sobota, listopada 29, 2008

Konferencja "Pole to Pole"


Im bliżej do konferencji "Pole to Pole" (w luźnym przekładzie "Polacy dla Polaków" albo "Polacy z Polakami", a może nawet "Od Polaka do Polaka" ;)) w Coventry 4 grudnia br. tym bardziej jestem podekscytowany.

Oprócz wszystkich oficjalnych wystąpień (a jest to spotkanie przygotowane przez Alians Ewangeliczny z UK i Polski), a mnie najważniejsza będzie możliwośc spotkania się z ludźmi, którzy prowadzą w UK pracę podobną do naszej. Wiem conajmniej o kilku miejscach (Eastbourne, Londyn, Morecambe, Manchester, Measham, Sheffield, Edynburg, Dublin, Belfast), ale o ilu jeszcze nie wiem? Coś pięknego - poznac osobiście tych wszystkich, którzy na codzień oddają swój czas, siły, modlitwę i poświęcenie służeniu innym Polakom w UK. Pięknie.

Mam również nadzieję dowiedziec się więcej na temat możliwości współfinansowania pracy wśród Polaków przez organizacje misyjne z UK i Polski. Mam tyle pomysłów odnośnie tego, co można by robic, gdybyśmy tylko mieli jakiekolwiek, oprócz samofinansowania, wsparcie z zewnątrz.

Myślę, że pomysł zorganizowania chyba pierwszego tego typu spotkania świadczy o tym, że kościoły ewangelikalne po obu stronach polsko-brytyjskiej "granicy" są gotowe do podjęcia się pomocy duszpasterskiej dla Polaków w UK. Bardzo mnie to cieszy :).

PS. Za kilka dni wrzucę na bloga program konsultacji.

Etykiety:

piątek, listopada 28, 2008

Ktoś już kupił bilety?

Zwracam się do uczestników wyjazdów nr. 11 (Doncaster, styczeń 2009) i nr. 12 (Edynburg, luty 2009).

Jeżeli jesteście na tej liście wytłuszczonym drukiem możecie już spokojnie kupowac bilety. Ktoś z Was już ma? Ile zapłaciłeś/-aś?

Etykiety:

czwartek, listopada 27, 2008

Delirious na koncercie w Polsce



Więcej na www.delirious.pl

Etykiety: ,

Emma (2)

Bardzo dziękuję, w imieniu rodziców maleńkiej Emmy i własnym, za wszystkie modlitwy za jej zdrowie.

Emma jest nadal pod respiratorem po trudnej dziesięciogodzinnej operacji dwa dni temu (problemy z układem moczowym), ale jest nieco lepiej.

Módlmy się nadal o objawienie Bożej chwały z życiu Emmy i pełne uzdrowienie!

Etykiety:

Zapiski Ani (3)

Witam zapiskowo :).


W dzisiejszym odcinku odniosę się do wpisu Harry'ego na blogu, kiedy to po zrobieniu testu osobowości Myers- Briggs wyszło mu, że jest prawie jak Bill Cosby :).


Kiedy rozmawiam z ludźmi w Anglii, zarówno Anglikami jak i Polakami, okazuje się, że Harry jest powszechnie znany. Jedna osoba w Xcel Church powiedziała niedawno, że "w Anglii wszyscy znają Harry'ego". Co więcej, ostatnio spacerując po Darlington, znalazłam nawet ulicę Harry'ego. Co tam Bill Cosby, może i sławny, ale nie ma jeszcze swojej ulicy, a Harry tak :).


Pozdrawiam serdecznie. A oto dowody :).



Etykiety:

środa, listopada 26, 2008

Twórcy historii

Dwa dni temu skończyłem lekturę ciekawej książki, którą na dodatek dośc "przypadkowo" wypatrzyłem ostatnio na naszym stoisku z literaturą w kaplicy. Jest to praca zbiorowa zatytułowana "Twórcy historii" o podtytule "Wizja zakładania zborów na miarę XXI wieku".

Poniżej kilka, niestety wyrwanych z kontekstu cytatów, z tej książki (kursywą) oraz moje wolne myśli. Muszę przyznac, że pod względem uruchamiania synaps mózgowych do myślenia, książka jest w mojej pierwszej piątce tego roku. Dodam jeszcze, że pisana jest w formie świadectw pastorów (po jednym rozdziale na jeden projekt zakładania nowego kościoła) przez m.in osoby z naszych "kręgów" takie jak Arek Krzywodajc, Tomasz Kmiecik czy Tomasz Otremba.

"Skupiamy się na tworzeniu kościoła, który byłby otwarty ma ludzi
poszukujących. Staramy się zmienic charakter nabożeństw,
aby były zrozumiałe dla ludzi z zewnątrz i miały dobrą jakośc".


