czwartek, października 30, 2008

Z kajetu Bogusi (14)

Kiedy myślę o ostatniej misji przychodzą mi na myśl cztery słowa: WIERNOŚĆ, UWIELBIENIE, WIARA i CUDA!

WIERNOŚĆ...
Tygodnie poprzedzające Dni Polskie nie należaly do łatwych pod wieloma względami. Myślę, że było tak dla wielu osób z grupy misyjnej. Na dwa dni przed ich przyjazdem czułam jak Bóg zacheca mnie, aby wszystko "wypuścic z rąk". Wiedzialam, że po ludzku nie byłam w stanie zrobić już nic więcej. Moja część została już wykonana. Myśle tu głównie o sprawach organizacyjnych i modlitwie. Pozostało tylko zaufać Mu! Bóg okazał się wierny po raz kolejny. Owoce Jego wierności oglądaliśmy każdego dnia podczas tej misji. Wiedzieliśmy, że to był Bozy czas. Pięknie było na to patrzeć :).

UWIELBIENIE...
Wypływalo ono z naszego zaufania Bogu. Śpiewaliśmy na Jego chwałę podczas porannych społeczności i kiedy wracaliśmy z różnych spotkań i działań. Uwielbienie dawało nam siły i rozweselało serce i ducha. A jednocześnie zrzucało z nas odpowiedzialność, że cos jest w naszych rękach. Wręcz przeciwnie, upewniało nas, że Jezus jest Panem kazdej sytuacji.

WIARA...
Myślę, że Bog oczekiwał od nas prostego zaufania i wiary, jaką ma dziecko względem kochającego rodzica. Nasze modlitwy podczas tej misji były proste i konkretne. Modliliśmy się o słońce, o punktualne przychodzenie Polaków na sobotnią ucztę, etc.

"Wiara jest pewnością tego, czego nie widzimy, ale się spodziewamy...". A my spodziewaliśmy się po prostu, że Bóg będzie działał swoimi sposobami. Myślę, że wiara ściśle łączy się z bezwarunkowym zaufaniem. To co mozemy zrobić, to podjąć decyzję, że będziemy ufać Panu, który godzien jest wszelkiego zaufania. I robić swoje! Wiara i działanie bez względu na okoliczności!

CUDA...
Cały ten czas był otoczony cudami, małymi i duzymi, jak np. piekna, słoneczna pogoda podczas naszej wycieczki do Brodsworth Hall & Gardens oraz Cusworth. Ten pogodowy cud stał się dla nas uśmiechem Pana Boga :). Spędziliśmy piękny dzień w towarzystwie naszych przyjaciół z Doncaster. Spacerowaliśmy pośród ładnych widoków rozmawiając o zyciu, Bogu, celu, do którego warto zdązać...

Była tez okazja do konwersacji po angielsku, poniewaz była z nami Marie, zaangażowana w dzialalność misyjną w ICCD. Wiem, że zależy jej na poznaniu polskiej społeczności w Doncaster. Przyglądajać się temu z boku, byłam dumna z Polaków, którzy "przełamywali lody", mówiąc po angielsku. A przecież nie jest to takie łatwe. Natomiast Marie starała się zapamiętać imiona wszystkich uczestników wycieczki. Była bardzo dzielna :). Uważam, że dla każdego z nas to był super czas.

Podsumowując całą misję, uważam, że odbyła się ona pod hasłem: EWANGELIZACJA.
Miałam wrażenie, że Bóg sam podsyłał nam ludzi, którzy potrzebują zmian w swoim życiu. On sam aranżował spotkania z nimi. Obserwowaliśmy to każdego dnia, zarówno w Polskiej Restauracji, podczas wycieczki, sobotniej uczty czy niedzielnego nabożenstwa.

U Boga nigdy nie ma przypadków! Kiedy spędzamy czas z ludźmi, słuchając ich życiowych historii, wielokrotnie czujemy ludzką bezradność. Prawdą jest, że my nie zmienimy ich trudnych okoliczności, nie rozwiążemy problemów. Ale znamy Kogoś, Kto jest w stanie to uczynić. To Jezus Chrystus! Dla każdego z nas, to On stał się źródłem zmian w naszym życiu, poglądach, etc. To On nadał jedyny i prawdziwy sens naszemu życiu. I to On sprawił, że chcemy dzielić się tą Dobrą Nowiną z innymi.

Wszelka działalność społeczna byłaby dla nas niepełna i niewystarczająca. Ponieważ to Bóg jest motorem wszelkich naszych działań. Naszym celem nie było i nie jest przekonywanie ludzi, że inny kościół może zmienić ich życie i okoliczności. To może uczynić wyłącznie Jezus Chrystus, wiara w Niego i relacja z Nim.

Prawdą jest, że chętnie zapraszam Polaków do uczestniczenia w różnych spotkaniach w ICCD. Dlaczego? Ponieważ jest to przyjazne miejsce dla wszystkich ludzi, bez względu na to, z jakim kościołem się utożsamiają. Jednym z ważnych przesłań tego kościoła jest: "You are more than welcome!" Bedac tu od roku, wiem, że nie jest to tylko slogan, ale szczera prawda.

Dziękuje moim przyjaciołom z Polski, że byliście otwartymi i gotowymi do użycia Bożymi naczyniami. Każdy z Was, bez wyjątku, wniósł coś wyjątkowego w relacje i atmosferę tych dni. Dziekuje Wam również za czas żartów, wspólnego gotowania, śpiewania i bycia ze sobą. Super było usłyszeć, że każdy z nas otrzymał więcej, niż dał podczas tej misji. No cóż, na tym właśnie polega Boża ekonomia! :). Cieszę się, że Bóg ciągle powiększa nasz zespół. Dziękuje Sylwkowi i Jackowi za ich wsparcie w przygotowaniach do Dni Polskich i za to, ze są blisko :). Do usłyszenia niebawem...

Etykiety: ,