sobota, stycznia 08, 2011

Książki: "Rewolucja miłości" Joyce Meyer

Jednak wolę Joyce słuchać, niż czytać. Chociaż pisze w stylu potocznym, mniej więcej tak jak mówi. Zresztą posłuchać jej w Polsce będzie można już za pół roku.

Sama książka mówi o zmianie mentalności w podejściu chrześcijan do czynienia dobra dla innych. Autorka zachęca, na podstawie praktycznych przykładów, do tego, aby zostać Rewolucjonistą Miłości - osobą nastawioną na celowe okazywanie miłosierdzia i Bożej miłości w praktyczny sposób. W pracy, sklepie, w drodze. Wszędzie.

Bo kluczem do Rewolucji Miłości jest wyjście Kościoła na zewnątrz budynku kościelnego. To kolejna książka na ten temat, która trafia w moje ręce. Coraz bardziej widzę potrzebę powrotu do "modelu pierwszego kościoła" bynajmniej nie w sposobie ubierania się czy muzykowania, ale w stylu życia. Życia Ewagelią.

I książka Joyce Meyer po raz kolejny mi to uświadomiła.

Oto garść cytatów:

"Nie ma na świecie człowieka, który osiągnął sukces
jedynie snując marzenia"

"Zdumiewa fakt, jak wiele naszych problemów
ma związek ze sposobem myślenia"

"Każdego dnia proś Boga,
aby dał Ci zadanie do wykonania"

"Nie ma sensu mówić, że kochamy ludzi, jeśli nic dla nich
nie robimy. Ustaw sobie wielki znak zapytania
w kilku miejscach swojego domu z napisem:
<>

"Wyobraź sobie, jak inny byłby świat,
gdyby każdy z nas, kto twierdzi, że zna Jezusa,
uczynił jedną dobrą rzecz dla innych dziennie"

"Kościół powinien być Bożą rekompensatą
dla skrzywdzonego świata"

"Miłość nie jest ślepa - im więcej widzi,
tym mniej chce zauważać" (rabin Julius Gordon)

"Jeśli chcę pomóc mieszkańcom Trzeciego Świata,
muszę przymknąć oko na fakt, że są wyznawcami
demonicznych religii, czcząc zwierzęta,
żywioły czy złe duchy"

Etykiety:

2 Comments:

At 7:42 AM, Anonymous Anonimowy said...

Amen!
Jakie to proste i oczywiste!
W ostatnim przeslaniu zza kazalnicy dokladnie to samo przekazałem: miłujmy się przede wszystkim i nade wszystko, bo z tego wszystko wynika, a bez tego nic nie ma sensu. Nie należy jednak zapomnieć o drugiej części podkreślonego przez ciebie stwierdzenia Joyce Meyer dot. "wyjścia..." :-)

bo często dopiero wówczas można realizować biblijne: "na co natknie się twoja ręka, abyś to zrobił, to zrób(!)..." (Kazn.9:10)
j23

PS.
apropos wyjścia... kiedy zaplanujesz wyjście z domu by spotkac się ?

 
At 10:16 AM, Blogger Harry said...

Jeżeli czujesz się na siłach, możemy spróbować zobaczyć na co natknęłaby się nasza ręka w służbie poza ścianami kościołów :). Co Ty na to? Myślę choćby o Twoim udziale w wiosennym wyjeździe pomocowym do powodzian :).

A co do spotkania - trochę się rozmijamy godzinowo w ciągu dnia, jak Ty wracasz z pracy po południu, to ja wracam z córką do domu ze szkoły. Jak nic trzeba będzie jakiś wieczór w centrum Gdańska sprokurować.

 

Prześlij komentarz

<< Home