"Nakarmienie pięciu tysięcy" to epizod z życia Jezusa i jego apostołów, który zapisany jest we wszystkih czterech ewangeliach. Dzisiaj rano przeczytałem po raz kolejny zapis w każdej z nich, by lepiej na nowo zrozumieć znaczenie tego, co się wtedy wydarzyło.
Same fakty są większości z nas dobrze znane: za Jezusem idzie wielka rzesza ludzi, Ten ich naucza, a gdy dzień chyli się ku końcowi, uczniowie proszą Jezusa, aby kazał ludziom rozejść się (z pustkowia!) na wieczorny posiłek i nocleg. Jezus nakazuje uczniom nakarmić ludzi. Zdziwieni apostołowie z zapasów spożywczych znajdują tylko pięć chlebów i dwie ryby, które miał ze sobą pewien zapobiegliwy chłopiec. Przynoszą je do Jezusa, a ten błogosławiąc je, rozdaje ludowi. Wszyscy (a samych mężczyzn było ok. pięciu tysięcy) jedzą do syta, a na zakończenie Jezus prosi uczniów, aby
"pozbierali pozostałe okruchy, aby nic nie przepadło" (Jan. 6: 13). W ten sposób pojawia się tytułowe dwanaście koszy okruszków (z pięciu bochenków chleba!) i
"nieco z ryb" (Mk. 6:43).
We wszystkich czterech zapisach ewangelicznych czytamy, że Jezus dwukrotnie wprawia swoich uczniów w zakłopotanie. Najpierw kiedy każe im pięcioma chlebami i dwoma rybami nakarmić sporo ponad 5 tys. ludzi. Później, kiedy to zadanie jest już wypełnione, by pozbierać okruchy, które pozostały po jedzeniu w trawie.
O ile pierwsze zadanie (
"Wy dajcie im jeść!") jest wezwaniem do tego, aby w wierze w moc Jezusa zacząć rozdawać TO, CO MAMY, bo Bóg zatroszczy się o to, żeby nikomu nie zabrakło, to czemu Jezus nie poprzestał na tej lekcji? Czemu nakazał uczniom wyzbierać okruszki pieczywa z trawy (iście syzyfowa robota, na pierwszy rzut oka)? Jaki był cel w sprzątaniu po uczcie?
Dzisiaj rano zdałem sobie sprawę, że nigdy tak naprawdę nie znałem odpowiedzi na to drugie pytanie... bo nigdy go sobie nie zadałem. Podobnie chyba trochę jak sami uczniowie, o ktorych ewangelista Marek kilka wersetów dalej pisze, że
"nie rozumieli cudu z chlebami, bo ich serce było nieczułe".
Teraz, kiedy o tym myślę, obie prośby Jezusa, właśnie razem, mają najpełniejszy sens. Nakarmienie ludzi na słowo Jezusa jest przejawem
wiary, że może On uczynić to, co zapowiedział. Ta wiara pojawia się przed wykonaniem zadania, napędza je. Zebranie dwunastu koszy okruszków z pięciu zjedzonych chlebów jest
dowodem pewności - faktem potwierdzającym słuszność uprzedniej wiary w to, że słowo naszego Pana się wypełni.
Ta swoista klamra ma wielki sens również w naszym życiu, o ile tylko nasze serca
nie są nieczułe na Boże działanie. Mam wrażenie, że Bóg nieustannie mnie "rozciąga" w wierze, stawiając mnie w sytuacjach, w których nie jestem w stanie podejmować decyzji inaczej niż tylko wiarą. Pewność dokonanego wyboru (w postaci dowodu dwunastu koszy) pojawia się dopiero po fakcie, bo inaczej chyba pewnie nigdy spontanicznie nie zdobyłbym się na to, by Bogu uwierzyć na Słowo ;).
Jeśli bywasz w podobnych sytuacjach, zbieraj okruszki Bożej dobroci. Kompletuj na bieżąco swoją kolekcję dwunastu koszy. Rozmyślaj nad tym, jak wierny okazał się Bóg, kiedy poprosił Cię o zrobienie czegoś, co wydawało się niemożliwe. Zbieraj materiał dowodowy, który przekona Cię o tym, że warto ufać Bogu. Następny krok wiary będzie odrobinę łatwiejszy, kiedy przypomnisz sobie co potrafi Twój Bóg.
Będziesz o tym wiedział, bo przecież sam wybierałeś z trawy okruszki chleba... :)