środa, lutego 10, 2010

Odkorkowywanie Łukasza: Widok z tylnego siodełka (8)

Dzisiaj kontynuujmy "odkorkowywanie" treści ewangelii Łukasza w przekładzie The Message. To już ósmy odcinek, a jesteśmy dopiero w rozdziale 9. Widzimy tutaj Jezusa, który ustala priorytety dotyczące relacji z Nim.




"Każdy, kto chce iść ze mną, musi mi pozwolić prowadzić.
To nie ty siedzisz za kierownicą, lecz ja.
Nie uciekaj od cierpienia - zaakceptuj je.
Chodź za mną, a ja pokażę Ci jak żyć"

Łuk 9:23

Łatwo się mówi ;)

Już samo chodzenie z Jezusem w dzisiejszym świecie wydaje się wystarczająco trudne, a jeszcze pozwolić Mu prowadzić? Czy historia nie wskazuje na to, że Jezus chadzał tam, gdzie raczej inni ludzie się nie wybierali? Dlaczegóż by inaczej zarzucano mu, że jada i pije z celnikami i grzesznikami, nie czuje się źle wśród ludzi wątpliwego moralnie kalibru, a wręcz nie cierpi religijnych sztywniaków?

Jest tylko jedna kierownica w duchowym rowerze-tandemie, do jazdy na którym zaprasza nas dzisiaj Jezus. I bez względu na różnice filozoficzne i karkołomne teoryjki, którymi mogę się zasłaniać - albo znajduje się ona w moich rękach, albo w rękach Jezusa. Ba - jeśli nie jest w moich rękach, to wiem, że jest w... dobrych rękach.

Dobrze, że Kierowca jeszcze nie zaproponował, że zasłoni mi oczy czarną przepaską... ;)

Wyrywam się do pierwszego siedzenia, bo wiem, że kiedy moje dłonie spoczną na kierownicy będę miał POCZUCIE wpływu na sytuację. Mam rację - to tylko POCZUCIE. Moja krótka historia życia wskazuje, że nie jestem w stanie kierować w taki sposób, aby unikać i omijać cierpienia, rozczarowania, ból czy czarne myśli.

I co ciekawe, jeśli się z Jezusem zamienię miejscami - On, taki świetny kierowca, też wcale nie będzie ich omijał na naszej trasie. Powiedział, żeby je zaakceptować, przyjąć. Moja nadzieja nie jest w bezstresowym życiu, ale w Bożej obecności, która jest przede mną, kiedy przechodzę przez życiowe trudności. Metaforycznie - Jezus przejeżdża przez nie za mną jako pierwszy.

I mówi jeszcze coś, co dopiero niedawno do mnie dotarło: kiedy siedzę na tylnym siedzeniu, mam właściwą perspektywę tego, przez co przechodzę. Odległość między siodełkami w życiowym tandemie z Jezusem zmienia wszystko. Z przedniego siodełka widzę czubek własnego nosa i własne niepowodzenia w omijaniu trudności na drodze. Z tylnego siodełka widzę Jezusa i Jego mocne dłonie na kierownicy mojego życia.

Nie wiem jak ty, ale ja się przesiadam. Każdego dnia.

Etykiety:

2 Comments:

At 12:24 PM, Blogger Unknown said...

Łał!
Dobre, bo ja też lubię mieć POCZUCIE :)
Ale kierowca może być jeden!

Tylko co do tych "religijnych sztywniaków", to myślę, że nie tyle "nie cierpi" co daje im drugą szansę. Co prawda używając sformułowań i słów dobitnych, ale jednak :D

 
At 12:47 PM, Blogger Harry said...

Darku, dzięki za miłe słowo :D.

A ze sztywniakami, to chyba jedno drugiego nie wyklucza w mojej teologii ;) - Jezus jednocześnie nie przepadał za ich towarzystwem, ale dawał im drugą szansę i oczekiwał zmian.

Może ich problem polegał właśnie na tym, że zbyt kurczowo, sztywnymi rękoma trzymali kierownicę? ;)

 

Prześlij komentarz

<< Home