Podróż przez Dzieje - Dymem po oczach

"W pomieszczeniu na piętrze, gdzie byliśmy zgromadzeni, było wiele lamp".
Dzieje Ap. 20:8
Fragment z zaśnięciem Eutychusa na parapecie okna i następującym po nim upadkiem w trzeciego piętra bywa oczywiście rozważany pod różnym kątem. Czytałem rozważania na temat efektów zbyt długich kazań (w końcu w tym fragmencie czytamy, że Paweł przeciągnął swoją mowę aż do północy), wniosków płynących z siadywania w tylnych rzędach (lub na parapecie), a także o tym, że nie każdy kaznodzieja przemawia do każdego.
Ja natomiast dzisiaj chciałbym skupić się na nieco innym aspekcie.
Chcę zwrócić uwagę na to, że Eutychus usnął, mimo tego, że w sali było wiele lamp. Oznacza to, że była ona dobrze oświetlona. Prawdopodobnie nie było też zbyt zimno (lampy), ani zbyt ciepło (okna, które w tamtych czasach nie miewały okiennic).
Idealne warunki do słuchania wielkiego kaznodziei.
Z Eutychusem było jednak inaczej. Jego historia, z happy endem - poczytajcie dalej Dzieje - wskazuje mi dzisiaj na jedną ważną rzecz. Podczas gdy dla jednych ludzi lampa jest źródłem światła i ciepła, dla innych może stać się źródłem usypiającego dymu. Innymi słowy: zawsze znajdziesz to, czego szukasz.
Jeśli byłbyś tego dnia w Troadzie i Twoje nastawienie do spraw Bożych byłoby negatywne, zawsze byłoby na co ponarzekać:
a) spotkanie zaczęło się za późno, w dniu pracy, kiedy ludzie byli zmęczeni;
b) ogłoszony cel spotkania był nieco inny niż treść (zeszli się na łamanie chleba, a słuchali przedłużającego się kazania)
c) kaznodzieja przynudzał;
d) na sali było tak mało miejsca, że ludzie musieli siedzieć na parapetach okien
e) nikt nie zadbał o BHP, w wyniku czego doszło do ofiar w ludziach ;).
Casus Eutychusa pokazuje mi wyraźnie, że nawet gdyby gdzieś działał wielki człowiek Boży (Apostoł Paweł) i doszłoby do nadprzyrodzonej Bożej interwencji (wskrzeszenie z martwych), i tak pewnie znajdą się ludzie, którzy będą kręcić na wszystko nosem. Jedni po prostu zasną w trakcie spotkania i i tak nie skorzystają, a inni będą winić chrześcijan za swój stan, swoje życie (lub jego brak) lub stan świata.
Myślę, że Apostoł Paweł wybrał najlepszą drogę posługi w Troadzie: przekazać, to co miał do przekazania, zareagować na istniejącą potrzebę człowieka (wskrzeszenie Eutychusa), wrócić do zwiastowania, a następnego dnia pójść dalej.
I takiego połączenia pomiędzy praktyką słowa mówionego a praktyką działania życzę każdemu z nas. Łączmy te dwie rzeczy w mocy Ducha Św. nie dając się powstrzymać tym, którzy doszukują się dziury w całym.
Jeśli wieje im dymem po oczach, to może stoją pod Wiatr? :)
Ja natomiast dzisiaj chciałbym skupić się na nieco innym aspekcie.
Chcę zwrócić uwagę na to, że Eutychus usnął, mimo tego, że w sali było wiele lamp. Oznacza to, że była ona dobrze oświetlona. Prawdopodobnie nie było też zbyt zimno (lampy), ani zbyt ciepło (okna, które w tamtych czasach nie miewały okiennic).
Idealne warunki do słuchania wielkiego kaznodziei.
Z Eutychusem było jednak inaczej. Jego historia, z happy endem - poczytajcie dalej Dzieje - wskazuje mi dzisiaj na jedną ważną rzecz. Podczas gdy dla jednych ludzi lampa jest źródłem światła i ciepła, dla innych może stać się źródłem usypiającego dymu. Innymi słowy: zawsze znajdziesz to, czego szukasz.
Jeśli byłbyś tego dnia w Troadzie i Twoje nastawienie do spraw Bożych byłoby negatywne, zawsze byłoby na co ponarzekać:
a) spotkanie zaczęło się za późno, w dniu pracy, kiedy ludzie byli zmęczeni;
b) ogłoszony cel spotkania był nieco inny niż treść (zeszli się na łamanie chleba, a słuchali przedłużającego się kazania)
c) kaznodzieja przynudzał;
d) na sali było tak mało miejsca, że ludzie musieli siedzieć na parapetach okien
e) nikt nie zadbał o BHP, w wyniku czego doszło do ofiar w ludziach ;).
Casus Eutychusa pokazuje mi wyraźnie, że nawet gdyby gdzieś działał wielki człowiek Boży (Apostoł Paweł) i doszłoby do nadprzyrodzonej Bożej interwencji (wskrzeszenie z martwych), i tak pewnie znajdą się ludzie, którzy będą kręcić na wszystko nosem. Jedni po prostu zasną w trakcie spotkania i i tak nie skorzystają, a inni będą winić chrześcijan za swój stan, swoje życie (lub jego brak) lub stan świata.
Myślę, że Apostoł Paweł wybrał najlepszą drogę posługi w Troadzie: przekazać, to co miał do przekazania, zareagować na istniejącą potrzebę człowieka (wskrzeszenie Eutychusa), wrócić do zwiastowania, a następnego dnia pójść dalej.
I takiego połączenia pomiędzy praktyką słowa mówionego a praktyką działania życzę każdemu z nas. Łączmy te dwie rzeczy w mocy Ducha Św. nie dając się powstrzymać tym, którzy doszukują się dziury w całym.
Jeśli wieje im dymem po oczach, to może stoją pod Wiatr? :)
Etykiety: Podróż przez Dzieje
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home