"Nie chcemy tracic energii na wiele działań, wolimy robic mniej rzeczy, ale dobrze, na wysokim poziomie"

(Tomasz Kmiecik, Częstochowa)

Przyznam, że od dłuższego czasu zastanawiam się jakie wrażenia na typowym nabożeństwie (powiedzmy o charakterze charyzmatycznym) może odbierac osoba, która znajdzie się tam po raz pierwszy. I co możemy zrobic, aby - zachowując to co naturalne dla każdej społeczności i co stanowi jej swoiste DNA - uczynic takie nabożeństwo jasnym przekazem Ewangelii. We wszystkim co się tam dzieje: uwielbienie, modlitwy, zebranie ofiary finansowej, kazanie, ogłoszenia.

Czy porządek nabożeństwa zawsze musi byc taki sam? Co powinno stanowic główny element nabożeństwa: uwielbienie czy kazanie Słowa Bożego? Jakie jest miejsce na obajwianie się Darów Ducha Św. w sposób, który byłby budujący *i* zrozumiały dla gości z zewnątrz? Czy ogłoszenia nie mogłyby miec formy filmiku wideo? Czy ofiarę mogłyby zbierac np. 12-letnie dzieci?

Sami rozumiecie: przekaz ewangeliczny pozostaje niezmienny, zmieniają się formy dotarcia do post-modernistycznego odbiorcy. No właśnie, "odbiorcy" bardziej niż "słuchacza", bo stajemy się coraz bardziej społeczeństwem wrażeniowym zatem i Ewangelię trzeba "prezentowac" w sposób zrozumiały dla odbiorcy. Ciekawe...

"W kościele potrzebna jest równowaga. Nie można robic wszystkiego naraz, tylko dlatego, że ktoś inny tak robił i odniósł w czymś sukces" (T. Kmiecik)

Jestem zdania, że dana społecznośc powinna poznac i jasno określic swoje DNA - czyli to, kim jest i kim nie jest. Taki proces rozsądzania sytuacji odnośnie darów, jakie dany kościół posiada, wizji docierania do ludzi, jaką mają przywódcy oraz ludzi, którzy stanowią siłę tej wspólnoty powinien dac precyzyjną odpowiedź na pytanie odnośnie sposobów realizacji strategii docierania do miasta z przesłaniem Ewangelii.

Wydaje mi się, że póki co, w kręgach ewangelikalnych, mamy bardzo wiele społeczności, które są do siebie podobne jak dwie krople wody. A Kościół powinien byc tak wewnętrznie zróżnicowany jak różni od siebie są ludzie, do którcyh chcemy dotrzec...

"Wierzę, że kościoły w Polsce będą rosły przez dobre niedzielne nabożeństwa" (Arek Krzywodajc)

Jestem za, pytanie tylko, ponownie o to, czy miejscem takiego nabożeństwa zwykle musi byc np. kaplica. Może jestem bardzo post-modernistyczny, ale marzą mi się spotkania kościołów w salach w hotelach, w salach kinowych, a w lecie w parku, a spotkania tzw. "małych grup" (czyli 8-10 spotkań poświęconych modlitwie, studiowaniu Biblii i szukaniu odpowiedzi na życiowe pytania) w takich miejscach jak Costa Coffee, McDonald's, kafejka na stacji paliw czy dworzec PKP. Mówię jak najbardziej serio, żeby nie było wątpliwości :).

"Przez ostatnie dwa lata mówiłem kazania na temat ewangelizacji, ale sam mało robiłem w tym kierunku. Zauważyłem, że ludzie robią to, co ja robię, a nie to, co mówię." (Jerzy Kurzępa)

Ostatnie zdanie pokrywa się z moim punktem widzenia. Jeżeli kiedykolwiek zauważycie, chocby w czasie wyjazdu do UK, że nie robię tego, o czym mówię, że są rzeczy, do których Was "wysyłam", a sam się do nich nie zabieram, macie pełne prawo przyjśc i mi o tym powiedziec :). Tylko razem osiągniemy to, co Bóg nam obiecał :).

I podsumowanie w formie "misyjnego" cytatu z Mariusza Muszczyńskiego, autora posłowia do książki:

"Chrześcijaństwo w swojej naturze jest dynamiczne, nie statyczne.
Chrystus zawsze chodził"

Serdecznie polecam lekturę tej książki. Warto się zmierzyc z własnymi stereotypami na temat Kosciola :).

Etykiety:

Emma

Jeżeli to teraz czytasz, to przerwij i właśnie TERAZ módl się o życie i zdrowie maleńkiej Emmy, która urodziła się w Gdańsku przed dwoma dniami...

Jest bardzo źle. Ale służymy Stworzycielowi nieba i ziemi.

MÓDL SIĘ!

Niepohamowany apetyt...

...na książki :).

Im starszy jestem, tym więcej zauważam w sobie nieuczesanej ciekawość świata zewnętrznego (a często i wewnętrznego), którą zaspokoić może głównie lektura. W ten sposób przyswajam znacznie więcej niż przez oglądanie np. TV. Śmieszne, ale nawet jak mam do przeczytania jakiś ważny i interesujący artykuł umieszczony w internecie, wolę go sobie wydrukować i dopiero wtedy przeczytać.

Nie sądzę, żebym był zatem dobrym materiałem na klienta e-booków... Dla mnie proces czytania niedzownie łączy się z wrażeniami czuciowymi odnośnie przerzucania kartek papieru, trzymania książki w ręce, struktury i wagi papieru, etc.

Może dlatego właśnie książki w wersji paperback wydawane w świecie anglosaskim to mój ulubiony typ wydania.

Na dniach wrzucę 1-2 recenzje tego co ostatnio czytałem. Kończę, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia - muszę iść coś poczytać. Bynajmniej nie na ekranie ;).

Etykiety:

wtorek, listopada 25, 2008

Corpus Callosum w kościele


Corpus callosum (pl. ciało modzelowate) to "stacja przekaźnikowa" (bardzo mi się podoba to sformułowanie) pomiędzy obiema półkulami naszego mózgu. Lewą - odpowiedzialną za logikę, argumentację, świat danych, mowy i liczb oraz prawą - która uruchamia obrazy, intuicję, wyobraźnię i odczucia.

Jak piszą specjaliści:

"Rolę pomostu pomiędzy dwoma półkulami, pracującymi w diametralnie odmienny sposób, odgrywa corpus callosum, niesłychanie precyzyjny i skomplikowany elektroniczno - chemiczny system 30 milionów komórek nerwowych. Na czym polega jego działanie? Jeżeli na przykład słuchasz piosenki, lewa półkula będzie przetwarzała słowa, a prawa melodię. Corpus callosum pełni rolę kabla, przekazującego napływające informacje z jednej półkuli do drugiej, w tempie przyprawiającym o zawrót głowy".

Zainspirowany lekturą dochodzę powoli do tego, jak bardzo potrzebujemy w kościołach chrześcijańskich wykorzystywania naszych prawych półkul: celowego rozwijania tego co twórcze, co przekazuje treśc w sposób wizualny (pliki wideo?), oddziałuje w większym stopniu na pięc zmysłów człowieka, a nie tylko na jego umiejętnośc logicznego myślenia...

Może to będzie jeden z celów, które ja muszę sobie postawic na rok 2009 do realizacji we własnym usługiwaniu w naszej wspólnocie?

W końcu, zauważmy, że i sam Pan Jezus logicznie odpowiadał głównie faryzeuszom, a do zwykłych ludzi (jak pewnie każdy z nas) przemawiał w podobieństwach, metaforach, obrazach...
Ciekawe, prawda? (Mark Batterson wpadł już na to w 2005 r. ;))

Chciałbym w 2009 r. popracowac świadomie nad rozwojem własnego corpus callosum. Najwyższy czas by zaprzęgnąc do wytężonej pracy te 30 mln komórek - człowiek postmodernistycznego XXI wieku jest warty tego, by się z nim komunikowac w sposób dla niego zrozumiały... :)

Etykiety:

poniedziałek, listopada 24, 2008

I'm on Twitter!

Since this blog is being written in Polish for the Polish, I thought I could at least keep updating our English speaking friends about what's going on with this ministry via Twitter.

You could follow right in my footsteps now by clicking a Twitter "follow me" link on the sidebar.

Thanks for keeping me in your prayers! :)

Cytat tygodnia

"Nie pozwól na to, aby to co zrobiłeś źle
przeszkodziło Ci uwielbiać Boga za to, co On zrobił dobrze"

Mark Batterson

Etykiety:

niedziela, listopada 23, 2008

Nie chodzi o liczby

Bóg mnie dzisiaj nauczył czegoś ważnego. Chcę się tym z Wami podzielic.

Przygotowując wyjazd misyjny, zawsze staram się, aby w grupie znalazły się jakieś nowe osoby, dla których będzie to pierwsze takie doświadczenie. Oprócz usługiwania innym, mamy wtedy również możliwośc wzajemnie nieco lepiej się poznac, poby ze sobą z dala od natłoku codziennych spraw.

Przyznaję, że oprócz osób, które same do mnie podchodzą i pytają o kolejne terminy wyjazdów, ja również często rozmawiam z członkami naszego kościoła w Gdańsku, starając się ich zachęcic do przemyślenia i przemodlenia swojego ewentualnego udziału.

Bóg mnie dzisiaj nauczył tego, że bez względu na to, ILU z nas pojedzie do Doncaster czy Edunburga, czy po krańce ziemi, to będzie BOŻA LICZBA, i ja nie muszę się przejmowac tym, czy będzie nas za mało czy za dużo :). A głównie przejmuję się, jak jest za mało ;).

To jest Boże zadanie i On, jak już wielokrotnie tego doświadczaliśmy, zatroszczy się o to, aby były to właściwe osoby. I we właściwej liczbie.

Spędzę tę niedzielę spokojny o to, że Bóg wie co robi :).

Etykiety:

sobota, listopada 22, 2008

Jak nam idzie kupowanie biletów?

Jak wspominałem wcześniej, osoby których imiona na tej liście są wytłuszczone mogą już spokojnie kupowac bilety na wyjazdy nr. 11 (Doncaster) i nr. 12 (Edynburg).

Dajcie znac, wytłuszczeni ;), jak Wam idzie zakup biletów? ktoś już ma? Ile zapłaciłeś/-aś?

PS. Dopiero wróciliśmy z Wiela. Drogi oblodzone, sesje spotkaniowe potrzebne. Mam nadzieję, że jesteśmy bliżej :). Czego? Nie powiem :). Ale jesteśmy bliżej.

Etykiety:

piątek, listopada 21, 2008

Ogłaszamy się w Edynburgu!






Na pewno warto przemyśleć temat wrzucenia jakiegoś ogłoszenia o Dniach Polskich w Edynburgu (a propos, może byśmy wysmażyli jakąś post-modernistyczną nazwę dla tego wydarzenia?) na portal Edinburgh.com.pl. Jego zakres informacyjny, a pewnie i zasięg społeczny wydaje się spory.

Popatrzcie choćby na reportaż z zakończonej niedawno pierwszej edycji Polish Cultural Festival.

Ten portal, plus strona kościoła plus serwisy, ktore regularnie obsługuje Arek z Edynburga (pozdrowienia dla całej rodzinki!), może plakaty na mieście. Chciałbym do Dni Polskich w Edynburgu podejść z całym rozmachem na jaki będzie nas stać :).

Czekam na również inne zakręcone propozycje promocji - coś Wam przychodzi do głowy?

Etykiety: ,

Czterodniowy maraton

(logo copyright: Mountain Graphics. If you are Mountain Graphics and you feel
I have violated you copyright by placing your logo here, let me know and I will remove it.)



Jestem w trakcie czterodniowego maratonu.

Na szczęście nie muszę biegać, bo w naszej okolicy dzisiaj rano spadł pierwszy śnieg.

Maraton polega na tym, że po normalnym dniu pracy, jadę ok. 200 km samochodem i przez następne cztery godziny znowu działam. Po czym, wracam te 200 km z powrotem, przed północą jestem w domu, jem coś ciepłego, biorę prysznic i zasypiam na słabe sześć godzin.

I tak razy cztery (czwartek, piątek, sobota, niedziela).

Oczywiście natura mojej pracy w sobotę i niedzielę (wyjazd liderów w sobotę i nabożeństwa w niedzielę) jest nieco inna, ale powiedzcie to mojemu zmęczeniu :).

Dobrą wiadomością w tym wszystkim jest nagle pojawiające się 4-5 godzin dziennie na modlitwę, czytanie/słuchanie Słowa Bożego, słuchanie kazań z mp3, rozmyślanie, planowanie...

Podoba mi się to, że nawet w ciągu bardzo intensywnego krótkiego okresu bardzo wytężonej pracy, Bóg zawsze robi miejsce dla tego, abyśmy mogli w tym "biegu" być bliżej Niego. Zamierzam wykorzystać te okazje z całą bezwzględnością :).

A Ty - jak się regenerujesz w Bogu, kiedy masz cały świat na głowie? Chętnie posłucham Waszych spostrzeżeń.

Etykiety:

czwartek, listopada 20, 2008

Serwis społecznościowy Polacy.co.uk

Nowy, na pewno rozwojowy, serwis społecznościowy z całkiem sympatyczną mapką, na której można sobie zlokalizować zarejestrowanych polskich "sąsiadów", jeśli ktoś szuka nowych znajomości.

Klik!

Etykiety:

środa, listopada 19, 2008

Audio: Jak sprawić, aby nasza wiara rosła?

Dzisiaj chciałbym podzielić się z Wami moim wrześniowym rozważaniem na temat tego, co zgodnie z Pismem Świętym, człowiek może zrobić, aby jego wiara w Boga rosła. I to zarówno człowiek już wierzący, jak i zainteresowany tym, aby przekonać się dopiero o tym, czy Bóg jest naprawdę realny.

Jak się okazuje, każdy z nas może mieć wpływ na to, czy jego wiara, w obliczu codziennych trudności, rośnie czy więdnie :).

Etykiety:

Centymetr misyjny

Do naszego wyjazdu nr. 11 (Doncaster) pod koniec stycznia 2009 zostało dokładnie

70 dni

Zleci jak z bicza trzasnął :).

Etykiety:

wtorek, listopada 18, 2008

OT: Prawie jak Bill Cosby


Zrobiłem sobie test osobowości Myers-Briggs w najprostszej wersji.

Wyszło mi, że jestem typem osobowości ENFP. :)

Cóż to oznacza?

Otóż jestem typem Idealistycznego Zwycięzcy - m.in. wpisałem się w grupę 2-3% populacji ludzkiej (dobrze, że się jeszcze w ogole wyrobiłem w ramach homo sapiens), jestem pełen pasji do robienia nowych rzeczy i angażowania się w nowatorskie projekty (a ten blog i misje to niby jak nazwać? :)), jestem entuzjastyczny, mam łatwość wyrażania swoich emocji i przekonań. Oprócz tego, dowiedziałem się, że jestem indywidualistą z niezwykłymi mocami działania intuicyjnego, dobrze czuję się wśród ludzi, na których potrzeby jestem niezwykle wyczulony.

Śmiejecie się już? :))

Do tego pakietu otrzymałem również listę preferowanych zawodów, w których najlepiej bym się sprawdził. Dowiedziałem się więc, że powinienem być kimś w rodzaju, psychologa, doradcy, ewentualnie dziennikarza, pracownika społecznego, a w wolnej chwili mogę się rownież zająć organizacją fitnessu (do tego chyba jeszcze nie doszedłem, a przydałoby się). Wieczorami mógłbym dorabiać jako komediant lub aktor, w weekendy - spisując jako reporter szczegóły swojego bujnego życia.

LOL :).

I najlepsze na koniec. Oto znane osoby, które mają taki sam profil osobowości: amerykański pisarz Mark Twain, brytyjski pisarz Charles Dickens, a z ludzi nam współczesnych Oprah Winfrey i Bill Cosby.

No minkę Cosby'ego (tą z ustami w ciup i podniesionymi brwiami) już mam opracowaną - teraz czas na więcej :).

Kwestionariusze osobowości - najlepszy sposób na to, by poprawić sobie samopoczucie w chmurny dzień w połowie listopada :). Polecam.

Etykiety:

Ściągnij CZAPKE (1)

Bardzo mnie cieszy, kiedy nie tylko lokalsi, ale również ludzie zwykle mieszkający w Polsce mają możliwość na bieżąco śledzić to, co dzieje się w zaprzyjaźnionych z nami chrześcijańskich kościołach ewangelicznych na Wyspach Brytyjskich.

A taką możliwość daje, na przykład, miesięczny biuletyn, który właśnie pojawił się na stronach Polskojęzycznego Kościoła w Edynburgu (który odwiedzimy w lutym 2009). Biuletyn ten nazywa się Czasopismo Polskojęzycznego Kościoła w Edynburgu, czyli w skrócie - CZaPKE.

Mistrzowska nazwa! :)

Teraz każdy zainteresowany będzie mógł sobie samodzielnie ściągnąć CZaPKE (wydanie listopadowe tutaj) i być na bieżąco. Świetna inicjatywa - gratuluję PKE CZaPKi :).

Etykiety: ,

poniedziałek, listopada 17, 2008

Do Edynburga jednak Wizzairem! (informacja ostateczna)


Po weekendowych konsultacjach, podjąłem decyzję odnośnie tego w jaki sposób dolecimy do Edynburga na wyjazd nr. 12.

Polecimy z Gdańska do Glasgow i z powrotem Wizzairem (zwróćcie uwagę, że o jeden dzień zmieniają się daty!), a z Glasgow do Edynburga i z powrotem dostaniemy się pociągiem/autobusem. Tak będzie taniej (niższy koszt biletu na teraz) i sensowniej z podróżami.

A zatem: oto oficjalna informacja na temat wyjazdu nr. 12 (informacje zamieszczone we wcześniejszych postach na ten temat niniejszym przestają obowiązywać!):

Data: 19-24 lutego, 2009 (czwartek-wtorek)

Wylot: 19 lutego (czwartek), 2009 godz. 6:00 rano
Lot W6 315 na trasie Gdańsk-GLASGOW liniami Wizzair

Powrót: 24 lutego (wtorek), 2009 godz. 11:15 do południa
Lot W6 316 na trasie GLASGOW-Gdańsk liniami Wizzair

W obu przypadkach jest tylko jeden lot dziennie, więc nie sposób się pomylić.

Na dzisiaj (właśnie sprawdzałem bilety kosztują ok. 220 pln plus opłata za bagaż i opłata manipulacyjna), więc pewnie do 280-300 pln się zamknie. Osoby, które są na liście potwierdzonej na ten wyjazd (czyli Ania W., Marzena KK., Ada M., Mirela R., Daniel R., Piotr W., Robert M.) mogą spokojnie już kupować bilety.

Pozostałe osoby na liście rezerwowej - jeszcze poproszę o wstrzymanie się :).

W przypadku jakichkolwiek pytań - numer telefonu do mnie znacie.

UWAGA: POWYŻSZA INFORMACJA JEST JEDYNĄ OBOWIĄZUJĄCĄ I AKTUALNĄ ODNOŚNIE WYJAZDU NR. 12 DO EDYNBURGA. WSZYSTKIE WCZEŚNIEJSZE POSTY NA TEN TEMAT MAJĄ JEDYNIE WARTOŚĆ HISTORYCZNĄ.

Etykiety:

Zapiski Ani (2)

W moim drugim zapiskowym odcinku chciałabym napisać parę słów na temat przyjazdu ekipy z Donka (w składzie iście „generalskim”: Bogusia, Jacek i Sylwek :)) od strony „darlingtonskiej” .

Było to dla mnie ogromnym błogosławieństwem i darem od Boga. Od początku wszystko wydawało się i wiem, ze zostało zaaranżowane przez Pana. W czwartek w czasie mojego wirtualnego uczestnictwa w spotkaniu modlitewnym w Doncaster padła propozycja spędzenia soboty razem w Darlington, Durham i Newton Aycliffe. Wszyscy jednomyślnie się zgodzili (co patrząc na napięte grafiki każdego z nas, zmiany w pracy Sylwka i Jacka, było niemalże cudem). Wszystko pasowało, nawet to że moi gospodarze (Amy i Ian) zostawili nam pod opieka na cały dzień swój dom (gdzie flexible team z Donka szybko poczuł się jak u siebie).

W sobotę rano wstałam, aby przygotować polski obiadek (z domieszką amerykańskiej kuchni), który okazał się śniadaniem :). Za oknem nie tylko padało, ale lało. Pomyślałam: "Co zrobimy w taki deszczowy dzień?", ale głębi serca widziałam, ze Bóg ma wszystko pod kontrolą. I rzeczywiście - Bóg nie zawiódł i na przyjazd moich gości wyszło słonko (co w Anglii można uznać za cud!). Po obiado–śniadaniu, wybraliśmy się na ślub Laury (córki Stewarta) i Paula do Xcel Church w Newton Aycliffe. To był mój pierwszy angielski ślub, na którym byłam. Było uroczyście i romantycznie, a ja miałam okazje zapoznać ekipę z Donka z moimi przyjaciółmi z kościoła.

Potem wyruszyliśmy do Durham, pięknego studenckiego miasteczka z historyczną katedra i zamkiem otoczonym fosą. "Arka" (samochód Sylwka) dzielnie pokonywała wzgórza i doliny nie dając po sobie poznać ile naprawdę ma lat :). Po drodze podziwialiśmy jesienne krajobrazy Północnej Anglii, zielone pastwiska z owieczkami, nie przestając dziękować Bogu za piękno przyrody, słońce, a przede wszystkim za to, że mogliśmy spędzać ten dzień RAZEM.

Jednym z największych błogosławieństw podążania za Jezusem są ludzie, których On stawia na naszej drodze i relacje, które nam daje. Gdyby nie Jezus pewnie nigdy nie spotkalibyśmy się, nie mielibyśmy tyle wspólnego, a na pewno nie doświadczalibyśmy takiej relacji przyjaźni, jaka tylko może dać Bóg. Kiedy patrzyłam na nasza czwórkę, pomyślałam, że nigdy sami byśmy się tak nie dobrali. Każdy z nas jest inny, ma inne talenty, upodobania, inny charakter, ale razem możemy się uzupełniać, wspierać, zachęcać, dzielić radości i smutki, po prostu ubogacać siebie nawzajem.

