środa, marca 26, 2008

O duchowości Polaków na Wyspach

Wpadło mi w ręce kilka materiałów na temat tego, jak się obecnie układa kwestia duchowości Polaków na Wyspach, wyrażona w pierwszej kolejności poprzez frekwencję na niedzielnych mszach w parafiach katolickich.

Oto jak wygląda sytuacja w ocenie Dominika Jabsa:
"Wśród 14 stałych parafii największa, na Ealingu, liczy od 32 do 50 tys. Polaków i cieszy się 35-procentową frekwencją na niedzielnej Eucharystii, a mamy tam tylko 4 księży - podkreśla. Przyznaje też, że obecna fala emigracji tchnęła nowe życie w polskie ośrodki duszpasterskie. Przykładowo w parafii liczącej 2000 wiernych 700 osób przyjechało z Hajnówki. Mają swojego proboszcza, który świetnie rozumie ich religijne oczekiwania."
Z drugiej jednak strony, okazuje się, że polskim katolikom wcalem nie w smak rychła asymilacja z brytyjskimi parafiami katolickimi. Jak pisze Ewa Czaczkowska:
"Polacy za granicą, nawet jeśli znają dobrze język kraju osiedlenia i jeśli są kolejnym pokoleniem emigrantów, to na msze i nabożeństwa idą do polskich kościołów.

– Szukają specyficznie polskich form pobożności, których brakuje im w lokalnych Kościołach, np. drogi krzyżowej, Gorzkich żali [...] –Kościół katolicki jest jeden, ma ten sam obrządek i dlatego asymilacja jest potrzebna, ale musi być roztropnie i życzliwie planowana i prowadzona."

Ciekawe, że znaczna większość sygnałów dotyczących religijnej aktywności Polaków na Wyspach sprowadza się do kwestii obecności na jednym godzinnym nabożeństwie w tygodniu.

Szkoda.

Myślę, że Bóg ma dla człowieka przygotowane coś więcej - że życie jest czymś więcej niż tylko pracą ponad siły, spłacaniem długów, zabijaniem rozłąki i oczekiwaniem na termin przylotu do Polski, choćby na krótki czas.

Dlatego właśnie robimy to, co robimy :). I jestem przekonany, że są na Wyspach nasi rodacy, którzy są gotowi zmienić bieg swojego życia i oddać Bogu więcej niż tylko 60 minut tygodniowo. Dlatego właśnie nasza służba ma sens :).