środa, stycznia 23, 2008

Z kajetu Bogusi (1): Puzzle Bożej układanki

Trudno uwierzyć, że z osoby o naturze domatora, Bóg zmienil mnie w "obywatelkę swiata". Jeszcze dwa lata temu bylam przekonana, że moim docelowym miastem do zamieszkania i sluzby bedzie rodzinny Wodzisław Śląski. Mieszkają tam moi kochani rodzice, siostra Jola oraz jej corki: Ania i Marta, a także moi przyjaciele.No i oczywiscie znajduje się tam mój duchowy dom Kościół "Filadelfia" (
gorące pozdrowionka!)

Jednakże Bóg mial inny plan dla mojego życia... Pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że pojawiło się w moim sercu pragnienie wyjazdu na misje. Myślałam wówczas: ok! Ale gdzie i kiedy?

W wyniku różnych zdarzeń, wyjechałam do Horsleys Green w Anglii, do Centrum Wycliffa (misja tlumaczy Biblii). Pracowałam tam przez 6 miesięcy jako wolontariusz, w zespole budowlanym :). Jak się potem okazało, nie był to mój jedyny wyjazd na Wyspy. Widzialam coraz wyraźniej, jak poszczególne puzzle mojej życiowej układanki zaczynają wskakiwać na właściwe miejsca. Dużo by o tym opowiadać, jakich okoliczności i ludzi, użył do tego Bog! Oni wiedzą o czym mówię :).

Wszystko zaczynało do siebie pasować i w wyniku Bożego kierownictwa 1o września ub.r. znalazłam się w Doncaster. I tak oto zaczęła się moja misyjna przygoda z tym miejscem... Trudno uwierzyć, że to dopiero 4 miesiace! Mam wrażenie, jak bym byla tu od lat, tak wiele się już wydarzyło. Towarzyszy mi uczucie, że wszystko dzieje się na zwiększonych obrotach.

Poczatki nie były łatwe, bo przyjechałam w nieznane mi miejsce, do nieznanych sobie ludzi. Ale za to z uczuciem Bożej zachęty i pewności w sercu, że wszystko jest pod Jego kontrolą. "On daje chcenie i wykonanie". Postanowiłam więc wyruszyć w miasto, aby wyszukać Polaków, do których przyjechałam. Dosyś szybko udało mi się wymienić numerami telefonów i nawiązać relacje z życzliwymi rodakami w Dońcu.

Jednoczesnie coraz lepiej poznawalam ICCD - kościół, na którego zaproszenie przyjechałam, by stać się linkiem między nimi a Polakami w mieście. Od samego początku, to miejsce stało się bliskie memu sercu. Z dwóch przynajmniej powodów: klimatem przypomina mi ukochaną "Filadelfię" z Wodzisławia oraz spotkałam tu ludzi, którzy naprawdę kochają Polaków.

Po zaledwie 3 tygodniach poznałam też Harrego, który wraz ze swoimi przyjaciółmi miał wspomóc moją misję. Po miesiącu zorganizowalismy razem Tydzień Polski w Doncaster. I dotychczas jego przyjaciele z Gdańska i Gdyni stali się również moimi :). Wieczory fryzjerskie, kręgle, piłka nożna, wycieczka do Yorku, czy też polska uczta okazały się niezwykle trafionymi pomysłami. Ale przede wszystkim to był piękny czas nowych i cennych relacji. A mój słynny kajet zapełniał się coraz bardziej nowymi imionami i numerami telefonów...

(ciąg dalszy nastąpi)

Etykiety: