O krytyce
Mam reputację człowieka, który broni nieobecnych. Jeśli jakiś punkt widzenia nie jest w danej chwili reprezentowany w dyskusji, mam łatwość wcielania się w osobę o brakujących w rozmowie przekonaniach. Taka predyspozycja jest potwierdzona przez moich bliskich i przyjaciół, a biorąc pod uwagę wiek, już się pewnie nie zmieni. Nawet nie wiem, czy chciałbym ją zmieniać ;).
Z racji łatwości wchodzenia w "buty innych", trudno mi zrozumieć ludzi, którzy budują swoje postrzeganie świata w dużej mierze na krytykowaniu. Zdaję sobie sprawę, że krytyka jest niejednokrotnie czynnością łatwiejszą mentalnie - nie trzeba wysilać się, aby cokolwiek budować, wystarczy ocenić - i dać sygnał - jak bardzo nie podoba nam się (i dlaczego) to, co zbudowali inni. Za pomocą krytycznego spojrzenia można zarysować wygląd "czegoś idealnego", ale jednocześnie podciąć skrzydła tym, którzy jeszcze do tego ideału zmierzają. Ba krytyka może niejednokrotnie zając sporą część czasu, który mógłby być wykorzystany na bardziej budujące działania. Co ciekawe, jeszcze nie poznałem osoby, która - sama będąc krytycznego nastawienia - miałaby wystarczająco dużo chęci, zapału i siły (nie mówiąc o talencie, czy powołaniu), aby coś pięknego zbudować.
W słabe dni miewam wrażenie, że najwięksi krytycy innych, rozwijają swoją sztukę na ruinach własnych niepowodzeń czy rozczarowań.
Moją ucieczką od pokusy oceniania innych jest "przejście dodatkowej mili" w butach osób, od których mam inne zdanie. Po takiej niełatwej często trasie, świat rzeczywiście wygląda inaczej. Krytyka przestaje być najważniejszym zadaniem mojego dnia. Istotniejsze staje się danie wyrazu innym predyspozycjom, o których tak wyraźnie mam okazję poczytać w świetle Biblii :).
Nie wydaje mi się, aby krytyczność była darem od Boga. Dla chrześcijanina nie powinna być również kwestią wolności słowa, ani nawet racji. To często pochodna nastawienia, czyli czegoś co zostaje z nami znacznie dłużej, a z wiekiem - jeśli nastawienie jest sceptyczne czy podejrzliwe - nawet się pogłębia ;).
Zawsze kiedy mam przemożną chętkę, aby kogoś lub coś skrytykować, przypominam sobie o pewnej prawdzie, którą szczególnie dobrze ilustruje obrazek powyżej. Kiedy wskazujemy na kogoś palcem, trzy pozostałe palce wskazują... na nas.
Jezus mówi, że buduje Kościół, "którego bramy piekielne nie przemogą". Pal sześć bramy, obawiam się, obyśmy sami nie rozwalili od wewnątrz tego, co Bóg buduje, przy pomocy zbyt krytycznych głów i zbyt gorących języków...
Etykiety: refleksje
3 Comments:
Bardzo dobry artykuł, na który mogę powiedzieć AMEN. Przezyłam coś takiego- zgorszenie, jakiego doświadczyłam po pobytach w niezbyt wypełnionych Bożą miłością zborach sprawił, że chciałam coś "budować" krytykując je i porównując się do nich( jaka to ja jestem lepsza i o ile mam lepsze poznanie). Nie twierdzę, że te zbory są godne naśladowania, ale taka krytyczna postawa musi mieć swoje granice. Nie da się iść naprzód z Bogiem ciągle krytykując innych, choćby i na tę krytykę zasługiwali. Rodzi to pewnego rodzaju duchową pychę.
Dziękuję za ten artykuł i pozdrawiam Autora:)
Aja nie mogę powiedzieć AMEN z bardzo prostej przyczyny. Ten artykuł był napisany tylko i wyłącznie jako riposta na artykuł br. Mariana Biernackiego pt. "Uwielbienie", który uważam za niezwykle trafny. Jest to niejako odpowiedź lub komentarz (jak kto woli). Tylko w takim kontekście mogę ten artykuł ocenić. Jak napisał najmądrzejszy człowiek Salomon; "Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę:"(Kazn. 3:1 aż do 8-go wiersza). Moim zdaniem br. Marian nie wystąpił w roli krytykanta lecz napisał swój artykuł z bólem serca, jako ostrzeżenie dla niektórych pastorów, którzy tego problemu nie zauważają w swoich zborach. Nie wiem czy doszedłbym do celu, gdyby ktoś od czasu do czasu (kiedy błądzę)nie powiedziałby mi prawdy, wskazał moment, w którym zboczyłem z drogi. Elementem pokory jest przyjmowanie napomnień, pamiętajmy o tym. Gdyby ten artykuł potraktować jako niezależny, nie odnoszący się do innej wypowiedzi, można by się z nim zgodzić, ale w takim kontekście niestety, nie.
Teza wpisu autora bloga jest z gruntu fałszywa. Po pierwsze, krytyka nie oznacza niechęci do budowania czegoś lepszego (tak przy okazji - lepszego w/g jakich wytycznych?), po drugie, krytyka nie powinna być odbierana personalnie (jeśli tak jest, to znaczy że uderza we właściwe miejsce, lub osobie krytykowanej brak pokory by ją przyjąć), po trzecie zaś, nie powinniśmy odbierać krytyki jako czegoś wywołującego negatywne emocje. Przede wszystkim, krytykując cokolwiek, musimy ustalić pewien wzorzec wedle którego krytykę wygłaszamy.Jeśli tym wzorcem jest Słowo Boże, to autor bloga swym komentarzem do wpisu brata Mariana trafił jak kulą braku logiki w mur niezmienności Słowa Bożego.
Prześlij komentarz
<< Home