niedziela, grudnia 19, 2010

OT Książki: "Wieczność" John Bevere

To nie pierwsza książka tego autora, którą recenzuję tutaj na blogu. Ale chyba jeszcze lepsza!

"Wieczność" to książka, która z perspektywy ponadczasowej przestrzeni na koniec dziejów, przedstawia - w pierwszej części (pierwsze ok. 50 str. i później osobne rozdziały) za pomocą wręcz narnijnej alegorii - doskonałe połączenie teologiczne między zbawieniem z łaski, a życiem pełnym dobrych uczynków.

Apostoł Jakub byłby dumny z Johna Bevere ;).

Bardzo podoba mi się, jak autor, wywodzący się z charyzmatycznych kręgów ewangelicznych, doskonale łączy kwestię niezasłużonego zbawienia z łaski, z biblijnym ostrzeżeniem odnośnie tego, byśmy - wcześniej zbawieni z łaski przez wiarę - czynili co tylko możliwe, aby "budować" z najlepszych materiałów, czyli wypełniać nasze życie dobrymi uczynkami.

Każdego wierzącego, jak słusznie pisze Bevere, czekają dwa sądy: jeden - określający to, gdzie spędzimy wieczność (na podstawie tego, co zrobiliśmy z Jezusem i Jego ofiarą na krzyżu) oraz drugi - gdzie okaże się jaką wartość ma nasze dzieło zbudowane przez całe życie (co dobrego uczyniliśmy z talentami, które odebraliśmy od Boga, kiedy staliśmy się Jego dziećmi).

Z oczywistych względów, ludzie którzy nigdy nie zaufali Jezusowi i nie poszli za Nim, znajdą się tylko na pierwszym sądzie (gdzie - jeśli nie naśladowali Jezusa - trafią do piekła). Drugi jest dla osób, które stały się uczniami Jezusa. Oznacza to, że możesz trafić do nieba (zbawienie w Jezusie) i być zawstydzony (zakopane talenty, brak dobrych uczynków)!

Oto kilka (miałem problem, bo podkreślałem sporo) cytatów z książki:

"Biblia nie uczy, że łaska to plaster na rany, ale że to moc uzdalniająca nas
od wewnątrz do wykonywania tego, czego wymaga od nas prawda.
Łaska uzdalnia nas do okazywania posłuszeństwa, a dowodem,
że naprawdę ją przyjęliśmy jest pobożne życie"

"W Ameryce żyją miliony chrześcijan [...], którzy nazywają Jezusa
swoim Zbawicielem i kochają Go, ale nie boją się Go
jako swojego Pana. Jeśli brak nam [nauczycielom]
bojaźni Bożej, będziemy przekazywać słowem i uczynkiem
niezrównoważoną Ewangelię. A to narazi ludzi
znajdujących się pod naszym wpływem na upadek."

"Dusza to jedyny element, w którym to my decydujemy
o szybkości procesu zbawienia"

"Jezus każe nam czynić ludzi uczniami,
nie tylko ich nawracać."

"Ci, którzy wiernie służą w Królestwie, otrzymają
sowitą wieczną zapłatę, a zostaną wynagrodzeni indywidualnie,
według swojej pracy. Każdy z nas ma inne obowiązki,
ale nasze różne powołanie przynosi jeden rezultat:
więcej ludzi zaczyna żyć dla wieczności."

"Skutki nie oznaczają sukcesu.
Sukcesem jest posłuszeństwo."

"Pamiętajmy: o tym, gdzie spędzimy wieczność decyduje fakt,
jak potraktujemy krzyż Jezusa oraz Jego zbawczą łaskę.
Ale to jak będziemy żyć w wieczności w Królestwie, zależy od tego,
jakie życie prowadzimy jako ludzie wierzący."

Podsumowując: "Wieczność" to znakomita książka - myślę, że ma wielkie szanse znaleźć się w moim Top 6 roku 2010 :)

Etykiety:

7 Comments:

At 5:42 AM, Anonymous Anonimowy said...

hmm...czyli jaki wniosek dotyczący przyszlości niebiańskiej?
Jedni spedzą wiecznośc w "suterenie" raju, drudzy w "przedpokoju", inni w M1, a ci najbardziej zasłużeni otrzymają samodzielne "domki z ogródkiem"?
Oj, im dłużej żyję tym bardziej widzę synkretyzm religijny i mniej lub bardziej przemycany dogmat, że "zbawienie jest darmo, ale na wszystko inne musisz zapracować i zasłużyć". I bój się, jeśli nie zasłużysz wystarczająco, bo choc jesteś zbawiony, możesz zostać wykreślony z tej listy (Obj.3:5)
A tak chyba nie jest...?
j23

 
At 12:03 PM, Blogger Harry said...

J23,
Nie jestem w stanie powiedzieć, jak będzie fizycznie wyglądało to "czeo ucho nie słyszało, ani oko nie widziało" dla wierzących w niebie. John Bevere zapewne też nie :).

Ale fragmenty nowotestamentowe: przypowieści o minach, talentach, a także odniesienie pawłowe o budowaniu z jak najlepszych materiałów, żeby dzieło człowieka się ostało na sądzie - mówią bardzo jasno o tym, że będzie zróżnicowanie w niebie w oparciu o to, co uczyniliśmy z tym, co Bóg nam dał.

To tak na szybko :).

Pozdrawiam

PS. Wierzę w utracalność zbawienia.

 
At 5:47 PM, Anonymous Anonimowy said...

no, to bardzo ciekawe...
bo żeby cieszyć się z wyróżnienia, bedziemy musieli zachować uczucia: radości, smutku, szczęścia, zawstydzenia, zazdrości itd.
I - jak na ziemi - będą bogaci i biedni(?) , lepiej i gorzej sytuowani (?) zazdrośni i obfitujący (?) hmm...
nie bardzo to widze, tym bardziej nie wierzę.

Ale ponieważ wyobraźnie mam wielką, pomyślałem sobie teraz o kontynuacji działalności Biznesmenów dla Ewnagleii, którzy wówczas już nie będa łożyć na zwiastowanie, ale wspierać tych, którzy, "zamieszkają" w słomianych chatach.

A propos PS. - tutaj się zgadzam z Tobą.
j23

 
At 8:13 PM, Blogger Harry said...

J23,
Też czasem lubię sarkazm, ale problem z nim jest taki, że rzadko kiedy wnosi on coś konstruktywnego do dyskusji... A tak właśnie chciałbym, aby wyglądały rozmowy w komentarzach na tym blogu :).

Pożyczę Ci książkę Bevere'a, jak się spotkamy, bo inaczej, to strzelasz ślepakami, póki co ;).

 
At 4:05 PM, Anonymous Anonimowy said...

Spójrz na to z innej strony - chyba jestem jednym z nielicznych, który czyta, rozważa i czasami skomentuje co piszesz.
Jak pokazuja twoje statystyki, wielu zagląda, ale nikomu nie chce się nic napisac nawet wówczas, gdy o to prosisz :-)

Wychodze z założenia, że nie uważasz się za nieomylnego i skoro masz opcje "komentarze", wiec jesteś ciekawy, co myśla twoi odbiorcy?

Jeśli tój wpis jest, powiedzmy lekko kontrowersyjny - pozwalam sobie na komentarz, aby pobudzić do myślenia, że nie dla kazdego jest to oczywiste.
W omawianym temacie podsumuje stwierdzeniem, którego użyłem na wstępie odnośnie darmowego zbawienia i zasłużenia na wszystko inne(i chyba wyczytałem to kiedyś u B.Grahama): w wielu społecznościach zwiastuje się Ewangelię o Zbawieniu darmo, z łaski aby pozyskać grzesznika; jak tylko człowiek się nawróci potem zwiastowanie zmienia sie radykalnie: musisz teraz to, i to, i tamto, i nie wolno ci tego, i tamtego itd.

I ja tutaj widzę pewne niezbezpieczeństwo... zbliżania sie do dogmatyki KRzymKatol.

j23

 
At 9:18 PM, Blogger Harry said...

J23, cenię sobie Twoją skłonność do szukania "praprzyczyn" i drugiego dna - jak widzisz chętnie włączam się w te dyskusje, gdzie takie włączenie z mojej strony można uznać za sensowne :).

A propos ostatniego wątku - nie wiem o jakich społecznościach mówisz konkretnie, ale Bevere (ani sama Biblia w rzeczy samej, choćby w przypowieści o ocenie kosztów wojny przez króla) nie twierdzą, że po przyjęciu zbawienia z łaski coś "musisz" ani, że "coś ci wolno, a czegoś nie wolno", tylko mówią o tym, że - generalizując nieco -właściwe pojęcie i przyjęcie zbawienia z łaski SKUTKUJE życiem pełnym "budowania z właściwych materiałów", w taki sposób, aby - korzystając z kolejnej biblijnej metafory - dzieło naszego życia nie spłonęło.

 
At 10:55 PM, Anonymous Anonimowy said...

Chociaż dyskusja zakończyła się już jakieś parę miesięcy temu pozwolę sobie dopisać swoje zdanie na ten temat.

Uważam, że szkopuł polega na tym, że ludzie są nakłaniani do przyjęcia Jezusa jako swojego zbawiciela, często są im obiecywane zdrowie, dostatek itp., jest to tak zwana ewangelia sukcesu. Jezus za nikim nie chodził i nie namawiał do zbawienia, ludzie sami się do Niego garnęli i uważam, że gdybyśmy my chrześcijanie chodzili w pełni Ducha Świętego nie byłoby potrzeby przekonywania kogokolwiek do słuszności podjęcia najważniejszej decyzji w ich życiu. Grzesznik nie powinien z łaski przyjmować zbawienia, ale być tak poruszony Duchem Świętym, żeby sam prosić Boga o zbawienie z jego grzechów. A kiedy może to się stać? Tylko gdy kogoś Duch Święty przekona o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. Wtedy nikomu nie trzeba mówić co musi czynić żeby nie stracić zbawienia tylko robi to w sposób naturalny z wdzięczności i miłości do Jezusa za Jego ofiarę na krzyżu. Niestety żyjemy w czasach Laodycejskich jesteśmy letni i tak też przyjmujemy Boga. Wydaje nam się że chodzenie do kościoła, jeżdżenie na konferencje, odmawianie modlitwy często licząc na zegarku czas i jeszcze inne formy legalizmu nas zbawią. Jednak zapomnieliśmy o pierwszej miłości z której te wszystkie rzeczy powinny naturalnie wypływać. Przypomnijmy sobie naszą pierwszą miłość. Co też gotowi byliśmy zrobić dla tej drugiej osoby tak bliskiej naszemu sercu. Potrafiliśmy rozmawiać z nią bez końca, robić rzeczy których nie znosimy, zaspokajać jej pragnienia i potrzeby, spełniać jej marzenia i wiele innych. Pytanie czy nasza miłość do Jezusa tak wygląda? Jeśli nie to powinniśmy gorąco wołać o nią do Boga. Bo w przeciwnym wypadku nasze chrześcijańskie życie nie ma sensu. Bóg nie potrzebuje naszej ofiary, Jezus już złożył ofiarę raz na zawsze. On pragnie żeby wszystkie nasze pobudki wypływały z miłości, nie z chęci zasłużęnia na coś (w tym wypadku na zbawienie).

Jeśli chodzi o hierarchię w niebie, to nie zapominajmy że Bóg jest Bogiem sprawiedliwym. Nie może każdy otrzymać tej samej nagrody za różną pracę, gdyż nie byłoby to sprawiedliwe. Tak samo Biblia mówi, że nie niektórzy dostaną gorszą karę od innych.

Kasia

 

Prześlij komentarz

<< Home