Każdy jest unikalnym Bożym Skarbem. Bóg nie stworzył nas do samotności, ale do społeczności. Dlatego tez wiedział co robi, przysyłając Bogusię, Jacka i Sylwka w odwiedziny do mnie. Cieszyłam się każdą chwilą z nimi. To był jak balsam dla duszy. Miałam tez okazje zapoznać ich z Łukaszem i Mariuszem, moimi przyjaciółmi z Newton Aycliffe (chłopaki pozdrawiam Was serdecznie :))

Ostatnim punktem programu była przechadzka po wieczornym Darlington (przywitały nas fajerwerki) i kawa w Dolphin Centre (centrum sportowe) w Darlington. To idealne, spokojne miejsce, gdzie można przy kawie spotkać przyjaciół, porozmawiać. Siedliśmy w wygodnych kanapach, dzieliliśmy się wrażeniami po długim dniu, i cieszyliśmy się z bycia razem. Mówiąc szczerze, nie łatwo mi było rozstawać się z nimi i chciałam zatrzymać ta chwile jak najdłużej i nacieszyć się na zapas :). A z drugiej strony pocieszające jest to, że Bóg ciągle czyni coś nowego i najlepsze jeszcze przed nami.

Wiem, że tutaj w moich okolicach Bóg ma także wielu wspaniałych przyjaciół dla mnie, których jeszcze nie „odkryłam” i wiem, że to miejsce jest pełne Bożych Skarbów. Wiec jeśli mieszkasz w okolicy Darlington, Durham czy Newton Aycliffe, potrzebujesz z kimś podzielić swoje radości albo smutki albo po prostu pobyć razem, wypić kawę w Dolphin Centre, daj po prostu znać a może odkryjesz bogactwo i błogosławieństwo przyjaźni, tak jak mi Bóg dal możliwość przeżywać. Wierzę, ze razem możemy zrobić wiele. Cieplutkie Pozdrowienia dla Przyjaciół (tych obecnych i przyszłych :)).

PS. Od Harry'ego: Z Anią można się skontaktować "prywatnie" choćby przysyłając maila na nasz adres mailowy: nawyspy@yahoo.pl z dopiskiem "Dla Ani". Z przyjemnością przekażę jej wszelkie kontakty i namiary od Was, czytelnicy :).

Na zdjęciu: Ania i Bogusia w restauracji w Durham City.

Etykiety: ,

sobota, listopada 15, 2008

Data wyjazdu nr. 11 do Doncaster

Dostałem właśnie ostateczne potwierdzenie daty naszego kolejnego wyjazdu misyjnego, ponownie do Doncaster. Praca wśród Polaków rozwija się tak dobrze, że kościół ICCD, z którym współpracujemy chce nas tam regularnie widywac: trzymamy się harmonogramu raz na kwartał.

W związku z tym oto nasza oficjalna data wyjazdu:

28 stycznia (środa wieczorem) - 1 lutego (niedziela wieczorem), 2009

Lecimy Wizzairem z Gdańska do Doncaster (tylko jeden lot dziennie, więc nie można się pomylic z rezerwacją). Osoby wpisane tłustym drukiem w tym poście, mogą już kupowac bilety - pozostałe osoby proszę o decyzję zbliżoną do ostatecznej w najbliższą niedzielę (lub wcześniej telefonicznie).

I informacja statystycza: opisywanyt tutaj wyjazd do Doncaster odtąd oficjalnie będzie nazywany wyjazdem nr. 11, a wyjazd do Edynburga w drugiej połowie lutego, 2009 - wyjazdem nr. 12. To tak żebyśmy się nie pogubili :).

Etykiety: , ,

Jak dojedziemy do Edynburga?

Przepraszam za zamieszanie związane z trasą dojazdu na wyjazd nr. 12 do Edynburga w Szkocji. Do połowy ubiegłego tygodnia wyglądało na to, że wszystko mamy ustalone co do trasy.

A później pojawiła się cena biletów na tej trasie w locie liniami Ryanair: około 400 pln na dzisiaj, plus koniecznośc dojechania prywatnymi samochodami do Poznania (i z powrotem, stamtad lata Ryanair do Edynburga), czyli podziału kosztów paliwa plus podziału kosztów opłaty za parking na lotnisku. Jak widzicie, staram się Was chronic, uczestnicy przed wysokimi kosztami :).

Dlatego do poniedziałku pozwoliłem sobie zbadac rozwiązanie alternatywne: poleciec Wizzairem z Gdańska do Glasgow (brak kosztów dojazdów po Polsce), a później dostac się pociągiem/autobusem do Edynburga (jakieś 50 mil, czyli niespełna godzina pociągiem) i z powrotem. Jedyna niewygoda polega na tym, że powrót z Edynburga nastąpiłby o 03:30 w nocy - ale co to dla nas :).

Opcja nr. 2 pozwoliłaby na teraz obniżyc koszty biletu samolotowego z ok. 400 pln na ok. 280 pln. Zanim ogłoszę ostateczną propozycję (będącą wynikiem konsensusu pomiędzy kosztami a wygodą dojazdu) - można oczywiście wpisywac się w komentarzach ze swoimi sugestiami :).

Jestem pewny - wyjazd do Edynburga w lutym 2009 będzie absolutnie niezwykły! :)

A póki co, muszę się sprawie dojazdów dobrze przyjrzec:

:)))

Etykiety:

piątek, listopada 14, 2008

Z kajetu Bogusi (15)

W dzisiejszym odcinku opowiem o wyjątkowym spotkaniu ekipy z Donka z ekipą z Da-Du-Na :) (Darlington-Durham-Newton Aycliffe).


Pewnego wczesnego poranku, wraz z Sylwkiem i Jackiem, wyruszyliśmy w podroż w tak zachwalane przez Anię z Darlo okolice. Towarzyszyły nam dobre humory i przekonanie, że to będzie piękny dzień. Po raz kolejny „nasza” Arka (samochód Sylwka) spisała się na medal ;). Wzruszyłam się, kiedy na niebie pojawiła się tęcza - była jak Boży uśmiech w naszą stronę, mówiący: "Zaplanowałem dla was superdzień...”.

Po niespełna dwóch godzinach dotarliśmy do Darlington, gdzie czekała na nas uśmiechnięta Ania wraz z obiadem na śniadanie ;). Tak tak, to nie pomyłka. Nasza zapobiegliwa gospodyni wiedziała, że czeka nas długi dzień i zaserwowała obiad o 10.00 rano. Poza tym, mogliśmy przekonać się o kulinarnym talencie Ani, która przyrządziła dla nas odlotową w smaku i wyglądzie zupę pt. rosół-krem oraz pieczone ziemniaki, kurczaka i surówkę. Pycha! A na deser: bananowiec!

Kolejnym punktem programu był ślub pewnej pary z kościoła Xcel Church, gdzie jest zaangażowana nasza Ania. Cieszę się, że mogłam tam być i poznać miejsce i ludzi, których znałam z licznych opowiadań Ani i Harrego.


Po ślubie wyruszyliśmy na podbój Durham. Cudne miejsce, które architekturą i atmosferą przypomina York. Miałam wrażenie, że ponownie czas się dla nas zatrzymał. Postanowiliśmy wdrapać się na wieżę zabytkowej katedry. Widok wynagrodził nam wszelkie trudy tej wspinaczki. Żartowałyśmy z Anią, że misjonarki mają życie pełne niespodzianek. Muszą być przygotowane na różne ewentualności w ciągu dnia, tj. ślub, a potem wspinaczka po stromych i wąskich schodach katedry i to na obcasach ;).

Miałam wrażenie, że cała nasza czwórka rozkoszowała się każdą chwilą. Tego dnia była piękna pogoda i mogliśmy spacerować w słonku, pośród pięknych jesiennych pejzaży. Każdy z nas miał aparat fotograficzny, zrobiliśmy więc wiele pięknych zdjęć. Są jednak też pewne zdjęcia, które robię tylko sercem. Mają one dla mnie wyjątkową wartość. Często przywołuję je w swojej pamięci. Wówczas uśmiecham się do siebie i czuje się szcześliwa, że mam tyle powodów, aby być wdzięczną Bogu. Czy to nie jest piękne, że tak naprawde to te "małe" powody stanowią o naszym szcześciu?!

Ciesze się, że mogliśmy też poznać Łukasza i Mariusza, którzy są częścią polskiej ekipy zamieszkującej Darlington i okolice, a o których słyszałam wiele z opowiadań Ani. Fajnie, że znajomości, relacje są „flexible” - podobnie jak misjonarskie życie ;). I że wcale nie muszą ograniczać się do miejsca, w którym mieszkamy.

Po zwiedzaniu uroczego Durham gdzie też zjedliśmy posiłek, udaliśmy się na wieczorny podbój Darlo. W centrum miasta przywitały nas fajerwerki :). Z charakterystycznym dla nas humorem i pozytywnym nastawieniem nie mieliśmy wątpliwości, że to rownież nie przypadek. Zachęceni i podniesieni na duchu udaliśmy się do „Dolphin Centre”, gdzie przy dobrej kawie podsumowaliśmy nasz wspólny dzień. Powiem tylko, że można było czuć się wzruszonym. Ja ze swojej strony bardzo moim przyjaciołom dziękuję! To byl kolejny wyjątkowy dzień! Wierzę, że to nasze spotkanie zapoczątkowało fajną przyjaźń między Donkiem a Darlo :).

Etykiety: