piątek, września 05, 2008

Z Kajetu Bogusi (13)


Fot: Dorota

Uśmiałam się ostatnio, kiedy jeden z przyjaciół z Donka – Sylwek - zażartował: „Ciekawe, co można dać Bogusi w prezencie urodzinowym?” Nikt nie miał wątpliwości, że może to być np. kajet. I rzeczywiście, dostałam tego roku kilka zeszytów, notatników a do tego różnokolorowe dlugopisy. Stwierdziłam, że z łatwością można mnie scharakteryzować po otrzymywanych prezentach urodzinowych ;).


Obiecałam Wam w ostatnim odcinku kajetu opowieść o pewnej wyjątkowej osobie - Dorocie...


Poznałyśmy się z Dorotką podczas spotkania wigilijnego w ICCD dla Polek. Pomyślałam wówczas: ”Cóż za ciepła osoba”. Przyszłość pokazała, że pierwsze wrażenie było bardzo trafne. A dziś mogę dodać, że to niezwykle odważna i dzielna kobieta. Podobnie jak ja, przyjechala do Doncaster rok temu.

Będąc tutaj niemalże sama, Dorota postanowiła nawiązac nowe kontakty. Czytając polski magazyn w Doncaster i artykuł napisany przez Karolinę, postanowiła się z nią skontaktować. Okazało się to ”strzałem w 10” ponieważ Karolcia zaprosiła bohaterkę tego odcinka kajetu na wigilijne spotkanie. Stało się ono okazją do nawiązania fajnych i cennych relacji przez Dorotę.

Po podjęciu pracy w jednym z tutejszych zakładów, Dorota postanowiła zrobić kolejny odważny krok, który ułatwi jej funkcjonowanie na Wyspach. Rozpoczęła kurs angielskiego, nie mając wcześniej żadnej styczności z tym językiem. Idąc za ciosem, stwierdziła, że czas na kolejne wyzwania. Tym razem kupiła samochód, by zmierzyć się z ruchem lewostronnym w Anglii. I świetnie sobie radzi za kierownicą :).

Dorota jest osobą, która chętnie pomaga innym. Często w sytuacjach awaryjnych nie rozkłada bezradnie rąk. Wiem co mówię, kochani. Kojarzę ją też z wieloma przygodami i ze spontanicznymi wypadami. Wówczas w ciągu kilku minut potrafi zaopatrzyć się w prowiant, nawet komplet filiżanek, abyśmy mogli zrobić sobie piknik. Kiedy ostatniej niedzieli wraz z ekipą przyjaciół, postanowiliśmy wybrać się do Cleethorpes nad morze - padał deszcz. Dorota stwierdziła, że to żaden problem, a poza tym przyjęła wiarą, że w końcu przestanie padać. Wtórował jej Sylwek, który pomodlił się szczerą i konkretną modlitwą w tej sprawie. Jeszcze podczas jazdy zacinał deszcz, ale kiedy dojechaliśmy na miejsce przestało padać. Zrobiliśmy sobie piknik nad morzem! Oprócz fajnych wspomnień, mamy też kilka zdjęć, które robił nam Jacek. Mamy szczęście, bo fotografia to jego hobby.


Cenię Dorotę za wiele rzeczy; m.in.za jej wrażliwe serce, optymizm, niezwykłe poczucie humoru. Mogę na nią liczyć. Cieszę się z każdej okazji, gdy możemy się spotkać. Poza tym jest nieliczną osobą, z którą mogę napić sie parzonej kawy, takiej tradycyjnej polskiej „plujki”. Z zaciekawieniem przyglądam się Dorocie i jej kolejnym ważnym życiowym etapom i przełomom. Choć wiele z nich jest za nią, wierzę, że jeszcze całe ich mnóstwo przed nią. Cieszę się, że mogę być tego swiadkiem. Dla niej jestem prezesikiem lub promyczkiem - tak mnie nazywa.

Dorotka, a Ty jesteś moim słonkiem i cieszę się, że Ciebie mam! Dziękuję, że jesteś! Czy świat nie wydaje się Wam bardziej kolorowy z takimi ludźmi wokół nas?!

Etykiety: