środa, stycznia 27, 2010

Odkorkowywanie Łukasza: Nigdy w pojedynkę (5)

Dzisiaj piąty odcinek autorskiej analizy Ewangelii Łukasza w angielskiej interpretacji pod nazwą The Message. Zaraz na początku piątego rozdziału Ew. Łukasza natknąłem się na ciekawą zagwozdkę. Popatrzcie:



"A Jezus, pełen Ducha Sw., opuścił okolice Jordanu
i był przez Ducha prowadzony na pustkowie"

Łuk. 5:1

oraz

"Jezus wrócił do Galilei, pełen Ducha Sw."

Łuk. 5:14

Niby nic wielkiego, ale spójrzmy co dzieje się w międzyczasie. W ciągu 40 dni na pustkowiu (pustyni), Jezus jest sam, jest poddawany próbie pokuszeń szatańskich w bezpośrednim starciu duchowym oraz pości przez cały czas. Przy tym wszystkim - tu zachęcam do samodzielnej lektury tego fragmentu - nie tylko nie traci ducha (nie załamuje się), ale też... nie traci pełni Ducha!

Syn Boży pokazuje nam przez to, że możliwe jest by stale przechodzić przez indywidualne zmagania, czuć się osamotnionym, bez ludzi dookoła siebie, mieć przekonanie, że nasze okoliczności życiowe są jak pustynia, doświadczać emocjonalnego skwaru za dnia i chłodu może bezsennych nocy, niedojadać lub chodzić głodnym i mieć wrażenie, że całe piekło sprzysięgło się przeciwko nam - a jednak nie tracić pełni Ducha Sw. nad nami i w nas!! Można przejść zwycięsko przez to co niezrozumiałe i nie do zniesienia i w duchowym sensie nie ponieść straty, ba - jeszcze na tym skorzystać.

Po drugie, Jezus pokazuje tutaj wyraźnie, aby nigdy nie mierzyć się z przeciwnościami życia o własnych siłach. Jeśli jestem sam, bez Ducha we mnie, nie dam rady - własna słabość, zniechęcenie, głód, samotność - wiem, bo doświadczyłem tego - pokonają mnie prędzej niż w 40 dni. Z drugiej strony - jeśli On z nami, któż przeciwko nam? :) Kiedy przede mną pustynia, tym bardziej muszę codziennie napełniać się Bożym Duchem. Właśnie w taki sposób przychodzi zwycięstwo.

I perełka na koniec, choć pewnie nie znajdziemy o tym słowa w treści Ewangelii. Oczyma wyobraźni jasno widzę tę scenę powrotu Jezusa z pustkowia do Galilei. Idzie i uśmiecha się pod nosem. Zwycięstwo smakuje słodko.

Dzięki mocy Ducha Sw i ja - w moich zmaganiach - mogę doświadczać tego zwycięstwa. Ty również,drogi czytelniku. Nigdy w pojedynkę, zawsze ręka w rękę z Duchem Sw.

Chyba czas wziąć głęboki Duchowy oddech, prawda? :)

Etykiety: