Podróż przez Dzieje (16) - Zapasy i rydwany
Dzisiaj kolejny odcinek rozważań na podstawie fragmentu z szesnastnego rozdziału Dziejów Apostolskich w wersji NASB (New American Standard Bible):
"A poszczególne wspólnoty umacniały się
w wierze i rosły w liczbie każdego dnia"
w wierze i rosły w liczbie każdego dnia"
Dz. Ap. 16:5
Jestem przekonany, że większość liderów wśród chrześcijan ewangelicznych z łatwością zgodzi się ze stwierdzeniem, że i dzisiaj taki jest cel stojący przed kościołem lokalnym.
I o ile, choć pewnie różni ludzie mogą mieć różne doświadczenia, umacnianie się w wierze jest w jakimś stopniu zauważalne lokalnie, wzrost liczbowy (a nie tylko jakościowy) dzisiaj w wielu kręgach nie jest specjalnie zauważalny. Nie będę snuł swoich koncepcji na ten temat, bo zajmują się już tym ludzie o ustalonej reputacji, tacy jak Ed Stetzer, George Barna, etc.
Chcę natomiast wykorzystac okazję, jaką stanowi niniejszy cytat, aby odnieśc się do pewnego sformułowania, które czytałem ostatnio. Jeden z krytyków wspólczesnych form docierania do ludzi z ewangelią napisał (cytuję z głowy), że: "przecież Apostołowie nie organizowali zapasów rzymskich ani wyścigów rydwanów, żeby przyciągnąc tłumy. Nie musieli, ponieważ mieli moc Ducha Św., która była najlepszym magnesem dla ludzi".
Trudno się z tym nie zgodzic.
Jednocześnie - nasuwa mi się pewna refleksja. Przyznam otwarcie, że nie mam tak wielkiej miary Ducha, jaką mieli Apostołowie pierwszego Kościoła. Owszem zdarza mi się korzystac z darów Ducha, kilka (może więcej?) osób doznało Bożego uzdrowienia dzięki Bożemu działaniu przeze mnie, a inni rozpoczynali w mojej obecności nowe życie w Chrystusie.
Natomiast - nadal (jeszcze?) nie poruszam się na codzień w takiej mocy Ducha, aby jednocześnie, w sposób planowy, byc w stanie przyczyniac się do jakościowego i ilościowego wzrostu naszej społeczności w Gdańsku. Ubolewam nad tym. I właśnie dlatego potrzebuję "zapasów" i "rydwanów", czyli okazji innych niż duchowe, aby nawiązac kontakt z ludźmi i dzielic się z nimi tym, co jest w moim sercu.
Atrakcyjne dla innych formy dają możliwośc zapracowanym i zestresowanym współczesnym ludziom zatrzymania się i pomyślenia na d tym, co najważniejsze. Jasne, że zamieniłbym je w jednej chwili na pełnię mocy Ducha Św. Ale takiej pełni jeszcze nie otrzymałem w mierze, o której czytam w Dziejach Apostolskich.
Czy zatem miałbym porzucic "zapasy" i "rydwany" całkowicie? Przenigdy! One są środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Tym ostatnim jest przecież rozwój Kościoła - jakościowy i ilościowy. I jeśli ktoś wjedzie do Królestwa Bożego na przygotowanym przeze mnie do jazdy "rydwanie" - czy mam się czuc gorzej od człowieka, który nie zrobił nawet tego, będąc świadomym braku pełni Ducha?
Modlę się o to, by współczesne sposoby pozyskiwania ludzkiej uwagi dla Ewangelii nie były nam potrzebne - by Kościół czasów ostatecznych był jak pierwszy Kościół. W międzyczasie jestem jednak gotów wziąc udział nawet w "konkursie zapasów", o ile przysłuży się to sprawie Chrystusa. I będę to robic - metaforycznie - nie oglądając się na tych, którzy uznają odsłonięte męskie plecy sa widok mało duchowy :).
Etykiety: Podróż przez Dzieje, refleksje
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home