piątek, kwietnia 22, 2011

Kaja: świadectwo z wyjazdu misyjnego

O tym, że Bóg spełnia marzenia wiedziałam od dawna.

Ale o tej misji mogę powiedzieć, że była takim czasem, kiedy Bóg niesamowicie zaskoczył mnie swoją szczodrością w tej kwestii.

Nie wdając się w szczegóły, każda chwila spędzona w UK była wielkim błogosławieństwem. Zaczynając od możliwości służenia innym na naprawdę różne sposoby, przez wysłuchane historie, rozwiane wątpliwości i wypowiedziane modlitwy, kończąc na znalezieniu tej służby, w której naprawdę się odnajduję.

Niesamowity czas, pełen Bożej obecności i Jego planu (który nie zawsze pokrywał się z naszym :D), czas ogarniania wszystkich cudownych ludzi, którzy potrzebowali tylko niewielkiej zachęty do działania... Plus naprawdę fajny lider, który nieraz doprowadzał mnie do śmiechu, który powodował łzy, tarzanie się po trawie i ból brzucha :).

A żeby wszystkich nastraszyć, to mogę obiecać, że jeszcze nieraz na misję do UK pojadę :)

PS. Zdjęcia z wyjazdu - w drodze na bloga.

Etykiety: ,