piątek, maja 27, 2011

Heartbeat: Rewolucja służenia (5)

Heartbeat czyli rytm bicia serca, to kolejna seria rozważań biblijnych, której podejmę się tutaj na blogu. Podstawą do rozważań będą fragmenty ewangelii Jana w przekładzie - to blogowa nowość - New Living Translation.

Właśnie kończę czytać Nowy Testament w tym tłumaczeniu i wiele fragmentów właśnie ewangelii Jana zrobiło na mnie na nowo wielkie wrażenie.

Jak pamiętacie, Jan był tym z Apostołów, który miał szczególnie bliską więź z Jezusem. Mam nadzieję, że ten, który często "składał głowę na piersi Jezusa", pomoże nam odkryć nieco więcej z rytmu Jezusowego serca, który mamy przywilej przenosić na rzeczywistość współczesnego świata.

Dzisiaj piąty odcinek, w którym zastanawiamy się nad prioryretami w życiu chrześcijanina.

"Teraz kiedy o tym wiecie,
Bóg będzie Wam błogosławił,
kiedy będziecie to *czynić*".

Ew. Jana 13:17 (przekład własny)

Słowa Jezusa dotyczą umycia nóg uczniom - jednego z najbardziej znamiennych aktów Syna Bożego wobec Jego naśladowców.

Widać wyraźnie jak wielka jest różnica pomiędzy "wiedzieć", a "czynić". Kiedy przyglądam się mojemu życiu, treściom swoichmodlitw, zapiskom po lekturze Biblii, kazaniach, słuchanych mp3, widzę - mam nadzieję, że odbierzecie to właściwie - że relatywnie sporo wiem o tym, do czego zaprasza mnie Bóg.

Jeśli jednak pragnę, a pragnę!, aby mojemu życiu nadal towarzyszyło Boże błogosławieństwo, wiedza mi nie wystarczy.

Błogosławieństwo idzie za czynem.

Całkiem tak samo jak w przypadku starotestamentowego Abrahama, któremu Bóg powiedział: "idź, a jak Tobie wskażę kierunek", a później "i będę Ci błogosławił". Bo błogosławieństwo Boże jest nieuchronnie powiązane z tym, co czynimy na podstawie tego, co o Bogu i Jego zamiarach już wiemy.

I choć kuszące wydać się dzisiaj może zanurzenie w teologicznej teorii, nikt po tamtej stronie wieczności nie będzie nas specjalnie mocno z tego akurat odpytywał ;). Zdam jednak sprawę z tego, jak działałem z Jezusowym ręcznikiem i misą, "umywając nogi" tym potrzebującym, których Bóg postawił na mojej drodze.

Mam na to właściwe określenie (nawet nie moje, przysposobione): S-E-R-V-O-L-U-T-I-O-N, czyli rewolucja przez służenie. Gdzie wiele służenia, tam wiele błogosławieństwa. Dla innych i dla mnie.

Może nawet nie podejrzewasz, ale jeśli jesteś naśladowcą Jezusa, doskonale nadajesz się na rewolucjonistę. Takiego rewolucjonistę. Który służy. A teraz wybaczcie, ale muszę iść rozwiesić ręczniki i wymienić wodę w misie: po drugiej stronie mojego posłuszeństwa jest ZAWSZE ktoś, kto czeka na moją pomoc. Twoją też. Rozejrzyj się! :)

Etykiety: