Nasi tu byli: Asia w Meksyku
Przyjaciółka misji w UK, Asia Nowosielska brała niedawno udział w misji w Meksyku, oto jej relacja, która oryginalnie ukazała się na tym blogu.
Słońce, pustynny krajobraz, egzotyczna roślinność, kolorowe stroje – z tym zazwyczaj kojarzy się Meksyk. Jest to bardzo ciekawy kraj. Wydawać się może, że życie tam jest sielankowe, czas płynie wolniej i jest spełnieniem marzeń - niestety nie wszędzie. Nie ma takiej rzeczy na świecie, która mogłaby dać prawdziwe i pełne szczęście - to znajdziemy tylko w Jezusie Chrystusie!
W dniach 3-10 sierpnia br. miałam przywilej pojechać na misję do meksykańskiego sierocińca Rancho do Sus Ninos nieopodal miasta Tijuana. Udałam się tam wraz z grupą wierzących z jednego z kalifornijskich kościołów Assemblies of God. Przed wyjazdem mieliśmy spotkania, na których przygotowywaliśmy się praktycznie i duchowo. Nasz pobyt tam to nie były wakacje czy łatwa praca. Pobudka wcześnie rano, śniadanie, chwila dla siebie, cztery godziny pracy na budowie w pełnym słońcu (kopanie w suchej i twardej ziemi, przygotowywanie fundamentów, mieszanie cementu z piaskiem i kamieniami).
Wspaniale mieć świadomość, że w domach, które wybudujemy, będą mogły mieszkać potrzebujące dzieci. Następnie długo oczekiwany obiad i prysznic. W Meksyku nie wolno pić wody z kranu a do mycia dziennie mogliśmy zużyć jedno wiaderko wody. Prąd był dostępny od piątej rano do dziesiątej wieczorem, przez resztę doby generator jest wyłączany. Dla ludzi, którzy mają te wszystkie rzeczy bez ograniczeń, jest to prawdziwa szkoła przetrwania i niezła lekcja pokory oraz wdzięczności za to co się ma!
Już wcześniej dostaliśmy wszelkie potrzebne informacje, że w tym sierocińcu mieszkają dzieci, które mają za sobą traumatyczne przeżycia – przemoc, alkoholizm i narkomania rodziców, bieda, śmierć najbliższych. Wiele z tych dzieci nigdy nie widziało swoich rodziców - były im odbierane od razu po porodzie. Mnóstwo doświadczyło aktów przemocy i molestowania, przez to musieliśmy uważać, by żaden nasz ruch nie był dla nich przypomnieniem tych momentów z życia. Przyjechaliśmy tam, by pomagać i przywieźć tym dzieciom to, czego najbardziej potrzebują – miłość – której pełnia jest właśnie w Jezusie. O Nim mówiliśmy, o nim śpiewaliśmy. Mieliśmy przygotowane wiele atrakcji – maskotki, zajęcia manualne, zajęcia sportowe, zagadki i rebusy, własne świadectwa.
Staraliśmy się przyjąć postawę sługi, tak jak Jezus, gdy przyszedł na ziemię. Spędzaliśmy po prostu czas z tymi dziećmi, rozmawiając z nimi, bawiąc się, śmiejąc się, dając im trochę normalności, której tak bardzo potrzebują. Dzieci bardzo cieszyły się, gdy mogły brać udział w konkursach, pokazywać i odkrywać swoje talenty. Mówiliśmy im o tym, że żadne z nich nie jest na tym świecie przez przypadek, że Bóg ma dla każdego z nich wspaniały plan, że są szczególne i cenne w oczach Boga! Bardzo pomagali nam dorośli już wychowankowie, którzy pracują tam i najlepiej wiedzą jak działać w tym miejscu.
Jednym słowem – niesamowite doświadczenie. Każdy moment spędzony tam był czymś nowym. Pierwszy raz miałam styczność z tą kulturą, musiałam przejść szybki kurs języka hiszpańskiego i przystosować się do gorącego klimatu. Dzięki Bogu był lekki wiatr, który był bardzo orzeźwiający w tamtych warunkach! Drogi Boga są nieodgadnione, ale jedno jest pewne - zawsze dla nas dobre i odpowiednie! Cieszę się, że mogłam chociaż tyle dać tym dzieciom i że ziarno jest w nich zasiane, teraz modlę się by w odpowiednim czasie zakiełkowało. Warto pamiętać, że każdy nowy dzień, moment naszego życia, to cudowny dar od Boga, dzięki któremu możemy doświadczać jeszcze więcej Jego łask i stawać się coraz bardziej jak Jezus! Jestem Bogu za wszystko wdzięczna i Jemu niech będzie chwała. Alleluja!
Tekst i fot.: Asia Nowosielska
Etykiety: nasi-tu-byli
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home