wtorek, czerwca 30, 2009

Książki: Bill Hybels "Holy discontent"

Bill Hybels wielką postacią chrześcijaństwa jest i kropka.

Bill Hybels jako autor książek czasami niestety do mnie nie przemawia (przynajmniej dwie z czterech jego książek, które przeczytałem do końca).

Smutna rzeczywistośc, ale tak bywa - nie każdy pastor trafia do każdego wierzącego, nie każdy autor - do każdego czytelnika ;).

Właśnie skończyłem książkę pastora-założyciela mega-zboru Willow Creek pod Chicago i... nic specjalnego. Mimo, że książka zatytułowana była - w wolnym przekładzie moim - "Święte niezadowolenie".

Traktuje o tym, jak rodzi się pasja, jak ją podsycac, rozwijac, karmic i realizowac.

Ale po prawdzie czytałem lepsze książki na ten temat i jak by Hybels napisał dzieło o połowę mniejszej objętości, też bym się nie obraził.

Co zrobic - pewnie lepiej komunikuje się słownie, co będzie okazja ocenic późną jesienią w Gdańsku na Global Leadership Summit 2009.

A teraz kilka godnych zapamiętania perełek z książki (chociaż sam fakt, że podkreślałem i zaznaczałem relatywnie niewiele jest dla mnie już znaczący sam w sobie):

"Jest taki zestaw zadań do wykonania, który opisany jest
Twoim imieniem i nazwiskiem, a który Bóg przeznaczył dla Ciebie
właśnie do wykonania na długo zanim pojawiłeś się na ziemi.
Bóg umieścił pewne nasiona w Twojej duszy i
pozostaje w pełni zdeterminowany do tego, aby
je podlewac i powodowac ich wzrost,
aby przekształciły się w coś bardzo znaczącego"


"Naśladowcy Jezusa powinni z biegiem czasu byc
coraz mniej podobni do siebie, a coraz bardziej podobni do Niego"


"Każdy chce byc członkiem zespołu, który odnosi zwycięstwa"


Plus cała wielka metafora (a może przykład) dotyczący dwoch stanów umysłu: normalnego i fundamentalnego (tego, w którym wyrażamy nasze nakręcenie "wizją, która nas napędza").

Stand fundamentalny to jest ten moment np. w rozmowie ze mną, kiedy zaczynam Wam opowiadac o misji wśród Polaków w UK. Moje źrenice powiększają się, głos się podnosi, oddycham szybciej, zaczynam się pochylac w kierunku rozmówcy... Sami rozumiecie.

Też macie takie tematy, które wprowadzają Was w stan fundamentalny?

Etykiety:

3 Comments:

At 6:58 PM, Anonymous Anonimowy said...

akurat ten wpis (opis) to swego rodzaju ciekawostka dla mnie, bo bylem kiedys w Willow Creek w Chicago na nabożeństwie. Wlasciwie bylo nas czworo (Gina i my: Z/Q/J) i po zakonczeniu IchTroje (hihi) dopytywali sie mnie: "no i jak? jak ci sie podobalo"? Bo współtowarzysze podróży znali juz ten church:-)
A moje wrażenie... no cóż, szczerze: fajnie, może być. Nie uniosłem się ponad siedzienie, ale i nie przysnąłem. Fakt: telebimy, chór, nagłośnienie dolby-surround + kolorowe światła no i kazanie z podkładem robiącym nastrój... (w 2002r. to robiło wrażenie, gdy u nas refreny leciały z rzutnika)
No ale, własnie, ale...tak jakoś super-słodko, że całośc robiła wrażenie, ale jakoś wewnątrz nic nie doznałem. Że tak zacytuję z twojego wpisu : "nic specjalnego"
Nie zagłebiając się w szczegóły, byłem wtedy jednak "na fali" życia w 100% z Bogiem. Duuużo słyszałem o tym the best of the best church'u :-) A tu - fajne disco, ale wszystkie (dosłownie!) dziewczyny w spodniach.
Przepraszam, ale to zrobiło na mnie wrażenie :-(
więc,
nie wszystko takie super, jak sie reklamuje ze jest super i jaka otoczke supernacka ludzie wokoło tego robia.
Z drugiej strony: kazdy odbiera subiektywnie: czy to ksiażke, czy nabożenstwo. Pzdr.
JP

PS>
Duzo czytasz, jako i ja.
Jesli moge polecić ciekawą książke pt. "TRZY" , Ted'a Dekker'a. Za moich czasów była dostepna na Menonitów. Czytaleś może...?

 
At 8:48 PM, Blogger Harry said...

Zrobiło na Tobie negatywne wrażenie, że wszystkie dziewczyny z grupy uwielbiającej były w spodniach ;), czy ja coś nie tak zrozumiałem?

Ja nie oceniam nabożeństw, czy duchowości w Willow, bo nie byłem. Wypowiedziałem się jedynie na temat nawet nie jakości pióra Billa Hybelsa, tylko na temat tego, że jego twórczośc pisana jakoś *do mnie* nie przemawia.

Ale zgodzę się, że odczucia są subiektywne.

"Trzy" czytałem jakieś 3-4 lata temu. Co sądzisz?

 
At 5:30 AM, Anonymous Anonimowy said...

Bardzo ciekawa ksiażka i koncepcja postrzegania dwoistości ludzkiej natury: "czynię to, czego nie chcę a nie czynie tego dobra, które chcę, jak trudno to zrozumiec" (Rzym.7:15)Można popaśc w swego rodzaju pułapkę bezsensu zycia, jednak (!)wyjście i zrozumienie całej kwestii zawarte jest w ostatnim wierszu: umysłem służe Bogu, ciałem zaś zakonowi grzechu. Gdyż Najwyższy wie wszystko i ma swój plan, który tak/czy inaczej musi zostać spełniony.

PS>
Tak, jak do mnie nie przemówiło Willow Creek ze wszystkimi "bajerami" które oferuje :-)

 

Prześlij komentarz

<< Home