wtorek, lutego 13, 2007

Miejsca, które warto zobaczyć: Times Square Church

Dużo słyszałem i czytałem na temat zboru pastora Davida Wilkersona na Times Square w Nowym Jorku. To człowiek wielkiej wiary i wielkiej pokory, w tej chwili dobiegający już pewnie siedemdziesiątki. Sprawdzony i wytrwały w boju o serca ludzi na ulicach (i pod nimi, na stacjach metra) Wielkiego Jabłka.

Dopiero jednak w tę niedzielę miałem przyjemność po raz pierwszy odwiedzić to historyczne dla wielu zielonoświątkowców miejsce. Poniżej krótki reportaż zdjęciowy z popołudniowego nabożeństwa - mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu oddaje atmosferę społeczności. Siłą rzeczy bardzo różną od naszej, gdańskiej - ale równie inspirującą.

Powyżej: fronton budynku tego międzynarodowego zboru (kilkadziesiąt różnych narodowości, ludzie różnych ras, jak to w Nowym Jorku). Pierwszy z prawej to Łukasz, bratanek mojej żony, który wraz z rodziną mieszka od prawie roku w tym mieście.

Kaplica zboru mieści się w zaadaptowanym do celów zborowych byłym budynku teatru broadwayowskiego. Krzesełka i ustawienie sali "kinowe", ale widoczność z miejsca, w którym udało nam się usiąść - znakomita. Siedziałem na dole, mniej więcej w dwudziestym rzędzie. Jak zobaczycie na zdjęciach poniżej, drugie audytorium stanowią miejsca balkonowe.

Oprócz tego w tym kilkupiętrowym budynku znajduje się kilka(naście?) overflow rooms, czyli pomieszczeń w których spóźnialscy, matki z dziećmi, czy osoby wyrażające taką chęć mogą uczestniczyć w nabożeństwach za pomocą telebimu, na którym jest wyświetlany jego przebieg. Mało europejskie, nie? My byśmy chcieli bezpośredniego kontaktu... Z drugiej strony - jak na każde nabożeństwo przychodzi kilka tysięcy ludzi, to tego typu budowla nigdy wszystkich naraz nie pomieści.

Obyśmy w Polsce mieli niedługo takie problemy :).


Mam nadzieję, że widzicie (w centrum zdjęcia) chór młodzieżowy (w tle, za kazalnicą). Bezpośrednio przed nami siedzieli również Słowianie - zdaje się, z którejś z byłych republic radzieckich.

Bardzo mi się podobało tamtejsze uwielbienie. Większość obecnych aktywnie się angażowała, a że duża część sali była rasy nie-białej, już po kilku refrenach zrobiło się dość "swingowo". Tego się właśnie spodziewałem - dużo klaskania do rytmu, głośnych modlitw, swobodnego, ale godnego oddawania Bogu chwały. Uwielbienie nie było długie (ok. 25 min, później dwie pieśni solowe), ale bardzo odświeżające :).

Reporting live from Times Square Church - wasz Harry :)

PS. TSC jest pięknym przykładem zboru misyjnego. Nie tylko historycznie (kto nie czytał jeszcze książki "Krzyż i sztylet" (tutaj polska wersja online drugiej książki o Wilkersonie i jego podopiecznym - Nicky Cruzie) i jakimś cudem uchował się na świecie, niech koniecznie do niej sięgnie). Właśnie na niedzielnym nabożeństwie pastor młodzieżowy (i kaznodzieja tamtego dnia), Patrick Pierre informował o możliwości zapisania się na krótkoterminowe misje. W tym roku członkowie zboru wyruszają m.in. do stanu Alabama, Meksyku, Gwatemali czy Francji. Do wyboru - do koloru.

Jestem przekonany, że w naszym zborze bardzo szybko będziemy mogli postawić samych siebie przed dylematem: GDZIE jechać (na misje), a nie CZY jechać. Dylemat GDZIE, to jeden z piękniejszych duchowych dylematów :).