"Gdzie", a nie "czy"
Bóg ostatnio bardzo wyraźnie do mnie mówi, o tym, że każdy chrześcijanin musi kiedyś w życiu zacząć zadawać Bogu pytanie "gdzie" ma się udzielać w zakresie misji, a nie "czy" ma się udzielać w ogóle.
Wielki Nakaz Misyjny ("Idźcie na cały świat i głoście ewangelię...") dotyczy wszystkich chrześcijan bez wyjątku. Na szczęście dobry Bóg daj nam wybór: mamy do dyspozycji Jerozolimię, Judeę, Samarię i krańce ziemi. To oczywiście tylko metafora. Chodzi o naszą najbliższą okolicę (rodzina, sąsiedzi, współpracownicy, koledzy), region (osiedle, miasto, województwo), kraj (przykładowo, Polska) czy wręcz cały świat.
Coraz częściej spotykam się też ze zdaniem osób, które dotąd chyba nie czuły specjalnego powołania misyjnego, że Bóg porusza w nich "misyjną strunę". Albo wręcz sytuacja życiowa, w której się znaleźli budzi w nich tę nieznaną Bożą strunę. Niedalej jak wczoraj dowiedziałem się o bratankach mojej żony (Marcie i Tomku), którzy właście doznają Bożego poruszenia w Irlandii. I nie są w tym osamotnieni - Bóg budzi polskie chrześcijańskie serca do zwiastowania ewangelii bez względu na strefy czasowe, czy szerokości geograficzne.
Może z czasem będzie okazja do współpracy z Martą i Tomkiem? Bardzo bym tego chciał.
A póki co, potwierdziliśmy właśnie wizytę Chezza i Stewarta u nas w Gdańsku w dn. 14-15 kwietnia, br. Prawdopodobnie podzielą się świadectwem, a może nawet Chezz usłuży Słowem Bożym?
Pięknie - wygląda na to, że zaczyna się zaczynać :). Szukajmy wspólnie, czytelniku, odpowiedzi na pytanie "gdzie?". To znacznie lepsze pytanie, w biblijnych kategoriach, niż pytanie "czy?".
Etykiety: Irlandia, Newton Aycliffe, powołanie