Heartbeat: Rewolucja służenia (5)

Widać wyraźnie jak wielka jest różnica pomiędzy "wiedzieć", a "czynić". Kiedy przyglądam się mojemu życiu, treściom swoichmodlitw, zapiskom po lekturze Biblii, kazaniach, słuchanych mp3, widzę - mam nadzieję, że odbierzecie to właściwie - że relatywnie sporo wiem o tym, do czego zaprasza mnie Bóg.
Jeśli jednak pragnę, a pragnę!, aby mojemu życiu nadal towarzyszyło Boże błogosławieństwo, wiedza mi nie wystarczy.
Błogosławieństwo idzie za czynem.
Całkiem tak samo jak w przypadku starotestamentowego Abrahama, któremu Bóg powiedział: "idź, a jak Tobie wskażę kierunek", a później "i będę Ci błogosławił". Bo błogosławieństwo Boże jest nieuchronnie powiązane z tym, co czynimy na podstawie tego, co o Bogu i Jego zamiarach już wiemy.
I choć kuszące wydać się dzisiaj może zanurzenie w teologicznej teorii, nikt po tamtej stronie wieczności nie będzie nas specjalnie mocno z tego akurat odpytywał ;). Zdam jednak sprawę z tego, jak działałem z Jezusowym ręcznikiem i misą, "umywając nogi" tym potrzebującym, których Bóg postawił na mojej drodze.
Mam na to właściwe określenie (nawet nie moje, przysposobione): S-E-R-V-O-L-U-T-I-O-N, czyli rewolucja przez służenie. Gdzie wiele służenia, tam wiele błogosławieństwa. Dla innych i dla mnie.
Może nawet nie podejrzewasz, ale jeśli jesteś naśladowcą Jezusa, doskonale nadajesz się na rewolucjonistę. Takiego rewolucjonistę. Który służy. A teraz wybaczcie, ale muszę iść rozwiesić ręczniki i wymienić wodę w misie: po drugiej stronie mojego posłuszeństwa jest ZAWSZE ktoś, kto czeka na moją pomoc. Twoją też. Rozejrzyj się! :)
Etykiety: Heartbeat