niedziela, czerwca 28, 2009

Prorocy mniejsi: Jonasz (4)


Jonasz jest jednym z trudniejszych dla mnie proroków mniejszych pod kątem wyłapania z jego historii czegoś nowego. Wszyscy znamy zapewne warstwę fabularną, Boże wezwanie do zwiastowania upamiętania miastu Niniwie, ucieczka Jonasza w przeciwnym kierunku (Tarszysz, popatrzcie na starożytnych mapach), sztorm i zagrożenie statku, Jonasz wrzucony do morza, wielka ryba połyka proroka, który po trzech dniach zostaje wypluty na suchy ląd.

Może dlatego wcale nie będę teraz do tego wracał, a skoncentruję się raczej na samym końcu. Tutaj znalazłem dla siebie coś nowego.

Wyjątkowo nie tłumaczę już samodzielnie tekstu angielskiego z The Message, tylko wklejam polskie z innej wersji (Biblia Tysiąclecia). Sytuacja ma miejsce po tym, jak Bóg ratuje przez Jonasza (ale ku jego rozczarowaniu) mieszkańców Niniwy przed zniszczeniem.

Jon. 4, 1-11

(1) Nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się. (2) Modlił się przeto do Pana i mówił: Proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą. (3) Teraz Panie, zabierz, proszę, duszę moją ode mnie, albowiem lepsza dla mnie śmierć niż życie. (4) Pan odrzekł: Czy uważasz, że słusznie jesteś oburzony? (5) Jonasz wyszedł z miasta, zatrzymał się po jego stronie wschodniej, tam uczynił sobie szałas i usiadł w cieniu, aby widzieć, co się będzie działo w mieście. (6) A Pan Bóg sprawił, że krzew rycynusowy wyrósł nad Jonaszem po to, by cień był nad jego głową i żeby mu ująć jego goryczy. Jonasz bardzo się ucieszył [tym] krzewem. (7) Ale z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka, aby uszkodził krzew, tak iż usechł. (8) A potem, gdy wzeszło słońce, zesłał Bóg gorący, wschodni wiatr. Słońce prażyło Jonasza w głowę, tak że osłabł. Życzył więc sobie śmierci i mówił: Lepiej dla mnie umrzeć aniżeli żyć. (9) Na to rzekł Bóg do Jonasza: Czy słusznie się oburzasz z powodu tego krzewu? Odpowiedział: Słusznie gniewam się śmiertelnie. (10) Rzekł Pan: Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. (11) A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?

Króciutko - pomysłowość ludzka nie zna granic, prawda?

W zakresie znajdowania powodów obrażania się na Boga, w tym wypadku.

Ciekawe, że Jonasz trafnie określa Boga, którego poznał (w. 2), a MIMO TO, nie wyobraża sobie, żeby ten Bóg mógł chcieć pojednać ze sobą ludzi tak innych od samego Jonasza. Ba, może czasem jego wrogów.

Mało, że nie wyobraża sobie; jest obrażony na Boga, i sam - na jakiś czas - odcina się od społeczności z Bogiem. Całkiem jak by był Polakiem, to przecież polskie przysłowie, że "na złość babci, odmrożę sobie uszy".

Bóg wykona swoje plany dla świata z nami czy bez nas. Jeśli bez nas - to po prostu będzie nam wstyd któregoś dnia, kiedy staniemy przed Bogiem.

A jednak Bóg nie wykona swoich planów DLA NAS - bez nas. Kiedy się obrazimy, uciekniemy, będziemy mieli pretensje... Mimo tego, że rzeczywiście jest "łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą". My tylko nie damy Mu szansy, aby tego od Niego doświadczyć...

Kiedy pojawiają się negatywne emocje i wątpliwości, uciekajmy zatem do Boga, a nie od Niego. To będzie z pożytkiem i dla nas i dla innych. Taki chyba jest testament Jonasza dla nam współczesnych.

Etykiety: