać naprawdę profesjonalnego zespołu, który sam pisze teksty i muzykę. Ale co najważniejsze, dało się odczuć pasję, z jaką śpiewają i opowiadają o Bogu. I myślę, że właśnie to najbardziej trafiło do serc ludzi obecnych na koncertach. Mogliśmy posłuchać wielu wzruszających historii z życia członków zespołu, o tym jak Bóg zmienia życie człowieka, nadaje prawdziwy sens i cel. Tak, to prawda, że warto zaufac Jezusowi. Prawda, Karolcia? :)


Zarówno między koncertami, jak i po nich była okazja do rozmów, spędzenia ze sobą czasu przy herbatce lub kawce, zrobienia wspólnych zdjęc. Dzieciaki mogły zobaczyć historię biblijną na DVD: „Dawid i Goliat”. To, co znów tak silnie dało się odczuć to rodzinna atmosfera, a także to, że Polacy pragną zmian, które daje nam osobista relacja z Jezusem.


Nie zapomnę pewnej sytuacji, która przydarzyła się podczas koncertu. Mała, śliczna dziewczynka podeszła spontanicznie do Beaty, liderki zespolu, i mocno się do niej przytuliła. Widok ten uświadomił nam, że powinniśmy stać się jak dzieci, które w każdej chwili mogą „przytulić” się do swojego Niebiańskiego Tatusia, mówiąc Mu, że Go potrzebują, najbardziej na świecie! Każdy moment jest dobry, by to zrobić! Wierzę, że właśnie z taką myślą uczestnicy koncertów powrócili do domow :).


Następnego dnia, tj.w niedzielę 16 marca o godz. 11.30-13.00 w International City Church odbyło się nabożeństwo polsko-angielskie. Całe spotkanie było tłumaczone przez Pawła - podziękowania dla niego, bo naprawdę spisał się bardzo dzielnie :). Był to super czas, sala była pełna, potrzebowaliśmy dostawić dodatkowe krzesla. W nabożeństwie uczestniczyło dziewięcioro Polaków z Doncaster. To był piękny czas, gdy Polacy wraz z Anglikami i ludźmi z różnych krajów mogli razem uwielbiać Boga. Wszystkie teksty, śpiewane przez „Filadelfię” były wyświetlane po polsku i angielsku. Potem wysłuchaliśmy kazania pastora Graysona, który mówił, że Bóg ma plan dla każdego człowieka, bo przecież On doskonale zna tych, których sam stworzył. „Bóg ma o nas dobre myśli, są to myśli o pokoju, a nie o niedoli!” Warto wierzyć w Boże słowa, one zmieniają życie!


Po nabożeństwie mieliśmy fantastyczny czas relacji, czuło się przyjazną atmosferę. Anglicy z kościoła ICCD wykazują ogromną cheć uczenia się jezyka polskiego i naprawdę z niezłym skutkiem :). Myślę, że Polacy też czuli się jak w rodzinie i że nie bylo to ostatnie polsko-angielskie nabożeństwo w ICCD.


Dziękuje moim kochanym przyjaciołom z zespołu „Filadelfia” za to, że daliście z siebie to, co najlepsze i że nie miało dla Was znaczenia dla ilu osób gracie. Dziękuję za Waszą pasję dla Boga i ludzi, dla których przyjechaliście do Doncaster. Kocham Was :). Dziękuje moim przyjaciołom z ICCD, którzy pomogli mi w zorganizowaniu tego weekendu i tak dzielnie mnie wspierali, oferując swoją praktyczną pomoc. Moje serdeczne podziękowania dla Harrego za pomoc w rozreklamowaniu koncertów w internecie i za modlitwę przyjaciół, aby wszystko poszło według Bożej myśli. Myślę, że poszło :).

Etykiety:

poniedziałek, kwietnia 07, 2008

Z kajetu Bogusi (4)

Z początkiem stycznia przyszło mi pożegnać się z Ania z Radomia,
którą miałam przywilej poznać w Doncaster. Te dwa miesiące jej
pobytu były dla mnie
czymś wyjątkowym. Od samego początku
"nadawałyśmy na tych samych
falach": podobne przeżycia,
doświadczenia, ten sam zart, wspólne
hasla typu: "Dobrze bedzie":)
na stałe zagościły w mojej pamięci.
Żegnając Anię, moją drogą
flexible missionar
miałam nadzieję, że nie było
to nasze ostatnie
spotkanie... Dziękuje Ci Aniu, że znajomość z Toba tak bardzo
wzbogaciła moje życie :
).

Minione trzy m-ce w Doncaster byly bardzo pracowite. Przez cały
ten okres regularnie, w każdy wtorek w ICCD odbywały się lekcje

angielskiego dla kilkuosobowej grupy Polaków. Kurs ten
prowadzony jest
przez Pawła. Uczniowie bardzo chwalą swojego
nauczyciela i odwrotnie:). Po
lekcjach mamy fajny czas rozmów,
przy kawce lub herbatce, a nawet
ciasteczkach. Piekne jest to, że
nigdy nie brakuje tematów do
rozmow. Potrzebujemy relacji z
innymi, warto zapytać kogoś co słychać, jak
leci? Fajne jest to,
że relacje te nie ograniczają sie tylko do godzinki
po zajeciach.

Aneta i Jola uczestniczą i pomagają mi podczas spotkań dla Polek
- to
tzw."solidne firmy", można naprawdę na nie liczyć. Dzieki
dziewczyny!
Lubie te nasze"babskie"spotkania, każde z nich jest
inne i wyjatkowe. Nie
ograniczają się tylko do pogaduszek,
wymiany informacji, ale maja jakiś
szczególny klimat, pokazują,
że możemy na siebie liczyc.

Nasze spotkania sa bardzo twórcze, podobnie jak ich
uczestniczki :).
Wielkie podziękowania dla Karoliny, Oli, Anety
i Dorotki, razem
współtworzymy nasze spotkania, myślimy nad
ich tematami. Tworzymy
zgrany zespół! Cieszę się, że Was mam
babeczki! Kazda z Was wnosi coś
niepowtarzalnego w to co robimy!

Na Walentynkowym spotkaniu poruszałyśmy piękny temat
MIŁOŚCI. Zarówno w
małżeństwie, przyjaźni czy relacjach między
Bogiem a człowiekiem. Myślę, że
trafnie podsumowała ten temat
Ania, mówiąc, że każdy z nas rodzi się już z
potrzebą kochania:
Boga i ludzi. Przedstawila to bardzo obrazowo, mówiąc o

"dziurach w sercu". Dziewczyny zapewne pamietaja? :)


Innym razem mówiłyśmy o KOBIETACH. Zapewniam, że było
o czym rozmawiać, to
przecież temat rzeka:). Karolina, Ola
i Anetka przygotowały referaty na
temat wpływowych kobiet
w naszej historii. Opowiadałyśmy też o
wyjątkowych dla nas
kobietach, które miały i mają wpływ na nasze
życie: nasze
ukochane Mamy, Babcie, Przyjaciółki...


Fajnie było posłuchać tych opowieści. Dziewczyny przygotowały
pyszne
szaszłyki owocowe, a Madzia zrobiła odlotową sałatkę,
prawdziwy rarytas :).
Cenię sobie nasze spotkania, bo jest w nich
coś głębokiego. Może
dlatego, że poruszamy również ważne
tematy dotyczące naszej duchowości, relacji
z Bogiem, innymi
ludzmi. Rozmawiamy o p
rzeszłości, teraźniejszości, innym razem
o przyszłości. Wyobrażam sobie, że
Bóg spogląda na nas oczyma
pełnymi miłości i uśmiecha się:). Przecież On
wie o nas dosłownie
wszystko. Jemu zależy najbardziej na intymnej i
wyjątkowej relacji
z każdym z nas, prawda?!


Fajnie, że możemy razem pożartować, zachęcić się nawzajem,
pomóc sobie i że
nasze relacje nie ograniczają się tylko do spotkań
co dwa tygodnie, lecz
przenoszą się na prywatny grunt, dzwonimy
do siebie, ślemy
smsy, e-maile, odwiedzamy się, wychodzimy
gdzieś razem.
Życie wydaje się wtedy bardziej kolorowe i ciekawe...
Dziekuję Wam kochane, za to że jesteście!

Zapraszam kobiety, które mieszkaja w Doncaster, a jeszcze u nas
nie
zagościly, do odwiedzenia International City Church
Doncaster
, który mieści się przy 30 Nether Hall
Rd,
Doncaster, DN1 2PW
. Przypominam, że spotykamy się w
co drugi wtorek w godz.
17.30-19.30. Najbliższe spotkanie
już dzisiaj, tzn. 8 kwietnia
. Możecie też
zadzwonić pod
nr.01302 365785, jeśli potrzebujecie więcej
informacji.
Zapraszamy!

Etykiety:

niedziela, lutego 17, 2008

Z kajetu Bogusi (3): Świąteczne spotkanie dla Pań

18 grudnia, 2007r. godz. 17.30. Tego dnia odbyło się świąteczne spotkanie, które zgromadziło kobiety różnych krajów, m.in. z Polski, Anglii, Afryki, Chorwacji... Wiele z nich przyszło z dziećmi. Miejscem naszego spotkania był: International City Church w Doncaster. Miejsce to wielokrotnie będzie pojawiać się w moich kajetowych zapiskach, opowiem kiedyś o nim wiecej :).

Panie były odświętnie ubrane, uśmiechnięte, zrelaksowane. Od samego początku wszystkim udzielił się przyjazny nastrój. Na świątecznym stole pojawiły się przygotowane wcześniej potrawy,tj. bigos, ryba, krokiety, czerwony barszcz, piernik... Razem z Karoliną przywitałyśmy nasze drogie Panie, przedstawiłyśmy
program wieczoru. Rozdano opłatek i zachęciłyśmy do składania sobie życzeń. Kobiety z różnych krajów mogły poznać tę ciekawą, polską tradycję.

Stworzyłyśmy też kilka kącików dla naszych najmłodszych uczestnikow, tj. malowanie twarzy, dekoracje z masy solnej. I tu podziękowania dla Gosi, która jest już ekspertem w tej dziedzinie :). Patrząc na roześmiane buźki dzieci i dzieła, które tworzyły, było się pewnym, że bawią się znakomicie. Czas naszego spotkania mijał nam tak szybko...


Było coś szczególnego podczas tego wieczoru, coś co zwróciło nie tylko moja uwagę: chodzi o BOŻĄ I RODZINNĄ ATMOSFERĘ. Jakbyśmy znały się ze sobą od lat.
Miło było popatrzeć jak dziewczyny wymieniały się numerami telefonów, e-mailami.I zobaczyłam, że to naprawdę ma sens, że warto gromadzić ludzi na jednym miejscu, gdzie w Bożej atmosferze mogą odbierać zachętę.

Każda z Pań otrzymała prezent przy wyjsciu: małe, złote pudełeczko, a w nim kilka cennych złotych myśli i werset biblijny: "CZEGO OKO NIE WIDZIAŁO I UCHO NIE SŁYSZAŁO, TO PRZYGOTOWAŁ BÓG TYM, KTÓRZY GO MIŁUJĄ". Bo właśnie to chciałam przekazać zaproszonym kobietom, że każda z nich jest cenna wyjątkowa! Takie myśli ma o nas wszystkich Bog, który: "TAK UMIŁOWAŁ ŚWIAT, ŻE SYNA SWEGO JEDNORODZONEGO DAŁ, ABY KAŻDY, KTO W NIEGO WIERZY NIE ZGINĄŁ, ALE MIAL ŻYCIE WIECZNE" (Ew.Jana 3,16).

Etykiety:

wtorek, stycznia 29, 2008

Z kajetu Bogusi (2): Otwarte serca i domy Polaków

Po zakończeniu pierwszego Tygodnia Polskiego (w październiku ub. r.) zależało mi napodtrzymaniu cennych relacji z poznanymi Polakami. Z wieloma osobami miałam przyjemność kontynuować znajomość, zarówno telefonicznie i mailowo,jak i osobiście. I właśnie te prywatne kontakty cenie sobie szczególnie. Wciąż pamiętam wizytę u Asi i Pawła oraz rodzinną atmosferę, jaka tam panowała. Spędziłam z ich rodziną naprawdę fajny czas, mając wrażenie, że znamy się od lat. Wspomnę jeszcze, że poczęstowano mnie pysznym domowym ciachem (uwaga, mam przepis!). Myślę,że to nie ostatnia wizyta u nich :). A tak na marginesie dodam, że mają dwie ślicznie córeczki: Darię i Wiktorie. Przesyłam buziaki :).
A te godziny przegadane z Karoliną, którą poznałam na wieczorze
fryzjerskim podczas Tygodnia Polskiego! Czy też z Anią, z tajskiej
restauracji, Gosią ze sklepu u Josefiny, np. przy pysznej kawce
z "Costa" i z wieloma innymi osobami...Właśnie te drogocenne relacje
sprawiają, że bardzo szybko przylgnęłam sercem do tego miejsca,
a przede wszystkim do ludzi, których spotykam w Doncaster.
W międzyczasie rozpoczęłam też wolontariat w "Women's Centre",
gdzie w każdą środę mam możliwość spotykać kobiety z różnych
krajów. Również kobiety z Polski, w tym także polskie nastolatki.


Rozpoczęłam też pracę w centrum misyjno-konferencyjnym
„Bawtry Hall”
, gdzie kilka razy
w miesiacu opiekuję się goścmi,
którzy tam przyjeżdzaja. Dla mnie to nie tylko praca, ale
możliwość
poznania ludzi różnej narodowości, co niezwykle mnie ubogaca.


Relacje z Polakami, nawiązane w czasie październikowego Tygodnia
Polskiego oraz przed i po
nim, pozwoliły mi zorientować się w ich
potrzebach. W wyniku tego został utworzony punkt
informacyjny
dla Polaków, który mieści się w budynku ICCD. Wielki ukłon w stronę
pastorów
Graysona & Del Jones oraz całego ICCD, że tak dzielnie mnie
wspierają. Mam do dyspozycji
osobną linię telefoniczną, z nagraną
wiadomością po polsku (dla zainteresowanych Polakow z
Doncaster
i okolic podaje nr: 01302 365785).
Widząc otwartość naszych rodaków i wyrażaną przez nich cheć
dalszych spotkań, jeszcze w grudniu rozpoczęliśmy spotkania dla
kobiet.
Pierwsze z nich zgromadziło dziesięć Polek i zapoczątkowało
nasze
regularne spotkania - co drugi wtorek w miesiącu. To było
niezwykłe
posłuchać ich życiowych historii i patrzeć, jak osoby, które
w większości
nie znają się, nawiązują szybko nic porozumienia.
Podczas tego
organizacyjnego spotkania rozmawiałyśmy na temat
pomysłów, ktore
chciałybyśmy wspólnie realizować. Po czym, tak po
prostu zaczęłyśmy
tworzyć plan spotkania świątecznego, które
zgromadziło kobiety nie tylko
z Polski. Ale o tym w następnym
odcinku:).

Etykiety: