sobota, kwietnia 28, 2007

Rekin, karp czy delfin?

Czytam bardzo interesującą książkę: "Zmowa dobroci" Steve'a Sjogrena. Jeszcze zdążę ją polecić w całej rozciągłości, natomiast dzisiaj tylko krótki przykład ku zachęcie. Autor przedstawia opracowany przez kogoś innego trojaki sposób podejścia do dzielenia się z innymi Dobrą Nowiną o Jezusie.

Możesz być:

1) rekinem - starając się za wszelką cenę wykorzystać każdą okazję, by mówić ludziom o Jezusie (i być postrzegany jako osoba nieczuła na uczucia innych, która chce "sprzedać" to co ma do powiedzenia); lub

2) karpiem - który zamilkł na lata i już nikomu nie stara się świadczyć o możliwości nowego życia w Chrystusie (bo się zraził brakiem reakcji, przykładowo kiedy sam był "w fazie rekina"); lub

3) delfinem - który jest sobą, zwiastuje Jezusa czynem i słowem, bez presji na siebie i innych, dobrze się przy tym bawiąc, kiedy usługuje innym ludziom.

Wybieram bramkę nr. 3 :). Mam już dosyć (braku) efektów w robieniu za rekina czy karpia. Jestem delfinem, a Ty?

Drugie spotkanie małej grupy misyjnej

Drugie spotkanie małej grupy misyjnej odbędzie się już jutro, w niedzielę 29 kwietnia o godz. 17:00 w kancelarii kościoła przy ul. Menonitów 2 w Gdańsku. Jeżeli jesteś z Trójmiasta lub okolicy i chcesz do nas dołączyć, serdecznie zapraszamy!

Tematem spotkania będą nasze oczekiwania co do misji (ogólnie). Będziemy się podejmować decyzje odnośnie terminu wyjazdu oraz sposobu podróżowania. Ponownie postaramy się, żeby spotkanie nie trwało dłużej niż 90 min.

Dołącz do nas i przekonaj się sam, co do Ciebie Bóg mówi na temat misji w Wielkiej Brytanii!

Etykiety:

czwartek, kwietnia 26, 2007

Doncaster na celowniku

A pamiętacie, krótką zapowiedź dotyczącą Doncaster? Ha, właśnie dowiedziałem się od lidera młodzieżowego tamtejszej społeczności, że są bardzo otwarci na przedyskutowanie możliwości rozpoczęcia pracy misyjnej wsród Polaków w ich okolicy!

Czy Bog nie jest wspaniały?

Z tego co wiem od Davida Sharpe'a, podobno ma do nich dołączyć od września rodowita Polka, która ma na bieżąco prowadzić tę pracę, ale jest pełna możliwość wspomożenia jej za pomocą naszych krótkoterminowych wyjazdów misyjnych :).

Czyżby zatem czekały nas aż dwa wyjazdy tygodniowe w te wakacje? Newton-Aycliffe *i* Doncaster? Tym bardziej, że do tego drugiego miasta bedzie bezpośredni lot Wizzairem, dostępny już od 8 lipca, z tego co wiem... Na pewno muszę odwiedzić zatem Doncaster i poznać Davida podczas mojego czerwcowego rekonesansu :).

Pięć najważniejszych powodów, dla których "obawiamy się" wyjazdów na misję

Masz przed sobą trzeci odcinek poradnika radzenia sobie z pseudo-wymówkami, które miałyby nas usprawiedliwić z misyjnej bezczynności. Jeśli zapoznałeś się już z piątym i czwartym co do ważnosci powodem, dzisiaj czas na powód numer trzy.

Brzmi on: "Nie czuję się powołany do tego"

No ten powód przynajmniej ma pozory wymówki o charakterze duchowym, prawda? Zasłaniamy się rzekomym brakiem Bozego powołania, które ponoć objawia się w innych dziedzinach życia. Dziwne, jak niewielu chrześcijan odczuwa swoje pierwsze powołanie własnie do zwiastowania ewangelii i nastawienia na misyjność... Pozwól, że przyjrzymy się wspólnie jak to jest z tym brakiem powołania w tej kwestii:

(1) Wielki Nakaz Misyjny (Mat 28:16-20) dotyczy absolutnie wszystkich chrześcijan, bez wyjątku, i bez zasłaniania się "innym" powołaniem :). Innymi słowy, stanowi on super-powołanie, które powinno być realizowane przez chrześcijan niejako przed wszystkimi innymi indywidualnymi poleceniami, które dostajemy od Boga.

(2) Wielki Nakaz Misyjny nie jest kwestią indywidualnego rozeznania ("mam powołanie do tego, czy nie mam?"), tylko kwestią posłuszeństwa Bożemu Słowu. Zamiast przeduchawiać swoje nastawienie, rozejrzyj się dookoła, kto z Twoich bliskich potrzebuje Ewangelii głoszonej czynem i słowem. W tej własnie kolejności.

(3) W życiu często bywa tak, że kiedy zabierasz się do określonego zadania, na samym początku robisz to przez wiarę i posluszeństwo, nie czując może jeszcze przez cały czas błogosławieństwa, jakie ze sobą niesie. Pomyśl choćby o tym, w jaki sposób nauczyłeś się jeździć na rowerze. Jeśli jestes choć odrobine podobny do mnie, to zapewne początki były trudne. Pewnie wiele razy chcialeś rzucić rower w kąt i do końca życia chodzić piechotą...

Podobnie jest z wyjazdami misyjnymi. Mogą sie nam one kojarzyć z trudem, niewygodą, różnym traktowaniem przez ludzi - i zapewne tak bedzie, dopóki nie złamiesz tego stereotypu, w efekcie posłuszeństwa Bogu, i... nie przekonasz się osobiście, jak wielką satysfakcję z takiej pracy czerpią Ci, którzy dają siebie innym.

Nie mow mi zatem, ze nie czujesz powołania. Podejdź poważnie do zadania, jakie przed każdym z nas stawia Bóg. Ono nie jest kwestia odczucia, lecz posłuszeństwa. Co Ty na to?

Etykiety:

poniedziałek, kwietnia 23, 2007

Po pierwszym spotkaniu

Krótko, bo jeszcze sporo dzisiaj przede mną, a jutro rano wczesny start na trasę.

Jestem bardzo zachęcony po wczorajszym wieczornym spotkaniu! Było nas łącznie ze mną sześcioro (Asia, Janusz, Marek i dwóch Piotrów) i mam wrażenie, że wszyscy spędzimy ten tydzień na intensywnej modlitwie, zastanawianiu się i "liczeniu kosztów".

Wszyscy zapowiedzieli się na następne spotkanie, kiedy to poznamy bliższe koszty (a może i terminy?) naszej wakacyjnej eskapady.

Więcej na bieżące tematy postaram się napisać w drugiej części tygodnia. Chyba, że ktoś z Was w międzyczasie dopisze coś od siebie, co? ;)

sobota, kwietnia 21, 2007

Po wizycie Chezza i Stewarta

Najpierw parę zdjęć:


Od prawej: Stewart Brown, dyrektor do spraw misji ze społeczności
Aycliffe CLC z Newton Aycliffe, Chezz Cherrie - lider młodzieży z CLC, i ja.



Stewart (z prawej) i ja w czasie kazania

Trzy dni wizyty Anglika i Szkota, mieszkających w północnowschodnim miasteczku Newton-Aycliffe minęły bardzo szybko. W trakcie rozmów bardzo szybko pojawił się wspólny duch - okazuje się, że zarówno oni osobiście, jak i nasze społeczności są w tym samym miejscu co nasz zbór i ja. Szukamy możliwości zareagowania na to, co Bóg mówi do naszych serc odnośnie usługiwania wśród Polaków na Wyspach Brytyjskich.

Newton-Aycliffe jest niewielkim miasteczkiem, a Chezz i Stewart i tak naliczyli tam, "na oko", przynajmniej dwustu Polaków, którzy pracują w lokalnych zakładach produkcyjnych. Chcą do nich dotrzeć z przesłaniem ewangelii, ale wcześniejsze działania nie przyniosły skutku. Nawet mimo tego, że zaproszenia na koncerty czy spotkania otwarte zostały przetłumaczone na język polski i dostarczone do miejsc, w których mogły trafić do naszych rodaków.

Nasi goście przyznali, że problemem mogą być różnice kulturowe. Żeby je przełamywać gotowi są przysłać pod koniec sierpnia grupę Brytyjczyków do Gdańska, która nie dość, że pomoże w usługiwaniu mieszkańcom naszego miasta, to jeszcze, niejako w międzyczasie, chce "uczyć się Polaków" - tego co nam bliskie w myśleniu, działaniu, upodobaniach kulinarnych, sposobie spędzania czasu.

Jestem bardzo wdzięczny Bogu za ten wspólny czas z Chezzem i Stewartem! Dużo rozmawialiśmy, planując, rozmyślając, zastanawiając się, jak poszerzyć możliwości dotarcia do Polakow na wyspach z praktyczną ewangelią miłości. Jak im służyć, nie oczekując niczego w zamian. Ok, no może oczekując tego, że Bóg będzie pukał do ich serc, mówiąc im o tym, jak bardzo ich kocha.

Następnym krokiem po tej wizycie jest wyjazd na rekonesans do Newton-Aycliffe. Sprawdzam połączenia, uzgadniam terminy. Nie wyobrażam sobie bowiem zabrania grupy misyjnej w miejsce, w którym dopiero będziemy się na bieżąco uczyć "duchowej topografii" miasta.

Pierwsze spotkanie małej grupy misyjnej

Pierwsze spotkanie (nieformalnej póki co) małej grupy misyjnej odbędzie się już jutro, w niedzielę 22 kwietnia o godz. 17:00 w kancelarii kościoła przy ul. Menonitów 2 w Gdańsku. Jeżeli jesteś z Trójmiasta lub okolicy i chcesz do nas dołączyć, serdecznie zapraszamy!

Będziemy wspólnie modlić się, dzielić pomysłami, planować, podejmować decyzje i po prostu poznawać się lepiej. Wszystko po to, by powstała zgrana grupa ludzi, która będzie w stanie dotrzeć do Polaków w okolicach Newton Aycliffe w północno-wschodniej Anglii (bo to miasteczko będzie pierwszym miejscem naszych działań).

I jeszcze jedno: to nie będą długie spotkania. Postaram się, żebyśmy spotykali się co tydzień, ale na nie dłużej niż 90 min.

Logo misji

Jestem bardzo wdzięczny Darkowi G. za opracowanie koncepcji graficznej i przygotowanie logo dla naszych działań misyjnych. Zobaczcie jakie jest piękne!



niedziela, kwietnia 15, 2007

Chezz i Stewart w Gdańsku!

Od piątkowego wieczora bardzo wiele się dzieje, stąd tylko krótka notka dla czytających. Chezz i Stewart są wreszcie w Gdańsku i cały dostępny czas poświęcamy na to, by rozmawiać o partnerstwie misyjnym z ich społecznością.

Mają wielkie serce do pracy z Polakami w swoim regionie! To doprawdy niesamowite jak Bóg działa w ludzkich sercach w tę samą stronę i w tym samym czasie. Jestem bardzo zachęcony.

Dzisiaj będą na nabożeństwie (Stewart jest Szkotem, więc możecie sobie wyobrazić jaka to będzie dla mnie walka,żeby przetłumaczyć jego kazanie!:)), a później jadą na obiad do A. i P., żeby porozmawiać o współpracy z grupą młodzieżową. Ja będę miał z nimi jeszcze kilka godzin wieczorem. Pysznie.

Proszę Was o modlitwę o wszystkie wspólne zamierzenia, plany, pomysły. To co Bóg tworzy w naszych sercach wygląda na dzieło większe niż takie, któremu mógłbym podołać z własnych sił. Dlatego tak bardzo potrzebuję Bożego wsparcia, mądrych decyzji i właściwego wykorzystania czasu.

Więcej informacji powinienem wrzucić w poniedziałek.

Etykiety:

wtorek, kwietnia 10, 2007

Pięć najważniejszych powodów, dla których "obawiamy się" wyjazdów na misję

Dzisiaj drugi odcinek poradnika radzenia sobie z pseudo-wymówkami, które miałyby nas usprawiedliwić z misyjnej bezczynności. Jeśli zapoznałeś się już z piątym co do popularności powodem, dzisiaj czas na powód numer cztery. Brzmi on:

"Nigdy tego nie robiłem - co jeżeli mi nie wyjdzie?"

(1) Wyjaśnijmy sobie kilka rzeczy: Umiesz pływać? Wiązać sznurowadła? Jeździć na rowerze? Potrafisz w pamięci obliczyć ile jest "sześć razy siedem", a może nawet przywitać w języku obcym? Tak? No właśnie - prawdopodobnie z żadną z tych umiejętności się nie urodziłeś :). Pojawiły się one na skutek ćwiczenia i próbowania.

Oczywiście, że najpierw musiałeś uwierzyć, że ludzkie ciało swobodnie położone na wodzie unosi się, a nie tonie, oraz przekonać się o tym, jak funkcjonuje zmysł równowagi człowieka, którego rower nagle zostaje pozbawiony dodatkowych bocznych kółek (to w wieku lat kilku, więc możesz nie pamiętać).

Jest tak dlatego, że niewiele wartościowych umiejętności w życiu przychodzi samoczynnie, bez wytrwałego wysiłku. Jeśli tylko masz serce i wolę do tego, aby spróbować nauczyć się nowego - np. jak służyć ludziom podczas wyjazdów misyjnych - jestem przekonany, że Ci się uda.

(2) Pytasz "co, jeśli Ci nie wyjdzie?" Ale co konkretnie miałoby Ci "nie wyjść"? Wyjazdy misyjne sprowadzają się do służenia ludziom, rozmowie z nimi, nawiązywaniu relacji, wspólnej modlitwie o rozwiązanie ich problemów. Sam widzisz - są to elementy dobrej codzienności chrześcijanina, prawda?

Nie będziemy się silić (ani wymagać tego od Ciebie), abyś był kimś kim NIE jesteś :). Potrafisz robić pyszne kanapki? Wyprać i wyprasować koszulkę? Grasz na gitarze? Twoj organizm wymaga niewiele snu i możesz z ludźmi "gadać po nocach"? Jeśli tak, to pewnie ryzyko tego, że coś pójdzie nie tak jest małe. Musisz tylko zebrać się na odwagę, żeby kiedyś spróbować.

(3) Z duchowego punktu widzenia, zamykanie się na nowe relacje, nowe doświadczenia z Bogiem i ludźmi, nowe okazje do błogosławienia ludzi, którzy być może jeszcze Boga nie znają osobiście, jest niestety pierwszym krokiem do duchowej pasywności. Jestem przekonany, że nie takiego życia Nasz Ojciec w niebie pragnie dla swoich dzieci. Przecież On mówi (Ew. Jana 10,10):

"Przyszedłem, aby dać życie i to życie w obfitości"

Tę obfitość rzadko znajdujemy w służeniu samym sobie i naszym wymówkom :).

Kiedy przełamiesz jednak barierę niemożności, obawy czy niewiary, przekonasz się, że warto było "zaryzykować z Bogiem" i pojechać na misję. Świadectwa ludzi, którzy czynią to regularnie pokazują, że nic tak nie odświeża życia duchowego jak taki właśnie wyjazd. Nie mówiąc już o ludziach, których ubłogosławisz swoją obecnością :).

Etykiety:

Misyjna mała grupa

Po części jest to efektem mojego spotkania z B. w ubiegłym tygodniu, ale im więcej o tym myślę, tym bardziej przekonuję się, że powołanie do życia cotygodniowej misyjnej małej grupy jest koniecznością. Myślę o czasie i przestrzeni, w których będzie można się regularnie spotykać, modlić o przygotowania do wyjazdów, rozmawiać, snuć plany, omawiać strategię realizacji, ale przede wszystkim być ze sobą nawzajem. Spotykać się, poznawać się, śmiać się, modlić się o siebie - po prostu żyć tym, co Bóg wkłada w nasze serca.

Wstępnie myślałem o niedzieli 22 kwietnia o godz. 17:00 w kancelarii naszej kaplicy. To mógłby być start cotygodniowych spotkań. W ten sposób to rozpoczęcia wakacji udałoby nam się spotkać 9-10 razy, a to oznacza, że wiele spraw potoczyłoby się gładko do przodu.

Co o tym sądzisz? Mógłbyś/mogłabyś do nas dołączyć?

Już przedwczoraj rozmawiałem z M., który niewykluczone, że zjawi się z całą rodziną. Jest jeszcze kilka osób, do których chciałbym dotrzeć w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Na pewno najbliższe niedzielne nabożeństwo z udziałem Stewarta Browna i Chezza Cherrie z Newton Aycliffe pomoże zachęcić ludzi do angażowania się w misje zagraniczne.

A jeżeli jesteś spoza Gdańska - po naszych niedzielnych spotkaniach małej grupy misyjnej na pewno będą pojawiać się tematy do modlitwy - w tym przecież możesz uczestniczyć bez względu na odległość, prawda? Tak myślałem :).

Etykiety:

niedziela, kwietnia 08, 2007

Z ostatniej chwili: Grób jest pusty!!


Jezus prawdziwie zmartwychwstał! :))

Pewnie już o tym słyszałeś - ale czy rzeczywistość Jego zmartwychwstania zagościła już w Twoim życiu? Czy sprawy, które "były złożone w grobie" w relacji z Bogiem i innymi ludźmi powstały do życia?

Zmartwychwstanie Jezusa stanowi zapowiedź również i naszego zmartwychwstania. Dzięki Jego ofierze i przebaczeniu dzisiaj każdy może przez wiarę przyjąć przebaczenie win i grzechów. Chyba tylko wyjątkowi lenie lub ignoranci chcieliby w tej sytuacji pozostać w "grobie problemów" :).

Pamiętaj - dzięki zwycięstwu Jezusa, moc zmartwychwstania towarzyszy wszystkim jego uczniom na codzień. Ty też możesz zaczerpnąć nowych sił u Niego. Czy nie warto modlić się o to jeszcze dzisiaj?

Pomyśl o tym zanim położysz się spać, dobrze?

sobota, kwietnia 07, 2007

Myśl dnia

Gdzieś na jakiejś młodzieżowej stronce, przeczytałem takie życiodajne słowa:

"Muszę przyznać, że moje życie jest wyjątkowo udane, bo mam support od Boga".

Niewiarygodne, jak optymistyczna jest to myśl w swej prostocie :).

A trzy miliony czekają...

Niedawno wpadły mi w ręce wyniki sondażu na temat wyników ogólnej frekwencji w Kościołach w Wielkiej Brytanii. Wyniki bardzo przekrojowe, dotyczące obecnego stanu "zainteresowania" kościołami chrześcijańskimi zarówno pośród samych brytyjczyków, jak i ludności napływowej (z byłych kolonii brytyjskich, a także fali emigrantów zarobkowych).

Moją uwagę zwróciło jednak niezupełnie to, co było zapewne głównym celem badania. Przecież od samego chodzenia do kościoła nikt się nie staje chrześcijaninem, nie? (podobnie jak przebywanie w garażu nie zrobi z człowieka samochodu). Ciekawe wydało mi się jedno zdanie z raportu:

"Wyniki ankiety pokazują (również), że trzy miliony osób które przestały chodzić do kościoła lub nigdy się w nim nie pojawiały, rozważyły by przyjście na nabożeństwo, gdyby tylko KTOŚ JE ZAPROSIŁ".

Niesamowite... Jak wielu Polaków na Wyspach Brytyjskich może mieć podobne nastawienie? Czas to sprawdzić :)

piątek, kwietnia 06, 2007

Myśl dnia

Geniusz tej myśli tkwi w prostocie. Nawet nie wyrażenia jej, ale w zastosowaniu:

"Możemy całkowicie odmienić swoje życie poprzez zmianę przyzwyczajeń myślowych, narzucenie sobie pewnej dyscypliny umysłu."

Mary Southerland

Właściwa kolejność

Dużo wczoraj rozmawialiśmy na temat różnych aspektów misji. To, co wyłania się szczególnie mocno to jeden z celów: nawiązywanie przyjaźni z ludźmi tam na miejscu. I właśnie dzisiaj rano natknąłem się w ew. Marka (Mk. 1:17) na fragment, który bardzo jasno mówi mi, jak to się może stać:

Powołując pierwszych uczniów, Jezus dał im najlepszy argument, dlaczego mieliby totalnie odmienić swoje życie:

"Pójdźcie za mną, a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi"
Dobrze jest odświeżyć sobie tę prawdę: mamy szansę nawiązać z ludźmi w Wielkiej Brytanii fajne relacje (a w konsekwencji zachęcić ich do społeczności z Bogiem), tylko na tyle, na ile każdy z nas "idzie za Jezusem" na codzień. Naszym celem nie jest zawieźć tam *siebie*, bo pewnie nie jesteśmy w stanie rozwiązać wszystkich ludzkich problemów i dylematów. Naszym celem jest zawieźć tam miłość Jezusa, która pozyska uwagę naszych rodaków w Wielkiej Brytanii.

Jest takie powiedzonko: "Nie możesz dać tego, czego sam nie masz". To właśnie mógł mieć na myśli Jezus, kiedy powiedział, że wszystko zaczyna się od tego, jak wygląda nasze "pójście za Nim".

Muszę kończyć - nie mogę pozwolić sobie, by Jezus zniknął mi z oczu dzisiejszego dnia :).

Etykiety:

Spotkanie z B.


Nie ma to jak dobre spotkanie w świetnym (misyjnym!) towarzystwie, przy wybornej kawie i ciastku :).

Wczoraj miałem okazję spotkać się z B., żeby przegadać "techniczne" aspekty wyjazdów misyjnych. B. razem ze swoją służbą robią to od lat na skalę ogólnopolską, więc się nie zawiodłem. Pojawiło się wiele nowych pomysłów, spraw, które trzeba przemyśleć, obliczyć, a przede wszystkim przemodlić... Jestem bardzo zachęcony!

Jednym z owoców tego spotkania jest pomysł, aby założyć małą grupę misyjną. To da ludziom możliwość regularnego spotykania się (myślałem o niedzieli wieczorem, bo jak jest z czasem w tygodniu, to wszyscy wiemy) i "burzy mózgów" na temat przygotowań. Co prawda dwie następne niedziele odpadają (najpierw Wielkanoc, a następnie przyjmujemy gości z Newton Aycliffe), ale mam nadzieję, że od 22 kwietnia można byłoby zacząć.

Hmm, postanowiłem sobie również, że w każdym tygodniu spotkam się z conajmniej jedną nową osobą, o której wiem, że jest wstępnie zainteresowana wyjazdami misyjnymi, aby porozmawiać na temat tego projektu. Biorąc pod uwagę, jak często jestem poza Gdańskiem - to nielada wyzwanie ;).

Etykiety:

czwartek, kwietnia 05, 2007

Polecam dwie książki Billa Hybelsa

Pastor Willow Creek Community Church (w okolicach Chicago, Ill.), Bill Hybels, wydał ostatnio dwie książki, które są już dostępne na naszym rynku. Mam na myśli "Zbyt zajęci, aby się nie modlić" i "Kim jesteś, kiedy nikt nie patrzy".

Obie w przystępny sposób mówią o trochę zagubionych priorytetach współczesnych liderów chrześcijańskich. "Zbyt zajęci..." podaje kilka praktycznych sposobów na to, jak sobie radzić z ogłupiającym tempem życia we współczesnym świecie.

Z kolei "Kim jesteś..." przedstawia nieco zakurzone wartości (takie jak dyscyplina, wytrwałość, twarda miłość), których odnalezienie pomogłoby wielu ludziom stać się w większym stopniu tymi (i takimi), jakich Bóg chciałby ich widzieć. Wiem, bo mi pomaga :).

Jest już również dostępna w języku polskim kolejna pozycja Hybelsa - "Bóg, którego szukasz". Sądząc z opisów, to może być książka, którą chciałbym podsunąć przyjaciołom, o których zbawienie się modlę. Mam nadzieję na "capnięcię" jej ze stoiska literatury w okresie wielkanocnym.

Etykiety: ,

Perspektywa Jana (Chrzciciela)

Zacząłem czytać ewangelię Marka pod kątem wszystkiego tego, co łączy się działalnością misyjną, wyjściem na zewnątrz z poselstwem o zmieniającej mocy Jezusa Chrystusa. I już na samym jej początku (Mk. 1:7) natknąłem się na taki oto werset:

"Idzie za mną mocniejszy niż ja, któremu nie jestem godzien, schyliwszy się, rozwiązać rzemyka u sandałów Jego" (Jan Chrzciciel mówi tutaj o Jezusie)

Ciekawy punkt widzenia, prawda?

Ważne jest, byśmy pamiętali, że chrześcijanie nie głoszą ewangelii we własnej mocy. Nie ogłaszamy tego, że człowiek, zmieniając perspektywę myślenia, może wyrwać się z własnych słabości, grzechów, czy złych przyzwyczajeń. Jeśli nasze życie jest zwycięskie (a jest w Chrystusie!), dzieje się tak dlatego, że "idzie za nami mocniejszy niż my".

To Jezus jest powodem i sprawcą radykalnej odmiany ludzkiego życia. My tylko, podobnie jak Jan Chrzciciel, zapowiadamy, że taka zmiana jest możliwa. I mówimy to, podobnie jak on, w skromności i uniżeniu ("nie jesteśmy godni rozwiązać rzemyka u sandałów Jego"). Nie w tym rzecz, czy to co i jak mówimy będzie miało moc samą w sobie (bo przecież możemy mieć różne trudności w dzieleniu się ewangelią), lecz o to, że za każdym razem kiedy ją zwiastujemy, możemy liczyć, że Bóg będzie poświadczał nasze świadectwo w sercach ludzi, którzy będą z nami rozmawiać.

Ten werset to również doskonały argument, żeby nie obawiać się aż tak bardzo osobistej ewangelizacji, prawda? :)

Etykiety: ,

wtorek, kwietnia 03, 2007

Nasz adres mailowy

Z przyjemnością informuję, że jest już dostępny adres e-mailowy do korespondencji na temat misji (gdyby miało okazać się, że sekcja "comments" jest niepopularna).

Ten adres to:

nawyspy(at)yahoo.pl

Korzystajcie, zapraszam!

Pięć najważniejszych powodów, dla których "obawiamy się" wyjazdów na misję

Postaram się w najbliższym czasie rozprawić w kilkoma najważniejszymi powodami, dla których czasem czujemy się pełni obaw przed wyjazdem na misję. A tym bardziej do innego kraju, nawet jeżeli wchodziłoby w grę zaledwie kilka dni i to nie samodzielnie.

Zrobiłem pewną klasyfikację pięciu najważniejszych powodów. Na miejscu piątym znalazła się obawa pt.

"I co ja tym ludziom powiem?"
.

Jeżeli i Ty zmagasz się czasem z tym pytaniem, wiedz, że:

(1) Jeżeli jesteś Bożym dzieckiem (a zakładam, że jesteś, skoro zastanawiasz się nad wyjazdem na misję ;)), to już z tego tytułu masz zapewne sporo osobistych doświadczeń tego jak dobry jest Bóg. To przecież On przebaczył Twoje grzechy, dał Ci zupełnie nową perspektywę patrzenia na życie, uzdrawia Ciebie z chorób i jest z Tobą każdego dnia, prawda? Jak myślisz, czy o tym właśnie nie warto będzie powiedzieć naszym rodakom w Wielkiej Brytanii?

(2) Jezus sam podpowiada, w jaki sposób najlepiej nawiązać rozmowę z nowopoznanym człowiekiem. W Ew. Jana 3,11 kiedy Jezus rozmawiał z żydowskim kapłanem Nikodemem, odpowiadając na jego wątpliwości powiedział coś niezwykle ważnego:
"Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, że co wiemy - mówimy i co widzieliśmy - o tym świadczymy"
Innymi słowy - mów o tym, co sam przeżyłeś! Tego nikt nie jest w stanie podważyć, ani zakwestionować. Żywe świadectwo Bożego działania w życiu współczesnego człowieka jest jednym z najmocniejszych czynników motywacyjnych dla innych ludzi. W końcu - jeśli w Twoim życiu Bóg działa w kierunku tego co dobre i pięknie, dlaczego nie miałby tego uczynić również dla innych?

(3) Jeżeli uważasz natomiast, że nie wiesz, co innym możesz powiedzieć o Bogu, bo w Twoim życiu nic specjalnego się ostatnio nie dzieje w tym względzie, to przynajmniej jesteś ze sobą szczery, prawda? Z tym, że jeżeli nic z tym fantem nie zrobisz, jakie są szanse na to, że sytuacja odmieni się samodzielnie? Powiem Ci: niewielkie :). Do pierwszego naszego wyjazdu zostało jeszcze kilka miesięcy - może warto zacząć się intensywnie modlić i przybliżyć do Boga?

(4) Wiem, że sporo osób obawia się, tego co będzie jeśli ktoś zada nam pytanie (natury duchowej), na które nie będziemy potrafili odpowiedzieć. Co wtedy? Ano nic - po prostu nie będziesz umiał odpowiedzieć na pytanie :). Czy myślisz, że przez to nie będziesz w stanie dotrzeć do serca osoby, z którą rozmawiasz? Wątpię. Przykładowo ja nie znam wielu odpowiedzi na pytania, które ludzie potencjalnie mogliby mi zadać... Ale są i takie, na które odpowiedzi *znam*. I co najlepsze - Ty też je *znasz*. I o tym zapewne głównie będziemy rozmawiać z ludźmi na ulicach Wielkiej Brytanii.

Gdybyście mieli jeszcze jakieś wątpliwości w tym temacie, poproszę o wpis w sekcji komentarzy. Jeżeli jednak przekonałem Was, że "będziemy mieli co powiedzieć", to zacznijcie już teraz modlić się o to. O ludzi, których spotkamy, o sytuacje, możliwości, etc. Zamiast wypełniać serce strachem, wypełniajmy je wiarą :).

Etykiety: