sobota, kwietnia 11, 2009

Książki: "Wild Goose Chase" Marka Battersona

W zasadzie treśc składającą się na zawartośc książki Marka Battersona znałem już wcześniej z jego kazań, które można znaleźc w dziale Resources / Media na stronie jego kościoła o nazwie National Community Church.

Ponieważ Batterson jest jednak wielkim erudytą (choc przyznaję, że podobne zabiegi stylistyczne stosuje zarówno w formi mówionej jak i pisanej, co dla niektórych może byc nieco nużące), warto było sięgnąc i po książkę.

Zanim jednak o treści - należy się pewne wyjaśnienie samego tytułu, który na polski można by oddac jako "Gonitwa za dziką gęsią". Nie chodzi jednak o opierzonego posiadacza dzioba, tylko o.. Ducha Św! Dzika gęś, czyli an geadh-glas w języku celtyckim, była właśnie symbolem nieodgadnionej, dzikiej, nieujarzmionej natury Ducha Św. Tego samego, o którym Biblia mówi, że jest jak wiatr...

Pogoń za Duchem Św. to, zdaniem Battersona, wystawienie się na Jego działanie w naszym życiu w sposob niekontrolowany przez człowieka. To gonitwa za tym, co i w jaki sposób Duch pragnie uczynic.

Aby to zrobic należy dac się Bogu wyzwolic z sześciu "klatek" niemożności, które odbierają nam wolnośc pogoni za Duchem. Te klatki to klatka odpowiedzialności (na przykładzie Nehemiasza), klatka codzienności (Mojżesz), klatka własnych założeń (Abraham), klatka winy (Piotr), klatka niepowodzenia (Paweł) i klatka strachu (Jonatan).

Każda z nich zawiera wiele pobudzających do myślenia informacji, wyników badań, przykładów oraz metafor, których Batterson jest mistrzem. Mnie "Wild Goose Chase" zainspirował do większej odwagi i tego, by uwierzyc, że życie z Duchem Św. ma naturę filmu przygodowego :).

Na zakończenie kilka cytatów z książki:

"Zastanawiam się, czy kościoły nie robią z ludźmi tego,
co zoo robi ze zwierzętami"


"Słowo 'chrześcijaństwo' powinniśmy
zawsze rozumiec jako czasownik"


"Większośc służby Jezusa stanowiły wydarzenia,
których nie planował"


"Kiedy święte działania zmieniają się w puste rytuały,
wykonujemy służbę pochodzącą z pamięci znajdującej się
w lewej pólkuli mózgu, zamiast działac w oparciu o wyobraźnię,
której ośrodek jest w naszej prawej półkuli".


"Wiara nie jest logiczna. Ale nie jest też nielogiczna.
Jest teologiczna".


PS. W międzyczasie próbowałem również przekopac się przez treśc książki Bill Hybelsa "Życie które działa", ale uczciwie przyznam, że nie dałem rady... Chyba jestem w innym "sezonie życia", bo w połowie zarzuciłem rozważania na podstawie Księgi Przypowieści. Trzeba będzie kiedyś wrócic.

Etykiety: ,

środa, stycznia 21, 2009

OT: Jeszcze o Marku Battersonie i National Community Church

Chciałbym wykorzystać dynamikę przynajmniej dwóch rozmówców, którzy ostatnio pojawiają się w komentarzach na blogu (pozdrowienia dla Jamesa i j23, może jeszcze się ktoś pojawi) i zapytać Was czytelnicy o opinię odnośnie tego, czy model kościoła wielolokalizacyjnego, np. taki jaki obowiązuje w National Community Church w Waszyngtonie (pastor Mark Batterson), mógłby się przyjąć w Polsce.

Zachęcam do lektury tego, jak oni to robią, ale najkrócej:

1. Jest to jedna wspólnota, która spotyka się w czterech-pięciu miejscach równolegle na weekendowych nabożeństwach

2. Kazanie wygłoszone live na nabo w sobotę wieczorem jest nagrywane na DVD i wszystkie lokalizacje niedzielne mają kazanie z odtworzenia DVD. Rozumiem, że uwielbienie jest live wszędzie.

3. Kościół spotyka się w salach kinowych multipleksu na stacjach metra w rejonie DC oraz we własnej kafejce.

4. Duży nacisk położony jest na interaktywność i nowoczesność przekazu (sesje pytań i odpowiedzi w niektóre weekendy po kazaniu, multimedia, oprawa graficzna wideo, etc).

Pytanie: czy to fenomen kulturowo charakterystyczny dla Ameryki, czy też dajmy na to w Europie widzielibyście możliwość korzystania z takiego modelu? Czy w Polsce kino multipleksowe jako lokalizacja na kościół to raczej przejaw braku smaku czy sposób na docieranie do ludzi tam gdzie oni są? Co sądzicie o kazaniach z odtworzenia?

Odpowiedzi na inne niezadane pytania (ale w temacie!) równie mile widziane.

Otwieram dyskusję :)

Etykiety: ,

wtorek, stycznia 13, 2009

W jamie z lwem w snieżny dzień (refleksje po lekturze książki)

Taki właśnie niezwykły tytuł ma książka autorstwa Marka Battersona, którą właśnie skończyłem czytac. Trzeba przyznac, że jak na treśc wyciągniętą właściwie z historii jednego wersetu z Biblii (o tym, czego dokonał Benajasz, który zabił lwa w jamie w śnieżny dzień), to Mark ma wiele do powiedzenia :).

Co najfajniejsze to fakt, że autor jest wielkim erudytą i mistrzem używania metafor i krótkich trafnych stwierdzeń. Wynotowałem sobie bardzo wiele jego przykładów, tutaj, z racji objętości podzielę się i skomentuję tylko niektóre z nich.

Książka traktuje o odwadze i przygodzie w życiu z Bogiem. O tym, byśmy jak biblijny Benajasz, stawili czoła naszym obawom ("lwom"), byśmy widzieli Boga jako większego od naszych problemów i nie musieli pod koniec życia żałowac, że nie zrobiliśmy czegoś, co wymagałoby podjęcia dobrze pojętego ryzyka w życiu z Bogiem.

Oto kilka naprędce tłumaczonych cytatów wraz z moimi krótkimi odniesieniami:

"Naukowcy z dziedziny psychiatrii twierdzą, że człowiek rodzi się tylko z dwoma wrodzonymi typami strachu: ze strachem przed upadkiem (przewróceniem się) i ze strachem przed głośnymi dźwiękami. Wszystkie pozostałe "strachy" rozwijamy w sobie sami"

Im dłużej się temu przyglądam, tym bardziej widzę dwa remedia na wszystkie moje obawy: przebaczenie przez krew Jezusa Chrystusa zabiera strach związany z przeszłością, a widzenie Boga tak wielkim jakim jest - usuwa strach przed niepewnością przyszłości. Wiara włącza światło w ciemności. Jak mówi Mark:

"Wiara to proces oduczania się naszych irracjonalnych strachów".

i jeszcze jedna perełka:

"Uwielbienie dla Boga polega na zapominaniu o tym, co jest nie tak z nami, po to aby przypominac sobie co w Bogu jest wspaniałego. Uwielbienie jest jak przyciśnięcie klawisza F5 (funkcja odświeżania) w komputerze".

"Marzymy o zerowej grawitacji. O sytuacji w życiu, w której nie mielibyśmy żadnych problemów czy wyzwań. Z tym, że z biologicznego punktu widzenia zerowa grawitacja jest niebezpieczna dla zdrowia. Kosmonauci, którzy dłużej przebywają w stanie nieważkości doświadczają poważnych komplikacji zdrowotnych. Bez naturalnego oporu, człowiek traci masę mięśniową, obniża się gęstośc substancji tworzących kości, podnosi się puls, a sam człowiek ledwie jest w stanie stac na nogach po powrocie do atmosfery ziemskiej".

To chyba jedna z najtrafniejszych metafor. Zero grawitacji. Już mi się w głowie krzyżują połączenia neuronowe odpowiedzialne za zbieranie pomysłów do kolejnego audio :).

"Wiara nie obniża poziomu niepewności, ale akceptuje go".

"Niektórzy chrześcijanie zachowują się w taki sposób, jakby byli przekonani, że podstawowym celem ich wiary jest minimalizacja ryzyka w życiu".

"Pomyśl o każdej życiowej możliwości jako o darze od Boga.
To, co z nią zrobisz jest Twoim darem *dla" Boga"
.

Myślę, że wiele osób biorących udział w jakichś przedsięwzięciach duchowych wymagających ryzyka i zawierzenia Bogu, mogłoby się zgodzic z powyższym stwierdzeniem. Tak wiele często w swoim myśleniu trzeba zmienic, aby postrzegac sytuacje życiowe na codzień jako dane przez Boga okoliczności np. do odezwania się do kogoś nieznajomego, uśmiechnięcia się, nawiązania rozmowy. Do tego, by podejśc do kogoś, kto siedzi sam w uniwersyteckiej czy szkolnej stołówce i po prostu zagadnąc go, okazac zainteresowanie.

A Bóg już sam wie najlepiej jak takie wykorzystane przez nas okazje zamienic niejednokrotnie na piękne chwile, kiedy można się podzielic z kimś wieczną nadzieją :).

Mam jeszcze drugą książkę Marka - "Wild Goose Chase", ale zostawię ją sobie na luty, bo teraz już stygnie "Upadek Lucyfera" autorstwa Wendy Alec.

A Wy, co ciekawego teraz czytacie?

Etykiety: , ,