czwartek, kwietnia 26, 2007

Pięć najważniejszych powodów, dla których "obawiamy się" wyjazdów na misję

Masz przed sobą trzeci odcinek poradnika radzenia sobie z pseudo-wymówkami, które miałyby nas usprawiedliwić z misyjnej bezczynności. Jeśli zapoznałeś się już z piątym i czwartym co do ważnosci powodem, dzisiaj czas na powód numer trzy.

Brzmi on: "Nie czuję się powołany do tego"

No ten powód przynajmniej ma pozory wymówki o charakterze duchowym, prawda? Zasłaniamy się rzekomym brakiem Bozego powołania, które ponoć objawia się w innych dziedzinach życia. Dziwne, jak niewielu chrześcijan odczuwa swoje pierwsze powołanie własnie do zwiastowania ewangelii i nastawienia na misyjność... Pozwól, że przyjrzymy się wspólnie jak to jest z tym brakiem powołania w tej kwestii:

(1) Wielki Nakaz Misyjny (Mat 28:16-20) dotyczy absolutnie wszystkich chrześcijan, bez wyjątku, i bez zasłaniania się "innym" powołaniem :). Innymi słowy, stanowi on super-powołanie, które powinno być realizowane przez chrześcijan niejako przed wszystkimi innymi indywidualnymi poleceniami, które dostajemy od Boga.

(2) Wielki Nakaz Misyjny nie jest kwestią indywidualnego rozeznania ("mam powołanie do tego, czy nie mam?"), tylko kwestią posłuszeństwa Bożemu Słowu. Zamiast przeduchawiać swoje nastawienie, rozejrzyj się dookoła, kto z Twoich bliskich potrzebuje Ewangelii głoszonej czynem i słowem. W tej własnie kolejności.

(3) W życiu często bywa tak, że kiedy zabierasz się do określonego zadania, na samym początku robisz to przez wiarę i posluszeństwo, nie czując może jeszcze przez cały czas błogosławieństwa, jakie ze sobą niesie. Pomyśl choćby o tym, w jaki sposób nauczyłeś się jeździć na rowerze. Jeśli jestes choć odrobine podobny do mnie, to zapewne początki były trudne. Pewnie wiele razy chcialeś rzucić rower w kąt i do końca życia chodzić piechotą...

Podobnie jest z wyjazdami misyjnymi. Mogą sie nam one kojarzyć z trudem, niewygodą, różnym traktowaniem przez ludzi - i zapewne tak bedzie, dopóki nie złamiesz tego stereotypu, w efekcie posłuszeństwa Bogu, i... nie przekonasz się osobiście, jak wielką satysfakcję z takiej pracy czerpią Ci, którzy dają siebie innym.

Nie mow mi zatem, ze nie czujesz powołania. Podejdź poważnie do zadania, jakie przed każdym z nas stawia Bóg. Ono nie jest kwestia odczucia, lecz posłuszeństwa. Co Ty na to?

Etykiety: